Maria Krasowska to młoda i początkująca autorka, która właśnie, za sprawą wydawnictwa SQN, wydała swoją drugą w karierze książkę. Opowieść o nastolatku i duchach wydaje się na pierwszy rzut oka dość banalna, ale czy jest tak naprawdę?
Bohaterem książki jest młody Danny Moon, któremu na pierwszy rzut oka w życiu nic nie brakuje. Jego nieprzyzwoicie bogaci rodzice są cenionymi w świecie archeologami, przez co chłopak dużo podróżuje, nie chodzi do szkoły i ciągle zajada się czekoladą. Jego dziecięcą pasją jest gra w Monopoly, z którą nie rozstaje się nigdy. Przez nieposłuszeństwo względem jednej z prywatnych nauczycielek Danny trafia do Polski, do wujostwa i pięciu kuzynek. Któregoś dnia spotyka na strychu tajemniczego brodacza w kapeluszu.Okazuje się, że chłopak posiada dar widzenia duchów. Wkrótce razem z Anetą, najfajniejszą z jego kuzynek, będą zmuszeni stanąć naprzeciwko niebezpiecznemu biznesmenowi, który wykorzystuje duchy do niecnych celów.
Mimo że nie mam już kilkunastu lat, lubię sięgać od czasu do czasu po książki dla młodzieży. Czasem potrzebuje jakieś prostej, fajnej i barwnej historii by po prostu poczuć czystą radość z czytania. Ostatnimi czasy bardzo miło było mi wrócić do cyklu Drugi Krąg Ewy Białołęckiej. Na bieżąco śledzę także poczynania Anny Kańtoch w jej młodzieżowej serii o Ninie, która jest po prostu genialna i którą z pewnością będę polecał każdemu początkującemu czytelnikowi. Do Bandy niematerialnych szaleńców podchodziłem bardzo pozytywnie, niezwykle ciekawa oprawa i zachęcający opis dawał mi ogromne nadzieję na dobrą książkę. Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna.
Nie czytałem debiutanckiej powieści Marii Krasowskiej, nie mam więc też jakiegoś pomocniczego porównania, ale widzę, że autorka radzi sobie z umiejętnością opowiadania historii. Piszę fajnie, lekko, prosto — właśnie tak, aby przebrnąć przez książkę błyskawicznie, bez przeszkód. Jednak jeśli chodzi o sam pomysł na fabułę, bohaterów, to jest słabo. Książka jest dość schematyczna a główny bohater Danny jest chłopcem, który strasznie mnie denerwował swoim zachowaniem; fascynacja grą w Monopoly na każdym kroku i faktem, że pożera czekoladę w ilościach hurtowych. Było to coś nienaturalnego i nużącego. Cała historia też jest dość przewidywalna, szczerze mówiąc nie podobała mi się. Chciałbym aby moje dziecko czytało jednak coś ambitniejszego.
Banda niematerialnych szaleńców to książką przede wszystkim dla młodych odbiorców. Beztroski nastolatek i wszechobecne duchy mogą się podobać, ale obawiam się, że będzie to rozrywka mało wartościowa.