Wolfenstein 3D i Doom były rewolucyjne. Jednak to Heretic kiedyś przypadł mi do gustu. Miał w sobie niesamowity klimat. Może dlatego po niego dzisiaj sięgnąłem, gdy chciałem odstresować się po pracy. Kilka ruchów, kilka strzałów i pierwszy demon padł.
W Hereticu, jednej z pierwszych gier FPS i pierwszej, w której można było w dowolnej chwili używać zebranych przedmiotów, wcielamy się w Corvusa. Jest on elfem broniącym świata przed trzech Wężowych Jeźdżców – D’Sparilem. Klimat fantasy i kapitalna muzyczka tworzą niesamowity klimat. Rety, jak w to się grało! Co ja mówię (piszę)! Jak w to się gra! Znowu zwycięża miodność nad współczesnymi fajerwerkami. Dziś, gdy Diablo I dla niektórych ma słabą grafikę, piksele Heretica rażą w oczy wielu graczy. Do tego gra w małym okienku DOSBox’a. Przerażające?
Mi zajęło minutę, aby mimo tych niedogodności wejść w klimat. Zbieranie fiolek, amunicji, pokonywanie demonów. Pikselozy nawet nie zauważałem. Ta gra po prostu coś ma, choć jej konstrukcja jest bardzo prosta. Mamy do wyboru trzy epizody, w każdym dziewięć map plus jedna ukryta. W każdej należy wybić potwory z piekła rodem, zebrać artefakty i znaleźć przejście do następnej. Oczywiście można narzekać, na aż taką prostotę, podobieństwo każdej z broni, ale nawet to nie odbiera grze uroku.
Warto czasem sięgać po takie starocie, bo po prostu wciągają. Mi także dzisiaj udało się odstresować, więc zaliczyłem dodatkową korzyść. Jak kogoś ciągnie do starych gier, to wśród FPS jest to moim zdaniem pozycja obowiązkowa.
Bo stare gry w ogóle mają lepszy klimat, trudno powiedzieć dlaczego (może coraz rzadziej robią je miłośnicy, a coraz częściej korporacje?). Warcraft II jest lepszy od Warcrafta III, Starcraft od Starcrafta II, Planescape: Torment od wszystkiego innego 😉