Dawno nie miałem w rękach antologii opowiadań, więc pojawienie się na rynku pracy zbiorowej, sygnowanej takimi nazwiskami jak Gołkowski, Komuda, Białołęcka, Szmidt czy Kołodziejczak od razu zwróciły mocno moją uwagę. W dodatku całkiem intrygujący tytuł w połączeniu z fajnie zaprojektowaną okładką — spójną z inną, bardzo dobrze przeze mnie przyjętą antologią Na nocnej zmianie — musi dać w teorii pozytywny efekt. W rzeczywistości nie jest inaczej!
Białołęcka — pierwsza dama polskiej fantastyki, twórczyni znakomitych Kronik Drugiego Kręgu, “stara wyjadaczka” gatunku. Komuda — specjalista od Rzeczpospolitej Szlacheckiej współgrającej gdzieś w tle z fantastyką. Gołkowski, który bardzo szybko i brutalnie podbił serca fanów postapo, niezwykle płodny autor, który aktualnie bierze się za pokaźny cykl fantasy. Jadowska — autorka, która ma na swoim koncie bogato rozbudowany świat polskiego urban fantasy. Podlewski, o którym ostatnio głośno za sprawą niezwykle optymistycznie przyjętej sagi science fiction Głębia. Kołodziejczak — wykreował swój własny, oryginalny świat SF w polskich realiach, za co został bardzo dobrze przyjęty przez krytyków. Robert J. Szmidt — pierwszy twórca postapo w Polsce, aktualnie w trakcie pisania kolejnych części świetnej space opery. Bartek Biedrzycki oraz Krzysiek Haladyn — pisarze zasilający niezwykle obszerną i rozreklamowaną serię Fabryczna Zona. Prócz tego: Atamańczuk, który ma swoim koncie kilka mniej znanych mi dzieł, Abramowski — który debiutował w poprzedniej, wspominanej przeze mnie już antologii Na nocnej zmianie, oraz debiutant, Hubert Olkowski (historii całej trójcy byłem ciekaw najbardziej ze względu na to, że nie wiedziałem czego się spodziewać). 12 autorów. 12 całkowicie odmiennych światów. Motyw przewodni wszystkich tekstów? Idiotyzm ludzki — prosty, zwyczajny, nieunikniony w codziennym życiu. Co wyszło z tej wybuchowej mieszanki?
Strasznie lubię antologie, a dawno nie miałem okazji wziąć jakiejkolwiek do ręki. I tu z pomocą znowu przyszła Fabryka Słów częstując mnie naprawdę dobrym zbiorem tekstów. Chociaż po nazwiskach, jakie możemy znaleźć w środku trudno, aby było inaczej! Jednakże jak w każdym zbiorze opowiadań trzeba by wyłonić teksty gorsze bądź lepsze. Tutaj było mi naprawdę trudno, chociażby z tego względu, że temat jakiego podjęli się pisarze był przeogromnie rozległy, dający mnóstwo możliwości interpretacji no i także owi pisarze stworzyli paletę różnorakich światów, co też utrudniło werdykt. Aneta Jadowska ze swoim tytułowym tekstem wypadła o dziwo bardzo średniawo. Ot co, prosta historia, którą może i szybko się czytało, ale która nie wyróżniała się specjalnie na tle innych. Była szybkim wstępem do całości, która okazuje się, idąc dalej i dalej, coraz lepsza. Garażowy skrzat Białołęckiej to już fajna, magiczna opowieść, zabawna, lekka, napisana naprawdę znakomicie. Doświadczenie autorki stworzyło z prostego pomysłu całkiem ciekawe opowiadanko, które, chociaż całkowicie inne fabularnie, skojarzyło mi się z młodością i lekturą Harry’ego Pottera. Następnie przyszedł czas na Szmidta, na którego opowiadanie czekałem chyba najbardziej. Autor jest mi bliski za sprawą wszystkich postapo wydanych przez FS. Wyszło nieźle, pomysł naprawdę oryginalny, mało realny w dzisiejszych czasach, aczkolwiek jestem strasznie ciekaw takiego eksperymentu, jaki wymyślił Pan Robert. Zmierzch nad Weroną to opowieść, nad którą siedziałem dość długo. Nie tylko przez to, że jest najobszerniejsza ze wszystkich, ale także ze względu na trudny język. Lubię Kołodziejczaka, jednakże jego opowiadanie w moim odczuciu wyszło chyba najsłabiej z całości, może dlatego, że tematyka kompletnie mi nie odpowiadała. Tuż obok uplasował się Biedrzycki ze swoim tekstem. Autor przedstawił historię “z Zony wziętą”, co z początku wydało mi się zachęcające, jednakże wykonanie uplasowało tekst na dolnych pozycjach mojego rankingu. Nie pasowała mi pierwszoosobowa narracja i sposób, w jaki bohater opisuje rzeczywistość. Tekst czytało się ciężko. Na uwagę zasługuje Gołkowski, który celowo bądź całkiem przypadkiem, stworzył historię rodem z opowiadań bezjakubowych Andrzeja Pilipiuka. Bohater musi zmierzyć się z trudami przeszłości i wojenną tajemnicą, która uosabia się w postaci prawdziwych demonów. Jeden z lepszych tekstów, głównie za sprawą sporej ilości akcji w mało objętościowym opowiadaniu. Pozostali twórcy trzymają także równy, solidny poziom. Podlewski ze swoim światem Głębi, Haladyn opisujący Polskę po katastrofie atomowej, Komuda z tekstem, który pozwala bardzo optymistycznie spoglądać na premierę jego najnowszej książki fantasy. Abramowski, Olkowski, Atamańczuk — bardzo dobrze napisane opowieści, solidne, przemyślane. Brawo.
Podsumowując: nie pozostaje mi nic innego, jak polecić książkę każdemu, kto umiłował sobie krótkie formy literackie. Jest to naprawdę kawał dobrej antologii z próbkami możliwości jednych z najbardziej znanych i cenionych autorów polskiej sceny fantastyki. Idiota Skończony to wizytówka każdego z twórców, która bezapelacyjnie zachęca do kupna ich pełnowymiarowych serii czy powieści.