Co to jest język? Jak się zmienia? Czy jest coraz gorzej czy coraz lepiej? Jaki język jest najtrudniejszy, a jaki najprostszy? Zapraszam Was na fascynującą przygodę w świat języka i języków, w podróż przez czas i przestrzeń. Będziemy poznawać ludzi i ich teorie, języki i dialekty oraz rozprawimy się z lingwistycznymi mitami. Przynajmniej taki jest plan, a czy się uda zrobić coś więcej niż odcinek pilotażowy, to się zobaczy.
Na początek kilka słów o mnie, żebyście wiedzieli z kim macie do czynienia. Jestem nauczycielem języka angielskiego i polskiego jako obcego. Podobno mogę się już nazywać poliglotą, choć ten termin jest niezbyt precyzyjny. Znam kilka języków, w tym polski, angielski i niemiecki na poziomach zaawansowanych, łacinę na średniozaawansowanym i trochę hiszpańskiego, włoskiego, rosyjskiego i ukraińskiego. Obecnie uczę się przede wszystkim uzbeckiego i już zaczynam co nie co rozumieć z filmów i tekstów. W swoim życiu uczyłem się też trochę starożytnej greki, starożytnego hebrajskiego oraz szwedzkiego.
Jednak nie samymi językami człowiek żyje, a przynajmniej nie ja. Interesuje mnie też wiedza o języku. Nie tylko posługiwanie się nimi, ale też to jak działają, jak się zmieniały i jakie procesy w nich zachodzą. Stąd zresztą ten podcast. Temat bowiem trochę studiowałem w ramach studiów filologicznych, a trochę sam. Zebrało się więc co nie co w mojej głowie i chciałbym się tym podzielić z Wami. Dlatego chcę robić podcast lingwistyczny. Co to znaczy, że będzie lingwistyczny? Ano, wychodzę w nim z lingwistycznej perspektywy, czyli nie zajmuję się tym, jak (niby) poprawnie się mówi. Jeżeli jakaś grupa ludzi mówi “przyszłem, wsiąść i w każdym bądź razie, to nie mam zamiaru nikogo poprawiać. Będę raczej się interesował dlaczego tak mówią, co to za proces, który do tego doprowadził.
Co interesuje lingwistów? Wszystko, nie tylko dzieła literackie. Właściwie to są one tylko małym wycinkiem tego jak język jest używany. Wszystko, czyli dialogi, dowcipy, posty i komentarze w social media. Pytania, na jakie szukamy odpowiedzi są przeróżne. Jakich reguł używają faktycznie użytkownicy języka, jakim słownictwem się posługują? Jak to zmienia się w czasie i przestrzeni? Co powoduje, że się śmiejemy z dowcipów i słów? Kojarzycie serię Fun with flags z serialu The Big Bang Theory. Teoretycznie była niezwykle nudna i w świecie serialu nie zdobyła szerokiej widowni. A jednak okazała się przezabawna, gdy oglądamy ją na naszych ekranach. W tym wypadku powodem do śmiech jest to przede wszystkim gra aktorska i niezgodność słów (Amy mówi, że będzie “cool”) z mimiką i całym body language Amy. Słowa to nie tylko znaczenia, ale też skojarzenia z konkretnymi sytuacjami, stanami emocjonalnymi itd. Czasami więc praca z językiem może być bardzo zabawna. Co więcej, zwrot “you and I” budzi emocje i kontrowersje już od kilkuset lat. Czy jest poprawny? Czy jest logiczny? Albo inaczej – czy język jest logiczny?
Czym więc jest lingwistyka, którą chcę się tutaj zajmować? Kiedyś myślałem, że to przede wszystkim dbanie o poprawność używania języka. Facebook co jakiś czas przypomina mi posty, w których walczyłem z bykami i bawiłem się w Grammar Nazi. Upominałem innych, gdy stawiali przecinki w złych miejscach. Tymczasem to wszystko jest czymś, czym lingwistyka się nie interesuje, a przynajmniej nie w taki sposób, jak o tym myślałem. Lingwistyka, językoznawstwo (te terminy są synonimami[1]) to “nauka o języku”[2]. Jest to bardzo istotna obserwacja. Nauka opisuje świat, np. fizyka opisuje wszechświat, a zoologia świat zwierząt. Wyobraźmy sobie, że któryś z fizyków oburza się na wyniki pomiarów albo zoolog nie chce zakwalifikować jakiegoś zwierzęcia, bo nie pasuje mu do istniejącego modelu. Lingwistyka podobnie – nie chce mówić jak powinno być, jak ma być, ale opisywać to co jest. Świetnie obrazuje to mem stworzony przez Ryana Starkey’a Linguistic Prescriptivists Make Terrible Zoologists. Zoolog nie może odrzucić nowego gatunku tylko dlatego, że nie jest jednym z dotychczas znanych, nie może obrażać się na ewolucję.
