Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka możemy dzisiaj przedstawić naszym Czytelnikom wywiad z Renatą L. Górską, której książka Błędne siostry miała niedawno swoją premierę.
Zarówno Karola z „Błędnych sióstr”, jak i Marta z wcześniejszej powieści „Za plecami anioła” zdecydowały się na życie poza granicami kraju. Czy jest to jedyna rzecz, która łączy te bohaterki z Panią, czy może zbieżności jest więcej?
Renata L. Górska: Unikam wątków autobiograficznych, toteż mam nadzieję, że bohaterki moich powieści nie mają wiele wspólnego ze mną. Oczywiście, dobrze pisać o tym, co się zna, dlatego przemycam swoje obserwacje i przemyślenia, również z życia poza Polską. Własne doświadczenia co najwyżej mnie inspirują. Miało to na przykład miejsce w przypadku Karoli z „Błędnych sióstr”, która – podobnie do mnie – cierpi na migrenę. Ta uprzykrzająca życie dolegliwość złamała opór bohaterki przed przyjazdem do Polski – do czego już mnie w żadnym razie zmuszać nie trzeba.
Akcja „Błędnych sióstr” toczy się w Karkonoszach. Dlaczego akurat tam? Czy to miejsce ma jakieś szczególne znaczenie dla Pani?
Karkonosze pokochałam w latach licealnych, podczas obozów wędrownych. Od tamtej pory wielokrotnie wracałam w ten region, choć przeważnie na krótko. Marzył mi się dłuższy pobyt, a że nie było to możliwe, niejako w zastępstwie, wysłałam tam Karolę. Nie ośmieliłam się opisać miejsc rzeczywistych, za mało znam Karkonosze, jednak zapamiętane obrazy i związane z nimi odczucia z pewnością wsparły moją fantazję.
Tytuł „Błędne siostry” pochodzi od pewnej legendy. Czy jest to autentyczne karkonoskie podanie? O czym ono mówi?
Legendę stworzyłam sama, ale przypuszczam, że gdyby istniała taka odludna, górska polana z tajemniczymi skałami pośrodku, miałaby ona swoją historię. Mojemu uroczysku nadałam nazwę Błędne Siostry z uwagi na kształt skał, jakby kręgu przycupniętych postaci oraz związanego z tym miejscem starego podania. Kiedyś ukrywały się tam prześladowane kobiety (siostry), z jakiegoś powodu wykluczone ze społeczeństwa. Ostatecznie odkryto ich schronienie i zostały zabite, jednak ich dusze błądziły tam nadal, niekiedy przybierając postać saren.
Jaką rolę odgrywa ta legenda w powieści?
Splata współczesne wydarzenia z tajemnicami z przeszłości. Ponadto legendarne Błędne Siostry symbolizują powikłane losy bohaterki i jej siostry. Ich życie do pewnego stopnia również jest błądzeniem.
W ostatnich latach w polskiej literaturze roi się od bohaterek, które uciekają od piętrzących się w ich życiu problemów, i w nowym otoczeniu, zazwyczaj w „pięknych okolicznościach przyrody”, układają sobie życie na nowo, odnajdują spokój i harmonię oraz spotykają prawdziwą miłość. Co odróżnia „Błędne siostry” od tego dobrze znanego już czytelnikom schematu?
Należałoby może najpierw zadać sobie pytanie, dlaczego ten „schemat” cieszy się takim powodzeniem. Otóż uważam, że w każdym z nas, a zwłaszcza u osób ze sporym bagażem przeżyć, budzi się czasem tęsknota za nowym początkiem. Czyż nie byłoby pięknie móc zacząć raz jeszcze, z całkowicie czystym kontem, bez żadnych obciążeń? Albo właśnie im na przekór odkurzyć stare marzenia i odważnie podążyć ku ich spełnieniu? Nie widzę nic złego w fakcie powielania tej tematyki. Takie książki dodają wiary, że póki żyjemy wszystko jest możliwe.
