Współczesność oferuje całą plejadę opcji i wyborów. Można wybrać sobie prawie wszystko, zwłaszcza jeżeli jest się w posiadaniu odpowiednich zasobów finansowych. Choćby z tego względu część z tychże propozycji jest dla mnie niedostępna. Jednak gdybym zechciał, to mógłbym wymienić sobie mój telefon na nowy, w końcu mój ma prawie cztery lata. Nie stanowiłoby też dla mnie problemu nabycie tabletu, na którym mógłbym zapewne czytać artykuły, które posiadam w pdf czy robić internetowe kursy, których treści ciężko mi czytać na monitorze. Z drugiej strony posiadam Kindle i nie lubię z niego korzystać.
Co więc? Nowy telefon, nowy tablet, może urlop, a może… A może studia.
Zbliżając się do okrągłej, czterdziestej rocznicy urodzin, mógłbym sobie darować kolejne studiowanie. Jak ktoś słusznie może zauważyć, wystarczy wziąć odpowiednie książki do ręki, przeczytać je i summa summarum posiądzie się tą samą wiedzę. Oczywiście taki ktoś będzie miał rację. Można by się trochę spierać, że papierek – dyplom czy certyfikat – dają takie lub inne uprawnienia, ale to co ja wybrałem, nie jest podyktowane możliwościami zrobienia nowej, zawrotnej kariery. Mimo to zdecydowałem się na studia podyplomowe, za które musiałem naturalnie zapłacić, mimo że zwrot z inwestycji będzie raczej mizerny. Dlaczego?
Homo sum, człowiekiem jestem i czasami wzniosłym ideałom trzeba pomóc. Chodzi o prostą motywację. Książki można przeczytać, ale zawsze można zrobić to jutro albo pojutrze. Można się rozwijać l’art pour l’art, ale nie zawsze przyziemność da się porwać takim porywom ducha. Aby więc leniwe ciało, a może i nie zawsze skory do pracy umysł, zmobilizować, warto postawić sobie cel. Niechże tym celem będzie certyfikat uczelni, o której mało kto słyszał. Czy studia będą lepsze czy gorsze, to ostatecznie zależy od studenta. Ja jednak, znając własne słabości, cieszę się na taki cel. Łatwiej mi sięgać po kolejne teksty, pochylać się na zawiłościami poznawanego materiału, gdy towarzyszy temu myśl o takim czy innym celu oraz deadline choćby w postaci zaliczeń kolejnych semestrów.
Ku jakiemu horyzontowi się kieruję? Ano ku łacińskiemu. W czasie moich studiów poznawałem już sam język w ramach lektoratów, a potem uczyłem się go na własną rękę czy też na szkołach letnich. Z kulturą antyczną też w taki czy inny sposób obcowałem, a nawet przez kilka semestrów uczyłem się greki, którą jednak musiałbym wyciągnąć z lamusa, aby przeczytać ze zrozumieniem jakiekolwiek teksty. Aby moja droga ku światu antycznemu, jego językom i kulturze nabrała bardziej namacalnych kształtów wybrałem więc studia podyplomowe o długiej nazwie „Nauczyciel języka łacińskiego i kultury antycznej w szkole podstawowej i ponadpodstawowej”. Motywować będzie mnie więc nie tylko perspektywa certyfikatu czy zaliczeń kolejnych semestrów, ale także świadomość, że w mojej szkole, gdzie pracuję, będzie mógł się ten przedmiot pojawić w ofercie. Być może także wystarczy, abym zaczął uczyć łaciny na italki, gdzie uczę już angielskiego i polskiego jako języka obcego.
Na marginesie dodam, że wybór taki, może mało ambitny, wynika z prozy codziennego życia. Na zwykłe studia mnie nie stać. W Polsce dostępne są tylko dzienne, a z pracy zrezygnować na kilka lat nie mogę. Na online na Open University mnie nie stać, bo to wydatek rzędu kilku czy nawet dziesięciu tysięcy funtów. Wybrałem więc coś, co jest w zasięgu możliwości. Studia podyplomowe, oczywiście płatne, ale w ramach budżetu zarówno finansowego jak i czasowego.
Z tym nowym wiatrem w żagle mogę wyruszyć w moją Odyseję czy Eneidę. A choć wiatr może nie najlepszy, ale służy. Może nie dopłynę prędko tam, gdzie bym chciał, ale płynę. Może cel nie jest tak wielki jak odkrycie Ameryki, ale choćby to była mała wysepka nie tak daleko od znanego brzegu, to będzie to wszak i tak nowy dla mnie ląd. Może już oglądany z daleka, może niezupełnie nieznany, ale przecież jeszcze nie dokładnie zbadany. A kto wie, może w przyszłości będzie można zrobić kolejny krok? Może pojawią się inne możliwości studiowania u nas w kraju, może znajdą się fundusze na studia w innym kraju? Na razie chcę pozostać w ruchu, a nowo zdobyta wiedza, a może i mądrość, nie odpłyną, nie stracą na ważności i nie zepsują się jak kolejny nowy gadżet współczesności.