Po znakomicie przyjętej Fabrycznej Zonie, Fabryka Słów postanowiła iść w kierunku całych tematycznych, książkowych serii. Myślę, że to fajny ruch ze strony wydawnictwa. Jestem jego miłośnikiem prawie od początku i strasznie lubię zarówno to, jaką treść wydają, jak też w jaki sposób i w jakiej oprawie to czynią. Nie skłamię twierdząc, że książki tego fantastycznego wydawnictwa zawsze cieszą oko! Tym razem nadszedł czas na gatunek, którego w sumie zawsze w szeregach Fabryki było mało. Mowa oczywiście o science-fiction. Fabryczną Galaktykę otwiera Marko Kloos ze swoim militarnym Poborem.
Marko Kloos jest powieściopisarzem, dziennikarzem i nieopłacanym służącym dwójki małych dzieci. Pisze przede wszystkim science-fiction i fantasy, ponieważ sam uwielbia je czytać. Bywał również żołnierzem, służył w wojsku RFN jako młodszy podoficer w 1989 roku. Był też księgarzem, dokerem, robotem z działu obsługi technicznej i administratorem sieci w korporacji. Urodził się w Niemczech, lecz teraz mieszka z żoną i dwójką dzieci w amerykańskim stanie New Hampshire. Ich kwatera główna, Mroźny Zamek, strzeżona jest przez wędrowną sforę jamników.
Mamy rok 2018 a Wspólnota Północnoamerykańska trzeszczy w szwach. Dla pasożytniczych nierobów pokroju Andrew Graysona są tylko dwie drogi, żeby wyrwać się z zarobaczonych, pełnych przemocy bloków socjalnych, gdzie dzienna racja żywieniowa to marne dwa tysiące kalorii smakujące jak papier przetworzonej soi: można albo łudzić się nadzieją na wygraną w loterii i otrzymanie biletu do jednej z pozaziemskich kolonii, albo się zaciągnąć. Wybór jest prosty: mrzonki na bok, kalkulacja przodem. Andrew zaciąga się do sił zbrojnych, skuszony prawdziwym żarciem, pensją z emeryturą i możliwością wyrwania się z Ziemi. Ale szybko po rozpoczęciu kariery pełny oczekiwań i roszczeń Andy odkrywa, że dobre jedzenie i przyzwoita opieka medyczna słono kosztują… a nawet zasiedlona galaktyka skrywa o wiele większe niebezpieczeństwa, niż wojskowa biurokracja albo rządzące slumsami gangi.
Osoby, które obawiają się książek oznaczonych jako militarne, wojenne SF, tak naprawdę w tym wypadku powinni dać Poborowi duży margines zaufania. Mimo że powieść widnieje pod takim szyldem, naprawdę jest napisana bardzo przyjemnie, zwięźle i lekko. Fabuła faktycznie dotyczy wojny i wojska w każdym możliwym aspekcie, a na kartach powieści aż roi się od potyczek, walk batalionów czy zwykłej wojskowej rywalizacji, to jest to skonstruowane w naprawdę sprawny sposób. W środku nie znajdziemy zbędnych opisów z życia żołnierzy, rozciągających się na kilka stron zasad działania danej broni, czy nużących opowieści o taktyce wojsk. Fabuła jest naprawdę zwięzła, autor umiejętnie obrazuje ważne epizody z życia głównego bohatera poświęcając im ani za mało, ani za dużo miejsca. Przez to właśnie książkę czyta się niezwykle płynnie i ciekawie.
Trochę nie gra mi postać Andrewa Graysona. Na moje oko jest on sam w sobie trochę nieokreślony. W opisie czytamy, że chłopak jest “pasożytniczym nierobem”, lecz w sumie jego byt przecież nie jest zależny od niego, także z góry jest oceniony zbyt pochopnie. Poza tym na początku lektury można odnieść wrażenie, że w gruncie rzeczy jest to dobry człowiek, który znalazł się po prostu w trudnym otoczeniu. Nie jest też ukazany jako silny charakter, choć podczas szkolenia daje radę w końcu trafiając przecież do jednego z cięższych przydziałów. Jego chęć wyrwania się z dotychczasowego życia jest przecież bardzo silna, a jednak nie boi się wymykać na nocne schadzki z dziewczyną, mimo że to “cholernie niebezpieczne dla jego przyszłości w wojsku”. Fajnie opisane są jego losy, niemniej nieco słabiej jego charakter i to, jaką jest osobą. Przez to bohater wydawał mi się nieco bezbarwny, ale to tylko moje odczucie, które znacząco nie wpływa na całą lekturę. Ta z kolei ratuje się naprawdę umiejętnym i ciekawym prowadzeniem rozwoju sytuacji.
Wydaje mi się, że książka jest dobrym otwarciem nowej serii Fabryki Słów, bo z pewnością zyska sobie wielu fanów nawet wśród czytelników, którzy nie do końca są przekonani do SF. Sam w sumie zaliczam siebie do takiej grupy. Mam nadzieję, że cała Fabryczna Galaktyka będzie rozwijała się równie szybko co Zona, ale też mam nadzieję, że ta druga przez to nie ucierpi. Czekam zatem na dalsze losy Andy’ego i polecam każdemu, kto lubi książki, w których naprawdę dużo się dzieje!
[…] Kocham Książki, że powoli przekonuję się do nurtu science fiction. Niezwykle podobał mi się Pobór, który otwiera nową serię Fabryki Słów — Fabryczna Galaktyka! Już więc myślałem, że […]
[…] serię książek na miarę Fabrycznej Zony. Niedawno światło dzienne ujrzała powieść Pobór, która otwiera cykl Frontlines, poświęcony literaturze science fiction, czyli nurtowi, którego […]