Dla mnie osobiście skrupulatne kategoryzowanie nurtów jest nieco głupie. Tyczy się to przede wszystkim muzyki, ale ostatnimi czasy także książek, zwłaszcza tych ze sporą dawką magii. Dzieje się tak dlatego, że coraz to nowe pomysły autorów rodzą osobne “działy” fantastyki. Dotychczas nie wiedziałem, że istnieje coś takiego, jak clockpunk, czyli pochodna steampunku, który jest, swoją drogą, odgałęzieniem cyberpunku. W sumie mało mnie interesuje pod jaką kategorię podpada dane dzieło, ponieważ najważniejszym dla mnie aspektem jest fakt, czy książka jest słaba, przeciętna, czy może całkiem dobra jak właśnie najnowsze dzieło Iana Tregillisa — Mechaniczny.
Gwoli wyjaśnienia (także własnej ciekawości) zagłębiłem się nieco w temat całego tego punkowego kalejdoskopu. Clockpunk swoją nazwę wziął od słowa “mechaniczny”. Głównym motywem przewodnim powieści należącej do tego nurtu są szeroko pojęte mechaniczne, na swój sposób inteligentne twory, wynalazki, w które to fantastyczna siła alchemii oraz nauki tchnęła ziarnko życia. Tak właśnie głównym bohaterem książki Iana Tregillisa jest klakier. Pewnie każdemu z was w pierwszej kolejności słowo to skojarzy się z leniwym i wstrętnym zarazem kotem z kreskówki o Smerfach. W powieści jest to coś na miarę… androida czy sztucznej inteligencji. Tak więc klakier o imieniu Jax został powołany do życia w XVII-wiecznej Holandii za sprawą genialnego zegarmistrza. Był on początkiem powstania całej mechanicznej armii, dzięki której kraj Niderlandów stał się ogromnym mocarstwem Europy. Posłuszne swoim stwórcom klakiery, odporne na ból, były znakomitą bronią wojenną i doprowadziły kraj do najwyższej pozycji od lat. Godnym przeciwnikiem jawić się mogła tylko Francja, która jednak nie popierała niewolniczych zwyczajów i deklarujowała otwarcie aprobatę wolności. Jax także już miał dość panującego wokół zniewolenia względem swoich mechanicznych pobratymców. Postanawił uciec, co w końcu mu się udało, aczkolwiek ów czyn pociągnął za sobą olbrzymie konsekwencje…
“Niezwykle oryginalny świat i trzymająca w napięciu powieść, która porusza jedno z największych pytań fantastyki: czy ludzie różnią się od samoświadomych maszyn?”
Krzysztof Piskorski
“Nowy, wielki talent”
George R. R. Martin
Muszę przyznać, że moje doświadczenie z tym gatunkiem jest nikłe. I chociaż jakoś podświadomie byłem nieco sceptycznie nastawiony do dzieła Tregillisa, to w rezultacie rozbudził we mnie mnóstwo pozytywnych emocji. Powieść napisana jest bardzo dobrze, lekko i ciekawie, przez co możemy całkowicie oddać się przyjemności czytania bez chwili znużenia. Fabuła rozkręca się powoli, ale widać od razu, że nie jest to historia prosta i banalna, ale skrupulatnie ukształtowana na wielu płaszczyznach — dająca do myślenia w różnych aspektach, takich jak wojna, zniewolenie czy postęp badań nad sztuczną inteligencją. Myślę, że to świetne dzieło dla fanów wszelakich gatunków fantastyki!
Książka przyciąga, to trzeba przyznać. Na pierwszy rzut oka kusi mechanicznym sercem wprost z okładki, która jest znakomitym wynikiem pracy grafików wydawnictwa SQN. Dla mnie to pierwszy sygnał, że powieść jest warta wzięcia do ręki. Wiadomym jest, że nie można oceniać książki po okładce, lecz w dobie komputerów, gier i wirtualnej rzeczywistości, ludzie zaczynają być coraz większymi wzrokowcami, co absolutnie nie powinno hamować wydawców przed tworzeniem barwnych i przyciągających wzrok okładek. Wnętrze Mechanicznego jest pełne fabularnych zwrotów, które w sprawny sposób łączą losy trzech głównych bohaterów w spójną, ciekawą i zaskakującą historię. Fabuła wolno rozkręca swoje tryby, wręcz jakby napędzana magicznym tchnieniem, nie może się zatrzymać. Z każdą następną stroną autor rozbudza apetyt czytelnika, a końcówka z pewnością daje powód, by z niecierpliwością wyczekiwać na horyzoncie tomu numer dwa.