Tajemnice alchemiczne, przebiegli szpiedzy, tajne organizacje, miłosne intrygi, przerażające morderstwa, okrutne potyczki… a wszystko to ukazane w magicznym świecie XX wiecznego Wilna. Jak wypada debiut Tapinasa na naszym, polskim rynku?
Nie mam sporego doświadczenia w dziedzinie cyber punku, książki tego gatunku czytam naprawdę sporadycznie. Średnio odpowiada mi taki rodzaj fantastyki, aczkolwiek gdzieś w pamięci ciągle mam trylogię Marka Hoddera Burton i Swinburne, która dosłownie mnie pochłonęła i której wciąż jestem pod wrażeniem. Co jakiś czas sięgam, bardziej z braku laku niż ciekawości, po różne nowości i właśnie tak było z książką Wilcza Godzina Andriusa Tapinasa. Pewnie jesteście ciekawi, jak moje wrażenia?
Akcja powieści dzieje się w Wilnie A.D. 1905. Wynalazek alchemików z Uniwersytetu Wileńskiego wywrócił życie w Europie do góry nogami. Teraz między miastami Aliansu latają potężne sterowce, po ulicach jeżdżą karety parowe, porządku pilnują golemy, a mechanicy konstruują automatony. Wilno wyrwało się ze szponów Imperium Rosyjskiego i stało się wolnym miastem — ośrodkiem postępu, nauki i mistyki. A teraz grozi mu niebezpieczeństwo.
Autor książki wyraźnie dopracował cały swój wykreowany świat w każdym calu. Jego XX-wieczne, steampunkowe Wilno wyraźnie musiało grać w powieści pierwsze skrzypce — i tak właśnie też się dzieję. Jednak w jakimś stopniu wpływa to też na jakość fabuły oraz bohaterów. Nie mamy tutaj jakoś szczególnie dominujących postaci, przechodzimy z miejsca na miejsce raz poznając niebezpiecznego szpiega, raz będąc na dworze księcia, kolejny raz zaś kroczymy z legatem Srebro… Trzecioosobowa narracja na pewno temu sprzyja, dzięki niej autor łatwiej przemieszcza się w coraz to nowe miejsca, jest swego rodzaju obserwatorem, który pokazuje czytelnikowi krok po kroku dzieje miasta. W książce znajdziemy sporo opisów, szczegółów, mamy nawet dołączoną mapę Wilna i Słowniczek na końcu, który skrupulatnie opisuje nieznane nam terminy. Brakuje mi jednak mimo wszystko przemyślanej fabuły, jakiegoś głównego wątku, motywu przewodniego. Jest bogato jeśli chodzi o treść, ale mało interesująco.
Książka, jak się okazuje po reeserchu w sieci, jest pierwszym tomem trylogii Steam and Stone. Na okładce ani wewnątrz nie dostajemy jednak o tym żadnych informacji. Oprawa wydawnictwa jak najbardziej na plus, niemniej jeśli chodzi o wnętrze, kolejny raz doskwiera mi czcionka, która dla mnie jest zbyt mała i zbyt męcząca. Powieść jest na pewno klimatyczna, na swój sposób mroczna. Wkroczenie w XX wiek przedstawia dosyć brutalnie, aczkolwiek jest to krok jak najbardziej potrzebny i owocujący na przyszłość wieloma technicznymi rozwiązaniami. To wybuch kreatywności ówczesnej ludzkości, jednak jak wiemy, każdy sukces niesie za sobą ofiary. Wilcza Godzina jest dziełem średnim, ciekawie napisanym, jednak pozbawionym dla mnie “tego czegoś”, co pozwala czytelnikowi wkręcić się w opowieść i czerpać z niej radość. Osobiście szczerze się zastanowię, zanim sięgnę po kolejną książkę Tapinasa.
Właśnie jestem w połowie książki i szczerze mówiąc mam bardzo podobne odczucia:) Ale zobaczymy co będzie później!
Nigdy nie czytałam takiego gatunku literatury. Bardzo lubię Wilno, byłam kilka razy więc i może na książkę się skuszę ☺️
Mi osobiście książka średnio przypadła do gustu, mam w miarę podobne zdanie 🙁 Szkoda, bo początek był obiecujący!