Najtańszy barszcz, który nie jest produktem instant, jaki znalazłem w Tesco kosztuje 1,99 zł. Za to można kupić dwie książki! Niech więc nikt nie mówi, że w Polsce książki są drogie. Po prostu nie każdy wie, gdzie ich szukać.
Kupując książkę możemy iść do Empiku. Nie dość, że zapłacimy jak za zboże, to jeszcze zarobi na nas tylko Empik, a wydawca pieniądze za książkę zobaczy… może… kiedyś… za rok? Jest tajemnicą poliszynela, że ta sieć opóźnia się z płatnościami wobec wydawców, że miejsce na regale TOP 10 zależy od tego kto więcej zapłaci, a nie których książek kupi się więcej itd. Podobne praktyki stosuje podobno również Matras. Tam jednak już większość książek kupimy taniej, średnio w promocji -20%. Książka, która na okładce ma cenę 45 zł może być dostępna w sprzedaży za mniej niż 35 zł nawet miesiąc po premierze. Po trzech miesiącach, to już ciężko ją kupić w okładkowej cenie (chyba, że jesteśmy w Empiku, to co innego). Pół roku od premiery może wylądować w markecie w koszu z napisem “wszystko po 19,90” albo nawet “po 9,90”. Ten cenowy spadek bierze się z podejścia wydawców. Sprzedać jak najszybciej jak najwięcej, a potem wypchnąć resztę, żeby nie zawalała magazynów. Chyba nikt nie ma podejścia, że dobra książka może się sprzedawać przez lata. Nowe książki można także kupować w internecie. Tanich księgarni są dziesiątki, wystarczy wygooglać. Tam rabaty potrafią sięgać 50%. To jednak ciągle więcej niż ten barszcz…
Za symboliczną złotówkę
Wystarczy jednak wejść na Allegro lub do antykwariatu. Dzisiaj sprawdziłem najpopularniejszy serwis aukcyjny i było tam 31 140 ogłoszeń z książkami za 1 zł. Antykwariaty w lokalach czy okazjonalnych straganach oferują często całe regały książek, z których każdą można nabyć za złotówkę. Choć zdarzają się i tańsze pozycje. Drożej można kupić używane książki, które zostały wydane w ciągu kilku ostatnich miesięcy. W chwili gdy piszę ten artykuł “Sezon Burz” Sapkowskiego można kupić za niecałe 15 zł.
Wymówka
Często słyszę narzekania, że książki w Polsce są drogie. Jeżeli to mówi osoba, która czyta przynajmniej jedną książkę tygodniowo i stara się choć trochę być na bieżąco, to jestem w stanie to zrozumieć. Zarabiając najniższą krajową lub niewiele więcej wydatek 40-50 zł miesięcznie to znacząca kwota (zakładam, że książki starsze ma już przeczytane). Jednak ktoś kto w ogóle nie czyta, taki argument wykorzystuje chyba tylko jako usprawiedliwienie. Można wydać miesięcznie 1 zł i mieć dobrą książkę do czytania. Wśród wielu lektur z “półki najtańszych” pojawiają bardzo dobre pozycje. Zwiększając budżet do 5 zł na miesiąc można kupić już naprawdę świetny tytuł. Kto nie wierzy, niech przejdzie się na ul. Stawową w Katowicach, gdzie na Kiermaszu Bukinistów ciężko znaleźć książkę za więcej niż 20 zł. Tych najtańszych za to jest pod dostatkiem.
Są osoby, których gusta trafiają w tytuły trochę droższe. Co wtedy? Wtedy można iść do biblioteki, tam książki są za darmo (choć trzeba je zwrócić w określonym terminie). Wiąże się to czasem z koniecznością czekania na dany tytuł, jednak jest możliwe czytanie za darmo.
Można też elektronicznie
Jeżeli kogoś stać na jednorazowy wydatek na czytnik ebooków (koszt na Allegro od 60 zł), to może kupować ebooki. Wiele z nich, szczególnie gdy chodzi o klasykę, jest dostępna za darmo. Nawet Amazon oferuje wiele tytułów bez pobierania opłat. Bardzo dużo jest w cenach promocyjnych, a większość tytułów prędzej czy później jest dostępna za 9,90 zł. Stosunkowo niewielkim kosztem możemy mieć wszystkie lektury szkolne, klasyków i kilka nowszych pozycji w jednym urządzeniu. Będzie co czytać przez wiele miesięcy.
Gdy chodzi o książki elektroniczne można też nie kupować czytnika i czytać na ekranie komputera, jeśli takowy się posiada. Jednak szczerze odradzam. Oczy się szybko męczą, jest to bardzo niezdrowy sposób kontaktu z książką.
Czytajmy!
Zdaję sobie sprawę, że Czytelnicy Kocham Książki to w większości osoby, które wydają więcej niż 1 zł miesięcznie na książki. Gdy jednak ktoś Wam powie, że w Polsce jest drogo, to możecie się uśmiechnąć. Owszem, jest drogo gdy chce się czytać nowiutkie książki, tuż po premierze lub kupować w Empiku. Gdy jednak ktoś nie chce kupować ich w ilościach hurtowych (jak to ma w zwyczaju przeciętny mol książkowy, np. ja), to można bez problemu zmieścić się w budżecie 5 zł/miesięcznie i zawsze mieć coś ciekawego do poczytania na półce.