Bakly powraca. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów Žambocha wraca szukając śmierci… Taki tytuł nosi bowiem trzecia powieść o nieśmietelnym byłym gladiatorze, która z kolei stanowi pierwszy tom większej całości. Zapraszam do recenzji!
Bakly przybywa do Grafzatzy, jednego z największych i najbogatszych miast Imperium Crambijskiego. Zmęczony życiem i do cna wyczerpany, zbiera resztki sił by pomóc jedynej osobie, na której mu zależy. Nie myśli już o przyszłości, po prostu robi to, w czym jest najlepszy. Zabija.
Młoda baronowa Münchauzen próbuje uratować od bankructwa posiadłość dziadka nawiązując stosunki handlowe z bogatymi kupcami i szlachtą. Wielki mistrz klanu Rumielka desperacko stara się rozwikłać sekret starożytnego magicznego artefaktu, który ma nadzieję wykorzystać jako broń w nadchodzącej globalnej wojnie. Ostatecznie jednak nic nie jest tym, czym się wydaje. Wszystkie ścieżki w końcu splotą się w węźle walki o najwyższą stawkę.
Książki Žambocha są mi bardzo dobrze znane, autora bardzo lubię i zawsze z niecierpliwością czekam na jego najnowsze dzieła. Bakly, zaraz obok Koniasza, jest jednym z moich ulubieńców jeśli chodzi o fantastycznych bohaterów, dlatego niezmiernie ucieszyła mnie wiadomość, że autor powraca do historii o Baklym! Ku mojej uciesze, okazuje się, że nowa książka Žambocha to świetnie napisana przygoda, która tak naprawdę wciąga nas w wir akcji od pierwszej strony. Razem z Baklym pakujemy się w niemałe kłopoty, jednak nasz bohater wydaje się tym absolutnie nie przejmować. Były gladiator jest w wyjątkowym dołku i jego obojętność wobec własnego losu tak naprawdę sprawia, że wszystko znów mu się udaje. Nie ma przeciwnika, który mógłby mu zagrozić, chociaż Bakly pakuje się w coraz to większe bagno występując w płatnych walkach. Mogę zagwarantować, że będzie się działo!
Powieść Žambocha to już zawsze gwarancja świetnego stylu, dobrze napisanych scen walki i interesujących bohaterów. W książce “Szukając śmierci” nie jest inaczej. Fani jego twórczości na pewno będą zachwyceni. Z czystym sercem polecam, nawet osobom, które nigdy nie miały styczności z Baklym!