Wydawnictwo Initium zapowiada na 23 marca premierę „Księdze Sandry” Tamory Pierce (pierwszym z czterech tomów serii „Krąg Magii”). My uznaliśmy, że nie ma co czekać. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Initium od dzisiaj co trzy dni będzie się ukazywał jeden z pięciu fragmentów książki. Zapowiada się całkiem ciekawa lektura, więc niecierpliwie czekamy na całość!
Tamora Pierce, Księga Sandry, fragment pierwszy:
Pałac Czarnych Łabędzi, Zakdin, stolica Hataru
Lady Sandrilene fa Toren wpatrywała się szeroko otwartymi błękitnymi oczami w niemal zupełnie pustą już lampkę oliwną. Jej drobne usta zadrżały, gdy migający na samym końcu knota płomień zatańczył i zmalał, rzucając ponure cienie na beczki wypełnione żywnością i wodą, z którymi zmuszona była dzielić swoją celę. Gdyby ten płomień zgasł, ogarnęłaby ją zupełna ciemność w tej pozbawionej okien przechowalni.
– Oszaleję – stwierdziła z przekonaniem. – Kiedy przyjdą mnie uratować, będę już niespełna rozumu. – Pomieszczenie, w którym przebywała, zostało zamknięte od zewnątrz i ukryte pod magiczną zasłoną, ale mimo to uporczywie odganiała myśl, że tak naprawdę nie istnieje już szansa na ratunek.
– Odciągnę ten wściekły motłoch gdzieś daleko stąd – szepnęła jej wcześniej przez dziurkę od klucza Pirisi w swej ojczystej Mowie Kupców. – Będziesz tutaj bezpieczna tak długo, aż epidemia ospy minie. Wtedy po ciebie przyjdę.
Jednak jej piastunka już nie wróciła. Tuż za drzwiami tłum dopadł ją i zabił, ponieważ należała do znienawidzonej nacji Kupców. A oprócz Pirisi nikt nie mógł wiedzieć, gdzie Sandry spędziła ostatnie dwa dni.
Światło zadrżało i osłabło.
– Gdybym tylko mogła schwytać je do czegoś! – zaszlochała. – Tak jak Kupcy-czarodzieje chwytają wiatry w swoje sieci… Sieć jest zrobiona ze sznurów – zamyśliła się nagle – a sznur to nić…
Miała nić w swoim koszyku z robótką, który złapała w momencie, gdy Pirisi wyciągnęła ją siłą z jej komnaty. Zawartość tego koszyka powstrzymywała ją, aż do teraz, przed całkowitym załamaniem się, haftowała bowiem tak zapamiętale, że oczy zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Miała pod ręką mnóstwo nici, zarówno w motkach, jak i w swojej robótce.
– Przecież ja nie jestem magiem – stwierdziła zrezygnowana, podpierając ręką głowę. – Jestem tylko dziewczyną. Co gorsza, wysoko urodzoną dziewczyną. Tak, jak powiedziała tamta służąca: „Do niczego, ino coby czekać na wydanie za mąż”. Do niczego, oto cała ja…
Łzy napłynęły jej do oczu, przez co ogień lampki zdawał się drżeć jeszcze bardziej.
– Płacz nic tu nie pomoże! – zbeształa się. – Muszę coś zrobić! Coś oprócz mazania się i gadania do siebie!
Wyciągnęła kosz z robótkami. Niezdarnie wydobyła ze środka trzy motki jedwabiu: zielony, bladoszary i jasnoczerwony. Rozłożyła je pospiesznie: jeden na kolanach, drugi po swojej lewej i ostatni po prawej stronie.
Płomień lampki skurczył się do rozmiarów żałosnego ognika i migotał pomarańczowym blaskiem na jej krawędzi.
Zebrawszy lewą dłonią końcówki nici, Sandry związała je razem w ciasny i mocny węzełek. Znalazła w koszyku długie krawieckie szpilki i z pomocą jednej z nich przyczepiła supeł do beczki. Jej palce zadrżały, a po twarzy spłynęły krople potu. Nie chciała nawet myśleć o tym, co będzie, jeżeli jej plan się nie powiedzie.
Co gorsza, nie było żadnego powodu, dla którego to w ogóle mogłoby się udać. Jej pochodząca z ludu Kupców piastunka Pirisi władała magią. Lady Sandrilene fa Toren nadawała się jedynie do tego, aby czekać na zamążpójście.
– Nie mam nic do stracenia – rzekła do siebie i wzięła głęboki wdech. – Nic a nic. – Na statkach Kupców pokładowi magowie – mimanderzy – nawoływali wiatry w taki sposób, jakby były one ich przyjaciółmi, których można do siebie zaprosić. – Zbliż się – zwróciła się do gasnącego płomienia. – Proszę cię, zbliż się do mnie. W tych niciach uda ci się przetrwać dłużej niż w tej lampie.
Lampka dopalała się. Płomyk łapczywie dopijał ostatnie krople oliwy z naczynia.
Dziewczynka zaczęła skręcać swoją plecionkę. Zielona nić owinęła się wokół jej palców niczym dusząca winorośl. Szara ślizgała się po podłodze jak wąż. Czerwona plątała się sama ze sobą.
– Uvumi. Cierpliwość. Wszystko się do niej sprowadza. – Sandry często słyszała te słowa od Pirisi. – Bez cierpliwości magia po dziś dzień pozostałaby nieodkryta. Będąc nieustannie w pośpiechu, nigdy nie udałoby się nam usłyszeć, jak w nas szepcze.
– Uvumi – wymruczała Sandry w Mowie Kupców.
Rozciągnęła i wyprostowała nici spoczywające po obu stronach, a także tę leżącą na jej kolanach. Zamknęła oczy i odkryła, że czuje się dużo spokojniej, gdy nie widzi ani swojej robótki, ani lampki. Tak naprawdę podczas tkania czegoś tak prostego, jak plecionka, nawet nie musiała na nią patrzeć. Nici świeciły w jej myślach jasnym blaskiem. Zapraszały do siebie drobiny światła z całej okolicy i wiązały je w pasma.
Migocząca lampa dopaliła się i zgasła, a Sandry otworzyła oczy. Knot był martwy i poczerniały. Wewnątrz i wokół jej plecionki spokojnie pulsowało światło, wypełniając całe pomieszczenie miękkim, perłowym blaskiem.
– Czy byłam świadoma, że to potrafię? – wyszeptała.
Światło wydobywające się z plecionki zafalowało.
– Dobrze zatem – powiedziała, sięgając ponownie po nici i zbierając je razem. – Zrozum jednak, że potem muszę się trochę przespać. – Przetarła oczy rękawem.
Wyszeptawszy ciche uvumi, Sandrilene fa Toren wróciła do pracy.
[…] wam się podobał pierwszy fragment Księgi Sandry? Widać, że Sandra będzie zaskoczeniem w sowim świecie. Teraz poznamy kogoś innego, a […]