Jakub Ćwiek urodził się w 1982 roku w Opolu. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego, studiował na kierunku kulturoznawstwa. Jest członkiem znanego Śląskiego Klubu Fantastyki, gdzie jest swego rodzaju opiekunem grupy teatralnej. Na swoim koncie posiada kilkanaście opowiadań oraz kilka powieści.
Po wyśmienitej serii Kłamca, gdzie miałem styczność z autorem po raz pierwszy, zadziwiająco rozbudził się mój apetyty na dalsze dzieła Ćwieka. Od dawna poluje na Ciemność płonie, lecz nakład Fabryki Słów skończył się już dawno i pozycję dostać naprawdę trudno… Z pomocą czytelnikom wyszło wydawnictwo SQN, które już wcześniej zajmowało się Chłopcami Ćwieka. Nowe Wydanie Ciemności prezentuje się wyśmienicie i z pewnością zaspokoi apetyt fanów autora.
Natka – młoda, ładna, skryta w sobie studentka — zostaje napadnięta w tramwaju. Dziewczynę z opałów ratuje pewien bezdomny. Natalia nie wie jak odwdzięczyć się śmierdzącemu kloszardowi, więc podarowuje mu tajemniczy medalion, który — jak się okazuje — znalazł się w jej portmonetce bez jej wiedzy. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, że tym samym wyznacza na siebie wyrok. Ciemność najstraszniejszych zakątków Katowic nabiera ludzkich kształtów i cierpliwie czeka na pozbawioną obrony, zabłąkaną duszę, którą nieszczęśliwym trafem staje się właśnie Natalia. Studentka wkrótce spotyka innych bezdomnych dworca, którzy od dawna stoją na straży między granicą realności a Ciemnością. Z czasem Natka poznaje prawdę, wpada w wir ciągłej walki ze złą, nieludzką stroną Katowic. Szuka schronienia i coraz bardziej wątpi w fakt, że kiedyś ów koszmar może się skończyć. Na szczęście nie jest zdana sama na siebie, wśród bezdomnych odnajduje przyjaciół — innych Wybranych.
Książka posiada fabułę całkiem prostą, ale jednocześnie sprawnie i ciekawie zbudowaną. Niemniej po przeczytaniu zostaje lekki niedosyt. Czasami podczas lektury, przyznam się bez bicia, napotykałem fragmenty mało interesujące, czasem nudne. Sami bohaterowie również nie są wykreowani jakoś specjalnie ciekawie, ale być może jest to wina tego, iż właśnie fabuła napisana jest jednowątkowo i statycznie. Wydarzenia, które mają miejsce na kartach powieści, także są przewidywalne, budowanie tajemniczości nie jest w tym wypadku zabiegiem wykonanym na najwyższym poziomie. Niedawno miałem okazję czytać Miasteczko Nonstead Marcina Mortki. Fabularnie książki absolutnie nie są do siebie podobne, ale jeśli chodzi o budowanie tajemnicy i takiego wcielonego zła, które pochodzi z ludzkich słabości, to Mortka zdał egzamin na sto procent. Jakub Ćwiek robi to w sposób nie budzący dla mnie lęku. Aczkolwiek sama forma i pomysł są ciekawe. Ciemność, którą my znamy tylko z opuszczonych zaułków i kątów w książce nabiera osobowej, ale także plastycznej postaci, potrafi zagrozić równocześnie ciału i duszy oraz jest groźniejsza od wszelkich demonów.
Jeśli ktoś nie zna Jakuba Ćwieka, a poznać zamierza, to na pierwszy ogień polecam właśnie Ciemność płonie. Dlaczego? Gdyż to tylko taka próbka talentu, który autor bez dwóch zdań posiada i który idealnie wykorzystał podczas pisania tetralogii Kłamca. Jeżeli jednak ktoś, tak samo jak ja, po spotkaniu z Lokim staje się coraz bardziej głodny dzieł autora… musi lekko przyhamować. Ciemność… może nie jest złą książką, ale także nie należy do dzieł, które przeczytać należy obowiązkowo.
Dwie książki Jakuba Ćwieka “ciemność płonie” i “liżąc ostrze” łączy ten sam problem. Autor trafił pomysł i napisał książkę. Problem w tym że będąc wówczas bardzo młodym człowiekiem źle ocenił nośność fabularną – de facto są to pomysły na takie grubsze opowiadania po 50-60 stron – On to rozdmuchał. Z wdziękiem – trzeba przyznać ale niestety wyszła mu bułka z supermarketu. Smaczna, pachnąca, chrupiąca ale jednak za dużo powietrza w środku…