Wracając do „Błędnych sióstr”, oczywiście ja również uległam pokusie, by dać mojej bohaterce szansę na zmianę swojego życia. Karola jednak nie szuka miłości, a ku swojej karkonoskiej przygodzie została popchnięta niemal na siłę. Nie ma dużych oczekiwań ani nie snuje nierealnych planów, a wręcz musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. W pozornej oazie spokoju pojawiają się intruzi, bolesne wspomnienia i tajemnice, które domagają się rozwikłania. Nie wszystko jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka – nawet, jeśli jest kobieta i mężczyzna, a dookoła „piękne okoliczności przyrody”.
Swoje powieści adresuje Pani głównie do kobiet. Czy chciałaby Pani sprawdzić się w jakimś innym gatunku?
Nęci mnie „kryminał obyczajowy” względnie powieść z dreszczykiem, ale na razie mam tylko mgliste idee, które albo nabiorą konturów, albo rozpłyną się w zapomnieniu. Co do innych gatunków – mierz siły na zamiary! Obecnie wątpię, aby wyszła mi dobra powieść wojenna, polityczna lub fantastyczno-naukowa, a przede wszystkim, czy miałabym przyjemność w ich tworzeniu. Świat kobiecy jest mi dużo bliższy i bardzo chętnie piszę dla kobiet. Niekoniecznie jednak musi być to typowy romans.
Skąd czerpie Pani pomysły na swoje powieści?
Coraz mocniej skłaniam się ku temu – parafrazując Kubusia Puchatka, że to one nas łapią. Początkową inspirację stanowić może wszystko – jakiś dom z duszą, który mnie zauroczył, zauważona scenka, oryginalny przedmiot, fotografia. To „coś” przemawia do mnie, pobudza fantazję, prosi o dopisanie historii, która powstaje potem ze strony na stronę, nierzadko zaskakując mnie swoimi zwrotami. Czasami odnoszę wrażenie, że tracę nad tym kontrolę, a powieść zaczyna żyć własnym życiem. Na tym etapie pisania pomysły rodzą się bezpośrednio pod piórem (pod klawiaturą). Jeśli ich brakuje, jest to dla mnie znakiem, aby zrobić sobie przerwę i „pójść tam, gdzie one mogłyby cię znaleźć“.
Czytelnictwo w Polsce od lat utrzymuje się na bardzo niskim poziomie. Jak Pani myśli, co jest tego przyczyną i co Pani zdaniem można by zrobić, aby poprawić tę sytuację?
Chciałabym znać odpowiedź na te pytania, niestety, mogę tylko spekulować. Z moich obserwacji wynika, że ludzie albo nie czytają wcale, albo bardzo dużo. Statystycznie niski poziom czytania po części jest zapewne wynikiem obecnego stylu życia, pośpiesznego i konsumpcyjnego, nie sprzyjającego skupieniu, a w którym te resztki wolnego czasu, jakie ma się do dyspozycji, pochłania telewizja i Internet bądź atrakcje związane z kultem ciała. Po części winny mógł być także dobór lektur szkolnych, które zamiast zachęcać do czytania – zniechęcały do tego całe generacje młodzieży. Nie bez znaczenia są również coraz wyższe ceny książek. Sytuację może poprawić tylko uświadamianie ludziom, a najlepiej każdemu z osobna, jak ważne jest czytanie. Mam wrażenie, że problem został zauważony i coraz więcej robi się w tym kierunku, cieszą liczne akcje medialne. Optymalne byłyby wsparcie ze strony państwa, niższe podatki na książki, większe dotacje dla bibliotek publicznych. Uważam jednak, że najważniejsze są podstawy, a zatem, już małe dzieci należy przyzwyczajać do czytania, rozpalać u nich miłość do książek. Rola rodziców jest tu nieoceniona, również w dawaniu przykładu.
Materiał wydawnictwa Prószyński Media