Czy matematyka jest interesująca? Zdania na ten temat są podzielone (i przeważnie w dużej mierze zależą od naszych wspomnień z lat szkolnych). A matematycy – czy ich życie jest ciekawe? Książka Mariusza Urbanka „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna” prezentuje zaskakujące biografie najwybitniejszych polskich matematyków, którzy zdobyli światową sławę. Historie twórców Księgi Szkockiej, autorów znaczących odkryć naukowych (w tym jednego z konstruktorów bomby atomowej) czyta się z zainteresowaniem, a obfitujący w anegdoty i barwne wspomnienia styl autora sprawia, że trudno oderwać się od lektury.
Dziwne losy polskich matematyków – legenda lwowskiej szkoły matematycznej
Po raz pierwszy o „Genialnych…” Mariusza Urbanka usłyszałam podczas rozmowy z pewnym profesorem matematyki. Półżartem polecił mi książkę jako źródło przedstawiające osobliwy typ człowieka, który poświęcił się badaniu królowej nauk. Nie ma tam wiele o matematyce – stwierdził – ale jest całkiem sporo o matematykach… Odetchnęłam z ulgą myśląc o tym, że nie będę się musiała przedzierać przez niezrozumiałe dla humanistki wzory i twierdzenia. Po lekturze muszę przyznać jedno: historie znakomitych polskich uczonych ze szkoły lwowskiej z pewnością zainteresują nie tylko matematyków. Zwłaszcza, że „Genialni….” to znacznie więcej, niż zbiór anegdot o rozkojarzonych profesorach. To także solidny fragment historii – historii Lwowa, polskich uniwersytetów, rozwoju nauki i politycznych komplikacji w jej uprawianiu w burzliwym XX wieku. Ale przede wszystkim to opowieść o niezwykłych ludziach, którzy poznali się przypadkiem, a ich niekończące się rozmowy stały się inspiracją do powstania nowych dziedzin matematyki i wpłynęły na współczesny kształt tej nauki.
Autor koncentruje się głównie na czterech postaciach, przeplatając w narracji ich biografie oparte na wielu źródłach – często na wspomnieniach im współczesnych i korespondencji. Poznajemy eleganckiego Hugona Steinhausa o arystokratycznych manierach i celnym dowcipie, nonszalanckiego Stefana Banacha, geniusza, który został profesorem, choć skończył tylko dwa lata studiów, Stanisława Ulama, który trafił do Los Alamos jako jeden z konstruktorów bomby atomowej oraz Stanisława Mazura – wyznawcę romantycznego komunizmu, którego do publikowania prac trzeba było skłaniać podstępem.
Wszystko zaczęło się właściwie przypadkiem: 17 lipca 1935 roku żona Stefana Banacha, wybitnego matematyka, przyniosła do kawiarni Szkockiej, gdzie spotykali się uczeni z Uniwersytetu Jana Kazimierza, gruby zeszyt. Jak relacjonuje Mariusz Urbanek, płatniczy tego przybytku „miał go wydawać każdemu matematykowi, który chciałby w nim zapisać problem (…) do rozwiązania, zagadnienie do przemyślenia przez innych, albo samemu pochwalić się uzyskanym wynikiem. Interes był podwójny. Matematycy przestali bazgrać po marmurowych blatach stolików w kawiarni Szkockiej, a skomplikowane dowody przestały w końcu ginąć pod ścierkami sprzątaczek”. Zeszyt szybko zaczął się zapełniać zadaniami wpisywanymi przez najtęższe głowy polskiej matematyki, wkrótce pojawiły się też obietnice nagród za rozwiązanie problemu – mogła to być np. butelka wina, kilogram bekonu albo… żywa gęś. Tak powstała legendarna Księga Szkocka, do której z czasem dopisywali się wybitni uczeni różnych narodowości. Niektóre zadania do dziś czekają na rozwiązanie. Z grupy pasjonatów matematyki narodziło się środowisko, nazwane później lwowską szkołą matematyczną.
Wielkim atutem książki jest starannie odmalowane tło obyczajowe i historyczne – od obrazów barwnego międzywojennego Lwowa, przez tragiczne czasy okupacji, w tym przytoczoną przez świadków relację z wymordowania przez nazistów wielu znakomitych uczonych, po zmaganie się z komunistyczną rzeczywistością w Polsce i napiętą atmosferą tajnej bazy w Los Alamos (w przypadku Stanisława Ulama) podczas wyścigu zbrojeń. Zabawne anegdoty o matematykach przeplatają się z rozterkami natury politycznej i moralnej, a wszystko razem pozwala zobaczyć bohaterów książki jako pełnowymiarowe postacie, nie zaś tylko sylwetki z encyklopedii. Kilka zamieszczonych zdjęć przywołuje klimat opisywanych wydarzeń (choć moim zdaniem mogłoby być ich więcej). Czytelnik zainteresowany tematem na końcu książki znajdzie obszerną bibliografię, zawierającą wiele wspomnień o wybitnych uczonych, notowanych przez im współczesnych. „Genialnych. Lwowską szkołę matematyczną” polecam i miłośnikom nauk ścisłych, i humanistom; każdy znajdzie tam coś dla siebie.