Danka Braun (pseudonim) — ma mentalnie dwadzieścia lat mniej niż wskazuje na to metryka, dwóch przystojnych synów i męża — wciąż tego samego. Uwielbia czytać, oglądać „Gotowe na wszystko”, rozwiązywać krzyżówki. Prasuje męskie koszule i oblicza podatki (prowadzi z mężem biuro rachunkowe). Pomiędzy codziennymi czynnościami znajduje czas na pisanie. Urodziła się w Olkuszu, lecz od lat mieszka w Krakowie.
Autorka ma na swoim koncie już kilka książek obyczajowych, które podbiły serca czytelniczek w całej Polsce. Historie z życia wzięte okraszone nutką erotyzmu czy romansu to temat chwytliwy wśród współczesnych kobiet. Tym razem Danka Braun wkracza w nieco inny świat, bo lekko kryminalny. Do ekskluzywnego hotelu pod Jasłem przyjeżdża na urlop grupka znajomych. Wśród gości jest Robert Orłowski z rodziną, oraz — słynąca z miłosnych podbojów piękna i młoda lekarka — Anka Sosnowska, której towarzyszy narzeczony i jego szesnastoletni syn, Patryk. W hotelu zaczynają się dziać zdumiewające rzeczy. Anka znajduje w torebce martwą mysz, a w łóżku ucięty łeb psa. Kilka dni później dochodzi do morderstwa. Podejrzanym jest syn Roberta Orłowskiego. Ojciec rozpoczyna prywatne śledztwo aby poznać prawdę. Wkrótce morderca uderza ponownie…
W sumie nie skusiłbym się na książkę, gdyby nie ciekawy opis z tylnej części okładki informujący, że będzie krwawo i dziwacznie. Lektura wydawała mi się istnie kobieca, zwłaszcza, że sam obracam się raczej ściśle w nurcie fantastyki. Pomyślałem, że książka będzie dobrym przerywnikiem innych lektur, czymś w rodzaju odpoczęcia od „rutyny”. Muszę przyznać, że w gruncie rzeczy zabieg ten się udał, bo Zabójczy urok blondynki to bardzo przyjemna lektura, którą czyta się niezwykle szybko. Generalnie wątek kryminalny, chociaż pomysłowo udany, nie jest jakoś szczególnie intrygujący. Autorka skupia się bardziej na swoich bohaterach, ich perypetiach miłosnych oraz intrygach. W dodatku wszystko okraszone jest swego rodzaju dystansem i humorem, przez co książkowe morderstwa nie budzą w czytelniku szczególnych emocji. Całość odbieram bardziej jako swoista grę charakterów i próbę, kto komu i na ile ufa. To trochę taki ironiczny obraz ludzkich słabości czy też podkreślenie cech uważanych za stereotypowe w dzisiejszym świecie bogaczy: chciwości, przebiegłości i udawanej skruchy.
Moją przygodę z książką uważam za udaną, chociaż nie jest to lektura specjalnie wymagająca. Powiedziałbym bardziej, że luźne czytadło, przez które człowiek przejdzie i zwyczajnie zapomni. Niemniej polecam jako rozrywkę na któryś z dłuższych, jesiennych wieczorów.