Dlaczego jest to takie ważne? Bo ciągle w Polsce wiele osób uważa, że lingwistyka powinna tworzyć normy i narzucać ich przestrzeganie. Renata Grzegorczykowa w swoim Wstępie do językoznawstwa wyróżnia językoznawstwo normatywne jako jedną z dyscyplin językoznawstwa, która to “ustala normy poprawności językowej zależne od odmiany stylowej języka, w więc celu komunikacyjnego wypowiedzi”. Moim zdaniem jest to rzecz, którą można się zajmować, ale nie ma ona specjalnie naukowego sensu. Tym bardziej, że podejście normatywne jest podejściem, które nie dostrzega całego języka. Przykładem może być fakt, że dopiero w drugiej połowie lat 90-tych XX wieku normatywiści dostrzegli, że nie istnieje jeden poziom użytkowania języka[3] – ten oficjalny, literacki, ale że istnieją poziomy inne, że inaczej się mówi, inaczej pisze, inaczej mówi się w sytuacji oficjalnej, inaczej nieoficjalnej. Powstała norma użytkowa, która jest w sumie kolejnym błędnym podejściem, bo znowu wiele faktów nie załapało się do opisów normatywnych. Ciągle nie dostrzega się bogactwa języka w jego zmianach i odmianach, a każde odstępstwo od norm albo ich przenikanie się, traktuje się jak zamach na świętości.
Język jest produktem jego użytkowników. Jeżeli większość użytkowników języka polskiego będzie mówić “przyszłem” albo “wziąść” to trzeba się z tym pogodzić, tak jak trzeba się pogodzić z tym, że Ziemia nie krąży wokół Słońca po idealnym okręgu albo że stałe fizyczne wynoszą tyle ile wynoszą. Ani jedno, ani drugie nie powoduje zmiany semantycznej, niezrozumienia, jest jedynie pewną praktyką, świadectwem zmiany, która też kieruje się pewnymi regułami. Osobiście interesuje mnie właśnie taki język, prawdziwy, żywy, a nie zapisany w słownikach czy gramatykach. One oczywiście są niezwykle pomocne i stanowią ważne dokumenty opisu języka. Jednak to nie obecność w słowniku decyduje czy dane słowo istnieje w języku czy nie. Reguły gramatyczne, spisane w nawet najgrubszej książce, nigdy nie są wyczerpujące. Żaden język nie jest absolutnie logicznym tworem bez wyjątków, zakonserwowanych zwrotów z przeszłości i kreatywnej fantazji użytkowników. Normatywność i preskryptywizm traktuję jako podejście do języka obecne w przeszłości, ale nie będące częścią obecnego naukowego podejścia. Jak czytamy w Kursie językoznawstwa ogólnego Ferdinanda de Saussure’a o podejściu normatywnym: “nie wykazuje żadnego poglądu naukowego na sam język czy też zainteresowania nim; celem jej jest jedynie podanie reguł służących do odróżnienia form poprawnych od niepoprawnych; jest to dyscyplina normatywna, daleka od czystej obserwacji, a jej punkt widzenia jest z konieczności bardzo wąski”[4].
Jedną z cech języka jest bowiem to, że ciągle się zmienia. W języku panta rhei, wszystko płynie i się zmienia. Można powiedzieć, że ciągła zmiana jest stałą w świecie lingwistyki. W tym rozumieniu język nie ewoluuje, to nie jest ukierunkowana zmiana “na lepsze” albo ku bardziej doskonałym formom. Jest po prostu inny.
Jakub Wujek, w swoim tłumaczeniu psalmu IV, tak ma w wersie drugim: “Kiedym wzywał, wysłuchał mię Bóg sprawiedliwości mojej: w uciśnieniu rozprzestrzeniłeś mi”[5]. Dzisiaj nie zrozumiemy tego zwrotu “rozprzestrzeniłeś mi”, nie używamy formy gramatycznej “kiedym wzywał” (choć ciągle ją rozumiemy). Artur Passendorfer, w wydanej w 1904 roku książce Błędy językowe broni formy “tych pleców” w opozycji do “tych plec” albo “powinien”, a nie tylko “winien”, które recenzenci pierwszego wydania uznali za błędne[6]. Zaliczył natomiast do błędów zdanie “Jutro będziemy ćwiczyć na boisku”, bo wg niego powinno być “ćwiczyć się”[7]. Ponad dwadzieścia lat później, Jan Tadeusz Wróblewski do “barbaryzmów, dziwolągów i nowotworów” zaliczy takie słowa jak ekspert, eksplozja, facet, pasażer bo wg niego powinno być kolejno biegły, wybuch, jegomość, podróżny[8]. Jego książeczka 2000 błędów językowych z 1926 pełna jest słów, które używamy na co dzień, a które wtedy starano się wytępić jako niepoprawne. Język ciągle się zmienia i to jest jego główna reguła.
