Robert J. Szmidt, Apokalipsa według Pana Jana, [Fabryka Słów], Lublin 2008
Robert J. Szmidt – Ojciec założyciel i przez 8 lat redaktor naczelny wydawanego obecnie przez Fabrykę Słów „Science Fiction Fantasy i Horror”. Zapalony podróżnik. Pisarz i tłumacz. Jeden z pomysłodawców Nagrody im. Janusza A. Zajdla, twórca plebiscytu Nautilus, laureat Śląkfy w kategorii Fan Roku 1985.
Książka zaczyna się prologiem, który jest zarówno pierwszym opowiadaniem w zbiorze Alpha Team. Rzecz dzieje się we współczesnej Polsce. Kilka godzin przed wojną nuklearną nasz kraj gromadzi specjalnie zwerbowanych ludzi, którzy zostaną szczęśliwie ocaleni. Pod masywem Ślęża w okolicach Wrocławia istnieje bowiem super tajny schron, który bez problemu zapewni dostatecznie życie kilku tysiącom uratowanych rodaków, by później, kiedy zabójcze opary zniwelują się do minimum i bez większego problemu będzie można ponownie wyjść na powierzchnię, zaludnić od nowa świat oraz stworzyć IV RP która swoimi granicami będzie obejmować większość dzisiejszej Europy.
Po paru latach, kiedy to wszystko wydaje się być już w porządku, pierwsi ochotnicy z Bastionu postanawiają zbadać powojenną ziemię. Czego mogą spodziewać się na poatomowym lądzie? Wszystkiego, prócz resztki ocalałych rodaków, którzy jakimś cudem uszli z życiem, kryjąc się w betonowych piwnicach wieżowców. Poranieni i chorzy na chorobę popromienną lecz niezwykle zdegustowani zachowaniem swoich władz żądają zemsty. Ich przywódcą staje się Pan Jan, okrzyknięty przez siebie samego mianem Burmistrza. Jaką tajemnice skrywa w sobie owy przywódca? Czy Polakom przyjdzie stoczyć bój ze swoimi, czy może raczej postanowią oni połączyć siły w walce z o wiele silniejszym przeciwnikiem, który powoli daje o sobie znać zza granicy?
Po świetnej Samotności anioła zagłady od razu zacząłem poszukiwania kolejnych książek Roberta J. Szmidta. Nakład Apokalipsy… już dawno się skończył, także musiałem zasięgnąć do innych źródeł niż księgarnia. Wreszcie jednak owa pozycja zagościła na moim regale. Oczywiście od razu przystąpiłem do lektury i… muszę przyznać, że i tym razem się nie rozczarowałem. Postapokaliptyczny świat widać jest u autora swego rodzaju perełką. Szmidt chętnie opisuje właśnie taką Ziemię i co najlepsze, wychodzi mu to naprawdę świetnie. Napięcie rośnie z każdą kolejną stroną. Wstęp do książki jest co nieco długi i już później nie spotykamy tamtejszych bohaterów, ocalałej grupy Polaków. Opowiedziana później historia jest tak samo świetnie napisana, co wynagradza nieobecność pierwszego wątku.
Autor posiada sporo znakomitych pomysłów, przelewa na kartki wiele politycznych intryg, które w gruncie rzeczy lekko dziwią, spoglądając na aspiracje współczesnych władz, niemniej stanowi to pocieszający pozytywny aspekt powieści. Nie będę wspominał już tutaj o lekkim piórze, łatwym języku, bo to akurat przejawia się w każdym dziele autora. Jeśli miał bym się do czegoś przyczepić, to jedynie to, że jak dla mnie (powtarzam, dla moich własnych doznać i upodobań) to w powieści za wiele jest politycznych opisów. Brakuje mi tam właśnie takiej przygody i akcji jaka miała miejsce w Samotności anioła zagłady. Niemniej zważając na całość jest to element, który chyba można pominąć. Z niecierpliwością zatem zostaje mi czekać na jego najnowszą powieść, która dla odmiany będzie utrzymana w stylu space opery. Jestem szalenie ciekaw co z tego wyjdzie.
Zachęcam zatem do sięgania po książki Roberta J. Szmidta bo to naprawdę dobrze spędzony czas na lekturze. Na pewno warto wziąć do ręki Apokalipsę… bo gdyż jest to kawał dobrej fantastyki i co ważne, spod pióra rodzimego autora.