Robert Cichowlas oraz Łukasz Radecki to autorzy dobrze znani na polskiej scenie horroru. Ich opowiadania często goszczą w antologiach opowiadań grozy, sami także tworzą liczne powieści, chociaż jeśli chodzi o Cichowlasa, ten zdecydowanie więcej tworzy w duecie. Obaj Panowie mieli okazję pisać już razem w przypadku książki Pradawne zło, którą także miałem przyjemność czytać i zrecenzować na tym portalu. Muszę przyznać, że autorzy tworząc opowieści, których mógłby pozazdrościć nawet sam Stephen King.
Robert Cichowlas i Łukasz Radeckiu śnią we dwóch takie koszmary, jakie nie przydarzają się innym polskim autorom horrorów. Czytajcie ich i… krzyczcie ze strachu!
Graham Masterton
Marcin Lanowicz jest pisarzem bardzo dobrze przyjmowanym przez fanów i krytykę. Metodą prób i błędów odnalazł się w nurcie romansów i szybko pozamiatał konkurencję. Aktualnie cała Polska czeka na jego nowe dzieło, niestety Marcin przeżywa niemoc twórczą. Kompletnie nie daje rady wydusić z siebie dalszej części powieści a termin wydawcy zbliża się nieuchronnie. Razem z żoną Anią postanawia udać się do małego miasteczka Morwany na Mazurach, gdzie liczy na przypływ pisarskiej weny. Przed wyjazdem jednak dostaje dziwną przestrogę od swojego zmarłego tragicznie brata. Ten ostrzega go, że wyjazd może skończyć się katastrofą i dla niego, i dla małżonki. Autor jest nieco zagubiony dziwną wizją: nie wiedząc czy to sen czy jawa, mimo wszystko decyduje się na wyjazd. Na pierwszy rzut oka przyjazne, ciche i sprzyjające wypoczynkowi Morwany wcale nie są sielanką spokoju. I Marcin, i Ania są świadkami dziwnych wydarzeń: mieszkańcy miasteczka nie za bardzo chcą z nimi o czymkolwiek rozmawiać, a na domach sąsiadów wiszą przybite do drzwi martwe sroki. Wkrótce okazuje się, że miasteczko Morwany nie widnieje na żadnej z map, a ludzie udający się w jego rejony giną bez echa.
Chociaż fabuła powieści wydaje się nieco schematyczna, to jest napisana w sposób przyjemny i zaskakujący. Sam tytuł jak i opis z tyłu okładki mógłby sugerować, że w książce więcej miejsca zostanie poświęcone samej istocie miasteczka, niestety tak nie jest, mimo, że Morwany mają w sobie potencjał. Wioska jest tajemnicza, domy wyrastają nagle gdzieś z gąszczu drzew, poza tym niektóre miejsca istnieją tylko na pozór, by zaraz stać się po prostu kolejnym odcinkiem gęstego lasu. Jest także i jezioro, które pod wpływem złych mocy staje się istnym krwawym cmentarzyskiem. Te wszystkie rzeczy opisane są bardzo skąpo, autorzy bardziej skupili się na osobowościach postaci, na ich lękach, co nieco przyćmiło magię Morwan. Nie jest to jednak żaden minus, po prostu moim zdaniem możnaby rozbudować książkę o wspomniane wyżej opisy w celu nadania całości jeszcze mroczniejszej aury.
W książce znajdziemy też wątki poboczne takie, jak sprawa zaginięcia pewnej majętnej kobiety oraz postać detektywa, który za sprawą poszukiwań także trafia do tajemniczego Miasteczka. W połowie powieści pojawia się też problem pewnego Pamiętnika, który zawiera w sobie cenne informację o demonicznych praktykach w Morwanach. I detektyw, i pamiętnik trafią na drogę Marcina, który za wszelką cenę będzie chciał rozwiązać dręczącą jego rodzinę zagadkę.
Powieść Cichowlasa i Radeckiego to zdecydowanie uczta dla miłośników literatury grozy. Książka Pradawne zło rozbudziła mój apetyt na kolejne dzieło tego duetu i tym razem także się nie rozczarowałem. Na kartach powieści dostajemy znakomitą mieszankę grozy, erotyki i słowiańskich mitów. Autorzy znakomicie budują poziom napięcia, przez całość lektury mamy poczucie tajemniczości, nie wiemy tak naprawdę co kryje się za dziwnymi wydarzeniami mającymi miejsce w Morwanach. Stopniowo dowiadujemy się o demonicznych postaciach kryjących się gdzieś w miasteczku, które czynią z niego swego rodzaju więzienie. Do tego dochodzi także ciekawe zakończenie, którego chyba nikt z czytelników nie będzie się spodziewał. Miasteczko to naprawdę warta przeczytania pozycja dla każdej osoby, którą fascynuje groza i horror.