Obserwacja, poznawanie tej zmiany jest fascynujące. W Polsce wszyscy znamy Bogurodzicę, najstarszą polską pieśń religijną. Czytaliśmy ją w szkole i z pomocą słowniczków staraliśmy się ją zrozumieć. Jednak jak brzmiałą ona wypowiadana w XIV wieku? A jak w XV wieku? Są to tematy, którymi naprawdę zajmuje się językoznawstwo. Dzięki temu możemy poznać przybliżoną wymowę z tamtych czasów. Pełne wersje można znaleźć na serwisie POLONA[9] czy YouTube, a tu przypomnę tylko pierwsze dwie linijki:
Bogurodzica dziewica, Bogiem sławiena Maryja,
U twego syna Gospodzina matko zwolena, Maryja!
Proces zmian, historia języka, języków jest dla mnie czymś bardzo interesującym. Może stąd też moje zainteresowanie łaciną, o której na pewno więcej opowiem w przyszłych odcinkach. Jeżeli jednak cały czas jesteśmy we wprowadzeniu, to muszę poruszyć jeszcze jedną ważną sprawę.
Język to przede wszystkim dźwięk, ewentualnie znak z języków migowych. Litery to nie dźwięki i nie zawsze oddają to, co faktycznie jest wypowiadane. Z około 6000 języków świata, jedynie niewielka część ma spuściznę piśmienną, niewiele więcej ma jakiekolwiek zasady zapisu. Nieliczne kraje ustanowiły wszelkiej maści rady językowe, które mają rozstrzygać o tym co poprawne, a co nie. Nie ma takiej rady dla języka angielskiego, nie ma dla wielu innych. Historycznie pismo istnieje bardzo krótko, bo około 5,5 tysiąca lat. Homo sapiens posługuje się językiem od przynajmniej 150 tysięcy lat[10]. Przez większość tego czasu nikt nie zapisywał słów, nikt nie konsultował się z żadną radą językową, a mimo to komunikacja była możliwa, powstawała literatura – pieśni, poezja. Homer, o ile istniał, tworzył swoją poezję bez zapisu. Iliada i Odyseja miały zostać spisane o wiele później. Nie były to też języki prymitywne. Wręcz odwrotnie. Im bardziej “cywilizowany” język, tym jest prostszy w wymowie, w gramatyce.
Na kończę pierwszy odcinek, pierwszą część. Traktuję to jako ogólne wprowadzenie, wstęp do kolejnych, które mam nadzieję będą powstawać regularnie.
Jeżeli interesują was języki i lingwistyka, to zapraszam na mój fan page Ioannes Oculus na Facebooku i do odwiedzania tego bloga.
[1] Choć np. szkoła niemiecka sugeruje istnienie dwóch odrębnych dziedzin – językoznawstwa (Sprachwissenschaft) jako dziedziny humanistycznej, a lingwistyki jako nauki ścisłej. Por. Adam Weinsber, Językoznawstwo ogólne (Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1983), przypis 1, s. 47.
[2] Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, red. Kazimierz Polański (Wrocław: Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, 2003), s. 279.
[3] Hanna Jadacka, Kultura języka polskiego. Fleksja, słowotwórstwo, składnia (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2013), s. 11.
[4] Ferdinand de Saussere, Kurs językoznawstwa ogólnego, tł. Krystyna Kasprzyk (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007), s. 27.
[5] Biblia w przekładzie księdza Jakuba Wujka z 1599 r. (Warszawa: Oficyna Wydawnicza Vocatio, 2013), s. 1017.
[6] Artur Passendorfer, Błędy językowe (Lwów: Księgarnia Polska B. Połonieckiego, 1904), s. VI.
[7] Artur Passendorfer, Błędy językowe (Lwów: Księgarnia Polska B. Połonieckiego, 1904), s. 33.
[8] Jan Tadeusz Wróblewski, 2000 błędów językowych, barbaryzmów, dziwolągów i nowotworów, ze wszystkich dzielnic Polski zebranych (Warszawa, 1926).
[9]Jacek Tlaga, “Jak czytać Bogurodzicę”, opublikowane 07/07/2017, data dostępu: 10/09/2020, http://blog.polona.pl/2017/07/jak-czytac-bogurodzice/.
[10] John McWhorter, The Power of Babel (New York: Perennial, 2003), s. 7.
Linguistic Prescriptivists Make Terrible Zoologists, źródło (data dostępu 07/02/2021): https://starkeycomics.com/2019/04/18/linguistic-prescriptivists-make-terrible-zoologists/