Całość jest cytatem z ksera dokumentu, który mam w posiadaniu.
Franciszek Reichardt de Reichardsperg (senior) i jego żona Józefina Rapalska, która pochodziła z Pesztu to nasi przodkowie. Rodzina Reichardów pochodziła z Austro-Węgier, byli w niej głównie wojskowi. Sygnowali się herbem nadanym po 1790 roku (do 1790 roku tylko 3 róże) w pełnym wizerunku: po trzy róże i lew na przeciwległych polach. Pisownia jest różna, na metryce Józefa Kisielewskiego jest pisane nazwisko “Reichardt”. Na fotografii rodziny Reichardtów jest bardzo dużo węgierskich imion oraz nazw miejscowości. Franciszek był Dyrektorem Lasów u hr Potockiego w Łańcucie. Początkowo mieszkał z rodziną w Dąbrówkach w domu służbowym. Jest to drewniany dworek w centrum Dąbrówek, naprzeciw “domu z kolumnami” po prawej stronie jak jedzie się od Rakszawy. Nieco dalej, na skraju lasu figura św. Józefa z napisem JRR 1899. Jest to wotum dziękczynne Józefiny Reichardowej z uratowanie jej rodziny od zarazy cholery. Po wielu latach pracy i zamieszkiwania na Dąbrówkach, gdzie urodziły się dzieci, np. Zofia, być może, że córki Zofii też, wybudował w Łańcucie dom – willę na owe czasu bardzo nowoczesną, obszerną z wieżyczką podobną w kształcie do wieży kościoła farnego z Łańcuta. Były w tym domu wszelkie udogodnienia, np. winda z kuchni do jadalni. Dziś jest tam urząd podatkowy – jest to posesja za starostwem, po lewej stronie ulicy Rzeszowskiej, jadąc z Łańcuta, granicząca z ulicą Tkacką. Reichardowie szczególnie stary Franciszek pragnął, aby ten dom był wianem dla dzieci i wnuków. Tak się jednak nie stało. Po jego śmierci sprzedano dom Potockiego. W domu Kisielewskich jest dokument, w którym Aleksander zobowiązuje się spłacić małoletnie Wandę i Łucję jako spadkobierczynie Zofii. Znowuż też słyszałam, że pieniędzy potrzebowała Bogumiła aby ratować swoją Fabrykę. Franciszek i Józefina umarli razem. Anna Kisielewska wiele razy słyszała opowieści o starych Reichardach pielęgniarki i akuszerki, niejakiej Teichmanowej, która mieszkała zaraz koło nas (na ul. Jagiellońskiej) i zachodziła aby popatrzeć na fotografie. Te opowieści były o planach i manierach “Starego”, a takie to, że gdy wynoszono z domu trumnę ze zwłokami Franciszka w 1912, właśnie umierała Józefina i Teichmanowa ją pielęgnowała. Czasem ktoś mówi, że ten dom był Potockiego, nie!, on został upaństwowiony owszem po 45, ale na pewno był własnością Reichardów. “Starych” pochowano w grobowcu na starej części cmentarza w Łańcucie, przy głównej alejce, po prawej stronie, duża smukła kaplica, o ładnych wąskich drzwiach za kratą, u góru bardzo już nieczytelny napis “Boże bądź miłościw”. W tej kaplicy odprawiano zawsze Msze św., dotąd chyba, dokąd żyła Wanda Reichardowa (do 70tych lat), synowa “Starych” (z domu “Nad Stawem”. Należy też pamiętać, że grobowiec ten i kaplica na pewno są Reichardów, a nie Kahanych, czyli rodziny sławnego “Sambry”[nieczyt. – Jan Oko] Kahanego (“Bez ręki”) bohatera powstania styczniowego, ojca czy dziadka “Wandy znad Stawu”. W tym grobowcu leżą: Franciszek i Józefina Reichardowie, ich córka Zofia Wyrzych, ich wnuczka Walunia Wyrzykówna, ich wnuczka Wanda Kisielewska, ich synowa Franciszkowa – Wanda Reichardowa, oraz siostra Wandy Krokowska (ponoć na schodach leży trumna). Klucze od kaplicy miał i pewnie ma p. Krokowski z Rzeszowa. Wanda Reichardowa, synowa najstarszego Franciszka (juniora) przepisała po śmierci cały majątek na siebie i potem zapisała na swoje siostry.
Stary Franciszek miał potężną bibliotekę (unikat) o tematyce leśno – myśliwskiej. Pisano o niej w czasopiśmie leśników “Las Polski” – “Co się stało z biblioteką Fr. Reicharda”. Pewnie “poszła” razem z domem do Potockiego. Rzekomo były te zbiory w Julinie, ale chyba za hr. Potockiego. Po wojnie pewnie je zabrał ze sobą.
U nas w domu są zdjęcia Franciszków. “Stary” był surowy. Pewna starsza pani wspominała swoje gimnazjalne czasy (właściwie była w Seminarium Nauczycielskim ss Boromeuszek, na ul. Grunwaldzkiej), kiedy ich nauczycielka przestrzegała aby “nie opierały się o ławkę p. Reicharda, bo on tego nie lubi”. Mieli pięcioro dzieci Franciszka (1), Zofię (2), Stefana (4), Bogumiłę (3), Aleksandra (5).
Na klepsydrze po jego śmierci: ” em. Dyrektor lasów Ordynacji Łańcuckiej”
Witaj!! Z wielkim zainteresowaniem czytałem ten dokument, gdyż od niedawna zacząłem poszukiwać śladów przeszłości mojej rodziny i bardzo ucieszyłem się faktami tam zawartymi. Nazywam się Krzysztof Kisielewski, moim ojcem był Jan, dziadkiem Henryk, a babką Wanda, z domu Wyrzyk. Niezmiernie ciekawi mnie kto był autorem tego tekstu i czy masz może więcej podobnych dokumentów? Teraz wiem, że miejsca tam opisane i groby, które odnajdę muszę koniecznie odwiedzić. Pozdrawiam serdecznie.