Andriej Łazarczuk, Sturmvogel, [Fabryka Słów], Lublin 2007
Urodził się w Krasnojarsku w 1958 roku, gdzie ukończył Akademię Medyczną i pracował w rozlicznych instytucjach związanych z zawodem. W 1989 r. porzucił medycynę na rzecz fantastyki. W 1987 podjął studia w Instytucie Literatury. Debiutował opowiadaniem Jedyna droga. Jest autorem takich, między innymi, pozycji jak: Spóźnieni do lata, Żołnierze Babilonu, Wszyscy zdolni do noszenia broni, Popatrz w oczy, Sturmvogel i innych. Laureat licznych znanych i cennych rosyjskich nagród. Tłumaczył na swój ojczysty język Philipa Dicka, Roberta Heinleina czy Luciusa Sheparda.
Opowieść jaką przestawia nam Łazarczuk to fakty historyczne, w których jednak fabuła różni się co nieco od tej, znanej nam ze szkolnych podręczników. W dodatku prócz normalnego, ludzkiego świata istnieje równoległy – Górny. Jest to baśniowa kraina gdzie każdy sen ma prawo stać się rzeczywistością. W wyniku jakiegoś tajemniczego eksperymentu na ludzkich umysłach, o którym czytamy zaraz na początku książki, grupa mężczyzn ewoluuje i zamienia się w ptaki. Tym samym dostają oni przepustkę do Górnego Świata. Czy będzie to ich błogosławieństwem czy może wręcz przeciwnie. W Dolnym Świecie zaś (tym normalnym), jesteśmy aktualnie w roku 1945. Zakończenie wojny wprowadza w życie wiele nowych paktów i nieodwracalnie zmienia układy sił. Naziści za pomocą agentów z Górnego Świata próbują walczyć z aliantami o zdobycie nad nimi kontroli. Kto w tej bitwie jest dobry a kto zły? Sam musisz zagłębić się w lekturę i ocenić, która strona bardziej ci odpowiada. Poznaj grupę zadaniową pod dowództwem tytułowego Erwina Sturmvogela i wskocz w wir historycznych politycznych zagrywek i ognia wojny.
Sam pomysł na powieść wydaje się być bardzo ambitny i innowacyjny. Kto nie chciał by poznać trochę innego toku rozwoju wojny? Niemniej dzieło samo w sobie Łazarczukowi chyba nie wyszło tak, jak sobie to obmyślił. Głównym chyba rażącym elementem jest fakt, że bardzo mało dostajemy informacji o tym, jak funkcjonuje cały Górny Świat, o którym w książce głownie się rozchodzi. Całość jest lekko chaotyczna, akcja pędzi bardzo szybko naprzód, a my nadal tak do końca nie wiemy co dzieje się na kartach powieści i czujemy się lekko zagubieni pośród treści. Niemniej nie jest to spowodowane topornym stylem, gdyż ten jest całkiem nieźle przyswajalny i łatwy w odbiorze. Książkę mimo wszystko nie czyta się trudno, przebrnąłem przez nią w trzy krótkie wieczory. Jednak nawet teraz, świeżo po lekturze zastanawiam się czy aby dobrze zrozumiałem całą opisaną intrygę. Moim zdaniem książka powinna być co nieco bardziej rozbudowana, aby spokojnie przystosować czytelnika do jej informacji.
Plusem są także wspaniałe ilustrację autorstwa Krzyszofa Domaradzkiego, które pasują do klimatu całości. Są lekko surrealistyczne, zamazane, tajemnicze. Gdybym sam miał przyjemność tworzenia obrazów do dzieła Łazarczuka, to zrobił bym to chyba tak samo jak Pan Krzysztof. Jest to jedyny element których co nieco ubarwia nam podawaną treść, szkoda tylko że stoi za tym wydawnictwo Fabryka Słów, a nie pisarz.
Podsumowując, Sturmvogel jest książką na swój sposób dziwną. Trudno ocenić, czy jest dobra, czy zła. Jest po prostu nijaka, taka sobie, ot co. Może dla miłośników fantastyki historycznej znajdzie się tam coś ciekawego i wartego zapamiętanie, jednak ogółem mówiąc, to po prostu średniej klasy powieść, która raczej nie porywa czytelnika i nie wzbudza w nim emocji. Po przeczytaniu nie opada nam szczęka a także nie skaczemy z radość. Moja ocena? 5/10.