Twórczość Jakuba Ćwieka nie jest mi obca, a co więcej, jest to autor na którego książki czekam zawsze pełen radości i nadziei na dobrą zabawę, którą zresztą bardzo często mi daje. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czego się po nim spodziewać, bo tworzy bardzo różne światy i nie idzie w jedynym kierunku. Bardzo ucieszyłem się wieścią o wydaniu Grimm City, pierwszy tom, którego swoją drogą recenzję możecie zobaczyć tutaj, wypadł całkiem nieźle. Jak zatem wypada Grimm City. Bestie?
Nagła śmierć głowy jednej z rodzin mafijnych oznacza zerwanie paktu. Grimm City grozi wojna totalna. W obliczu tych wydarzeń i bodaj najważniejszego procesu sądowego w historii miasta nawet pojmanie krążącego po ulicach psychopaty zwanego Drwalem wydaje się kwestią drugorzędną. Pech chce, że to właśnie ta sprawa przypada inspektorowi Evansowi… i że przyjdzie mu ją dzielić z samozwańczym stróżem prawa z ubogich dzielnic po drugiej stronie mostu — Emethem Braddockiem, byłym bokserem, Bestią.
[www.wsqn.pl]
Świeżo po skończeniu czytania powieści muszę przyznać, że autor odwalił tutaj kawał dobrej roboty jeśli chodzi o fabułę. Podobnie jak w tomie pierwszym, cała historia jest dopracowana w każdym calu, wątki, nawet najmniejsze, są sprawnie nakreślone nie tworząc niepotrzebnych wypełniaczy. Chociaż opowieść przewija się gdzieś pomiędzy jednym, nazwijmy to głównym, wątkiem, to tak naprawdę książka jest kalejdoskopem przygód różnych bohaterów Grimm City. A ich przecież także jest całkiem sporo! Mnogość zarówno historii i postaci dla jednych może być dużym atutem i dowodem na bujną fantazję autora i ogromny talent. Dla drugich fabularną mizerią, niedoprawioną w dodatku, która może być męcząca i nieco odpychająca. Ja, nie ujmując umiejętnościom literackim Ćwieka, chyba bardziej wskakuję do tego drugiego worka…
Wilk ujął mnie gęstym klimatem miasta pełnego bezprawia, tajemniczości i typów spod ciemnej gwiazdy. Tutaj oczywiście także mamy do czynienia z takim ponurym charakterem, jednak nie jest to już odczucie, które zniewala tak, jak za pierwszym razem. Po prostu chodzi chyba o sam gatunek noir, którego najwyraźniej jakoś szczególnie nie polubię. Chociaż technicznie wykonanie wydaje się naprawdę na piątkę z plusem, to czasami męczyły mnie postacie i ich przygody. Jak dla mnie na kartach powieści zbyt mało jest wartkiej akcji, czegoś co zniewoli czytelnika, nie pozwoli mu się odciągnąć od lektury. Właśnie przez to traktuję książkę trochę jak… hmm zwykłą opowieść. Fajnie, że jest brudno, mroczno i śmierdząco, fajnie, że jest seryjny morderca, bystry detektyw, emerytowany bokser, jednak po dobrnięciu do końca, mi w pamięci pozostał jakby obraz i klimat Grimm, jako bądź co bądź, oryginalnego w polskiej literaturze miasta, niżby postacie czy fabuła.
Naprawdę trudno ocenić mi nową książkę Ćwieka. Najwyraźniej nie jest to do końca dzieło, którego oczekiwałem jako fan poprzednich jego powieści czy opowiadań. W moim osobistym rankingu, biorąc pod lupę całą twórczość Pana Jakuba, Grimm City niestety nie stanie na podium. Aczkolwiek polecam każdemu przekonać się na własnej skórze, bo wiadomo — każdy ma swój gust!
Ćwiek nadal pozostaje w mojej ścisłej czołówce polskich pisarzy fantasy. Ale myślę, ze napisał mnóstwo lepszych książek niż Grimm City.
Myślę podobnie 🙂 W jego cyklach; Kłamcy, Chłopcach i teraz Grimm widać spadek formy wraz z kolejnym tomem… niestety