Na swój sposób lubię Tesco. Mogę w nim kupić coś z każdego rodzaju produktów. Jedzenie i wino, książkę i ciuchy, tablet i papier toaletowy, telewizor i środek o czyszczenia WC. W Silesia City Center do tego mogę też niedrogo zjeść obiad. Wszystko w jednym miejscu. Jakość towaru nie zawsze ta “z górnej półki”, ale o to chodzi – dużo i tanio. Przede wszystkim zaś wszystko co na co dzień potrzebne w jednym miejscu, aby nie biegać po dziesiątkach sklepów. W Tesco mi wszystko gra jak trzeba. Gdy jednak idę do Empiku już coś jest nie tak jak powinno. To uczucie jeszcze się wzmaga, gdy przechodzę obok sklepu Tchibo. O co chodzi? Już tłumacze…
Kawa Tchibo nie kojarzy mi się najlepiej. Może to wynika z faktu, że jak wiele innych marek, producenci kawy traktują polski rynek i pod ta samą nazwa co w Niemczech sprzedają u nas coś, co na Zachodzie uchodzi za syf. Dość, że żółta Tchibo, wręczana jako podziękowanie w placówkach służby zdrowia, jest określa się jako “zemsta pacjenta”. Jednak moje negatywne nastawienie zaczęło się zmieniać, gdy powstały pierwsze sklepy Tchibo. Można było w nich kupić kawę, napić się jej jak w kawiarni, a nawet kupić różne akcesoria z nią związane. Mało było w produktów nie związanych z kawą albo chociaż luźno kojarzących się z kawowymi klimatami.
Empik – kiedyś mój raj, w którym wydałem całe licealne stypendium na książki (głównie fantastykę). Były tam też płyty z muzyka, filmy, gry, prasa i jednym słowem wszystko to co można nazwać popkulturą w dobrym wydaniu. Wybór był ogromny. Dookoła mnóstwo tego, co tak bardzo lubię. Dziś gdy wchodzę do Empiku nie czuje już tego uroku. Coraz więcej tam różnych różności, coraz luźniej związanych z tym, z czym kiedyś mi się Empik kojarzył. Nie jest jeszcze tak źle jak w Tchibo, ale chyba idzie w tą stronę.
To sprawdzą się w Tesco i innych hipermarketach nie pasuje mi w sklepach tematycznych. W Tchibo kupowałem akcesoria do kawy, czasem się jedną miejscu wypiłem. Od kiedy jednak obok kawy i dzbanków leży bielizna, swetry i mnóstwo innych dziwnych rzeczy, miejsce straciło swój urok. Próba zmieszczenia hipermarketu na przestrzeni małego sklepu jest zupełnie nie udana. Tym bardziej, że to Tchibo, a nie sklep wielobranżowy, przynajmniej tak mi się wydaje. Empik, którego staram się unikać z innych powodów, też wcale nie zachęca. Z miejsca promocji kultury popularnej staje się hipermarketem, w którym jest wszystko i nic. O ile w Tesco to nie przeszkadza, bo nie oczekuję tam fachowej literatury naukowej, to jeżeli idę do księgarni, chciałbym móc przejrzeć i kupić nawet specjalistyczne tytuły. “Na zamówienie” mnie nie interesuje. Od tego mam internet gdybym chciał, to tyłka z domu bym nie ruszał. W Empiku coraz częściej są jedynie bestsellery. Oczywiście o ile wydawca zapłaci Empikowi za promocję tytułu.
To bardzo przykry trend. Może na krótką metę daje większy zysk, ale mnie zaczyna odrzucać. Wolę iść do Coffe Heaven na dobrą kawę, czy do lokalnej księgarni, których niestety coraz mniej. Nawet jeżeli wybieram się do “sieciówki”, to najpierw do Matrasu. Empik to ostateczność. Tej przemiany w hipermarket mam już dość i szukam czegoś innego. Miejsca, gdzie czas płynie wolniej, troszkę obok szarej rzeczywistości. Tak bowiem kojarzy mi się kawa i książka. Kto wie, może takie miejsce znajdę? Jak nie, to obiecuje Wam, że je sam założę.
Mango żółciutkie tak – yes, yes, yes! Wszystkiemu innemu w tym nibyniebie mówię nie. A Tchibo jest dla mnie miejscem wspaniałym. Gdybyż jeszcze zechciało być większe! Bo ja bardzo rzadko piję kawę (i nigdy w Ce-Ha, za droga i czasami smakuje – no, jak dla mnie problematycznie – a jeszcze ją dają w papierowych kubkach, co jest bardzo nieekologiczne – a jak już mam pić z takiego papierowego, to wolę z porządnego automatu za 1/5 ceny), za to zapach UWIELBIAM. A asortyment jest sensowny. Odzież w tym komentarzu pomijam , a w sklepie Tchibo omijam, ale tzw. praktyczne drobiazgi do domu (kuchenne) czasem kupuję – bywa, że wypatrzone po latach (!, dosłownie) aż szukania gdzie indziej. Niby nic wielkiego, żadna filozofia, a jednak – młynek do pieprzu na przykład i takie specjalne utensylium do krojenia/siekania cebuli albo ziół – gdzie indziej (w markowych sklepach w centrach handlowych, bo niemarkowych właściwie w moim mieście już nie ma), dwa-trzy razy droższe, mniejsze i nie budzące zachwytu ani zaufania, bo ani trafiające w moje gusta, ani wyglądające na solidne… Mam, służą mi, stoją na wierzchu, a ludzie, którzy bywają w mojej kuchni pytają, gdzie kupione.
Mi kawa w CH smakuje i to bardzo, w papierowych kubkach jest podawana tylko na wynos. Na miejscu są normalne, ceramiczne.
Co do asortymentu, to dopóki to były drobiazgi do domu (albo raczej kuchni), to wszystko pasowało. Nie neguję też ich jakości, jednak ich różnorodność (od filiżanki po piżamę) przypomina mi supermarket i zniechęca do tego miejsca. Robi się z Tchibo coś w stylu “wszystko po X złotych”, choć z górnej półki oczywiście.
jeśli chodzi o empik, to rzeczywiście zauważyłam różne dodatkowe akcesoria, ale to pewnie wynika z trendów na rynku. ale nie miałam sytuacji, żebym przez to nie znalazła książki, której potrzebowałam, więc mi to zupełnie nie przeszkadza. mi empik nadal kojarzy się jednak z książką
Różnice w smaku i sposobie podania kawy wynikają zapewne z różnic geograficznych: byle jaka kawa i dość byle jakie i mało uprzejme wszystko inne w centrach handlowych jest, niestety, w mojej miejscowości regułą – na kawę lepiej pójść gdzie indziej. Ja mam jeden zaprzyjaźniony automat, o którym wiem, że nie przetrze mi stolików obok żadną kwiatową ucztą i nie policzy sobie jak za zboże, a kubek co prawda da mi też papierowy, ale będzie to jakby bardziej uzasadnione. Jedna rzecz jeszcze wydaje mi się ważna (chociaż i tak za najważniejszy uważam kawowy aromat we wnętrzu poniekąd sklepowym): Tchibo nie jest ani molochem ani prawie monopolistą, nie przejął, na przykład, ostatnio wielkiej firmy z branży zajmującej się e-handlem, nie zmusił też do zamknięcia kilkudziesięciu (a w całej Polsce pewnie kilkuset!) mniejszych księgarni i księgarenek handlujących po swojemu, na ludzką miarę i rzadko kiedy czymś więcej niż tylko książkami. Pozdrawiam!