Pierwszy raz czytałem tę książkę w 2010 roku. Ale wtedy miałem głowę tak nabitą innymi sprawami, że nie doczytałem Marqueza do końca. Nie żałuję, bo to dało mi okazję do sięgnięcia po nią ponownie i spojrzenia inaczej (dojrzalej?) na jej treść. Jednak 4 lata w życiu człowieka robią dwoje.
Rzecz o moich smutnych dziwkach (bo pod takim tytułem znacie Państwo tę pozycję) nosi taki a nie inny tytuł ze względu na cenzurę. Albo autocenzurę wydawnictwa, które bało się strat materialnych związanych z usunięciem książki z półek księgarń i ewentualnych pozwów sądowych. Tak przynajmniej twierdzi tłumacz. Ja jednak zamierzam nazywać rzeczy po imieniu. Puta to po hiszpańsku „kurwa” a nie „dziwka”. Ten tytuł miał być dosadny. Rzecz o moich smutnych kurwach. „Dziwka” zabija cały kontekst.
Dla porządku przypomnę, że Gabriel Garcia Marquez jest autorem, który otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Memoria de… jest jego ostatnią książką. Nie jest więc to softporno, ani wspomnienia zbereźnego starucha. Trzeba pamiętać, że Marquez wpisywał się w nurt nazywany realizmem magicznym: jak sam przyznał, linia demarkacyjna pomiędzy światem rzeczywistym a fantastycznym u niego nie istnieje. Zresztą co ja się będę wysilał…
Oddaję głos tłumaczowi: „Powieść Garcii Marqueza to skromna elegia o późnej miłości, a nie swawolny przewodnik po zamtuzach…”
Od siebie dodam, że „późna miłość” to idiotyczne, młodzieńcze zakochanie się 90-letniego faceta w 14 może 15 letniej dziewczynie, którą sobie zamówił z okazji swoich urodzin.
Zamtuzy są wymienione tylko dwa lub trzy.
A tak na poważnie jest to piękne opowiadanie. Oczywiście pikantne kawałki też się zdarzają, wiele rzeczy jest opisanych może trochę nazbyt wprost, kilka momentów to prawdziwa groteska. Co ciekawe: książka z happy endem. Bardzo dobrze się czyta. Mnie udało się ją “połknąć” w pociągu z Katowic do Bielska (a może do Białej?). Parokrotnie wybuchnąłem śmiechem i współpasażerowie dziwnie na mnie spoglądali. Na koniec zakręciła mi się w oku łza i moja żona Olga musiała mnie wyprowadzać z pociągu, bo nic już nie wiedziałem.
Rzecz o moich smutnych kurwach jest genialnie napisana. Głęboko. Realizm rzeczywiście miesza się z fantazją autora, zlewając się w prawdziwy trzeci świat. Momentami byłem w stanie uwierzyć w nieprawdopodobną historię opowiedzianą przez starego, obleśnego zboczeńca, który lubi małe dziewczynki (18 lat to górna granica!). W innych momentach było mi go żal. A w jeszcze innych chciałem być na jego miejscu. Na pewno jest to książka do której się wraca. Przynajmniej na półce z takim oznaczeniem będzie leżeć u mnie.
Jak w każdej dobrej powieści, tak i w tej są ślady popkultury i historii wszelakiej. Marquez jest erudytą nie mniejszym niż np. Umberto Eco i pozostawia wiele śladów i kluczy do naszej kultury. Tak więc możemy posłuchać świetnej muzyki, przeczytać parę dobrych książek i dowiedzieć się czegoś o historii najnowszej.
Nie mogę was zapewnić, że książka wam się spodoba. Kobiety mogą uznać, że nie podoba im się podejście głównego bohatera do kobiet (płacił wszystkim, nawet tym z poza branży) a mężczyźni, że jest mało męski (dostał robotę jako pisarz dzięki mamusi). Albo odwrotnie? W każdym razie mnie się podoba i wbija się do pierwszej 10-tki mojego sekretnego rankingu!