Wieści

Big Book Festival – o książkach w atmosferze chaosu

Written by Ioannes Oculus

BigBookFestival-2014-06-15-plakat-smallOd samego początku Big Book Festival kojarzy się z nowoczesnym design. Od strony internetowej, po wystrój miejsc, w których się odbywał. Jednak starając się brać udział w kolejnych wydarzeniach odniosłem wrażenie, że organizatorzy tak przejęli się designem, że zapomnieli o funkcjonalności.

Pomysł zorganizowania dużej imprezy poświęconej książkom, która jednocześnie nie jest targami książki, jest chwalebny. Jest to bardzo ambitne przedsięwzięcie i podejrzewam, że bardzo trudne w realizacji. Organizatorom należą się gratulacje, że mieli odwagę podjąć wyzwanie. 14 i 15 czerwca 2014 były w Warszawie dniami wypełnionymi książkami. Niestety realizacja w praktyce nie zawsze stała na odpowiednio wysokim poziomie.

Pierwszym problemem jaki napotkałem, była organizacja mojego czasu w Warszawie. Ciężko było mi przejrzeć wydarzenia (nie było zestawienia wg godzin, jedynie wg miejsc). Nawet jeżeli różne spotkania miały miejsce w tym samym budynku, godzinowy rozkład sprawiał, że albo trzeba było być na każdym tylko chwilę i iść na następne, albo być na dwóch z długą przerwą pomiędzy nimi. O wiele wygodniejszym rozwiązaniem jest rozpoczynanie każdego spotkania w różnych miejscach o tej samej godzinie. Wtedy kończąc jedno, można przejść w drugie miejsce. Tymczasem w trakcie jednego spotkania gdzie indziej zaczynało się drugie, w trakcie drugiego trzecie itd. Zdecydowanie utrudniało to organizację dnia. Plan festiwalu zamieszczony na stronie www w formie ładnego, aczkolwiek niefunkcjonalnego pliku pdf, czy wydrukowany w formie książeczki nie ułatwiał sprawy. Na domiar złego rozrzucenie głównych wydarzeń po różnych, czasem odległych miejscach stolicy utrudniało wybranie najbardziej interesujących.

Przyjechałem w sobotę po południu, więc nie miałem wielkiego wyboru, na co iść. Udałem się na debatę o państwie w Domu Handlowym Braci Jabłonowskich. Tego typu kwestie to temat ambitny i trudny. Czterech dyskutantów, w tym znany bloger Jon Worth nie wzbudziło jednak większego zainteresowania z mojej strony. Wszyscy zaskakująco zgadzali się ze sobą, wrzucając do jednego worka stanowiska przeciwne nie siląc się na analizę poglądów (nieobecnych) adwersarzy, a jedynie zastanawiając się jak ich powstrzymać. Znudzony towarzystwem wzajemnej adoracji wyszedłem ze spotkania, aby wziąć udział w podobnie nudnym (jak mniemałem) panelu na temat współczesnej rodziny. Obawiałem się podobnej sytuacji, na szczęście zupełnie zawiodłem się.

Dyskutantkami panelu Nikogo nie ma w domu były trzy kobiety, które zajmują się rodziną w wymiarze praktycznym i naukowym. Rozmowa była niezwykle ciekawa, udało się także nawiązać dialog z publicznością. Rozmówczynie miały trochę inne spojrzenie na to jak wygląda polska rodzina – czy jest podzielona na dwa kosmosy, nowy i tradycyjny, które wzajemnie się nie rozumieją czy też jednak jest to pewne kontinuum form i zachowań tak naprawdę bardzo sobie bliskich. Choć również tutaj zgadzały się w wielu aspektach, ich twierdzenia nie były identyczne. Co więcej potrafiły mówić bardzo rzeczowo i obiektywnie o badanej rzeczywistości. Pierwszy dzień zakończyłem więc z mieszanymi uczuciami po jednym nieudanym, drugim bardzo interesującym spotkaniu.

W niedzielę nie udało mi się dotrzeć na pierwszy z zaplanowanych przeze mnie punktów programu. Trochę utrudnił to plan, gdyż pod wydarzeniem wytłuszczonym drukiem stało „Partner: Narodowe Centrum Kultury”. Ponieważ plan informację o faktycznym miejscu ukrywał na końcu, w pośpiechu odczytałem to jako „Parter”. W ostatniej chwili na przystanku zorientowałem się w błędzie i obrałem poprawny kierunek, co jednak wydłużyło czas dotarcia na miejsce.

Rozpocząłem od dyskusji Jak przeczytać milion książek. O wirtualnych prawdach w przystępny sposób. Rozmowa dotyczyła kwestii otwartej dostępności do dzieł naukowych, którą umożliwia Internet oraz trudności, jakie użytkownik napotyka szukając wartościowego materiału. Ubolewania tego typu są dosyć typowe. Zawsze ubolewa się, że mając wybór statystycznie więcej ludzi idzie „na łatwiznę” i nie szuka bardziej ambitnych treści. Ważnym wątkiem natomiast było zauważenie brak (albo słabej) promocji tego, co pozytywnego może dać dostęp do sieci. Digitalizuje się mnóstwo zasobów bibliotecznych, szczególnie tych do których wygasły prawa autorskie. Brakuje natomiast marketingu, który poinformowałby ludzi o ich istnieniu i zachęcił do korzystania. Niestety paneliści wybrali drogę systemowo-rewolucyjną (konieczność rewolucji całego systemu szkolnictwa) i ubolewania nad faktem, że jest to niemożliwe. Nie padły żadne propozycje konkretnych działań na mniejszą skalę, które mogłyby stanowić pierwszy krok w upowszechnianiu ich spojrzenia, a przede wszystkim byłyby realne. Osobiści upatruję blogerów jako swego rodzaju przewodników sieciowych. Dobrzy reprezentanci blogosfery są tymi, którzy przeczesują Internet, oceniają zmieszczone w nim treści (pozytywnie i negatywnie) i w pewien sposób kształtują gusta swojej publiczności. Robią to naturalnie lepiej lub gorzej, jednak nie ma w tej chwili nikogo innego, kto by w sieci pełnił podobną rolę. Niestety plan festiwalu nie pozwolił mi być do końca na tym spotkaniu, bo bardzo zależało mi na następnym.

Wpisując się w jakąś festiwalową tradycję wykład, na który tak liczyłem, Facepalm. The joys of webspeak, opóźnił się o 17 minut. Steven Poole, który mówił o języku w cyberprzestrzeni siedział przez ten czas i czekał aż ktokolwiek powie, że może zaczynać. Zarówno gość jak i słuchacze siedzieli bezczynnie naprzeciw siebie czekając aż ktoś oficjalnie rozpocznie. Ostatecznie gdyby nie reakcja Poole, który po pytaniu do mikrofonu czy może zaczynać i niemożliwości znalezienia nikogo z organizatorów, po prostu rozpoczął.

BigBookFestival-2014-06-15Jego wykład także był bardzo ciekawy. Wielu współczesnych badaczy wskazuje na upadek języka w dobie Internetu. Jednak Poole zauważa, że obecnie zdecydowanie więcej osób tworzy teksty. Od krótkich wiadomości SMS czy tweetów po wpisy na blogach. Choć nieraz patrzymy na taką twórczość z dystansem badania wykazały, że młodzież pisząca dużo, nawet jeżeli są to tylko SMSy, zasadniczo dużo lepiej radzi sobie z innymi formami pisemnymi, niż ci co nie piszą nic. Wskazał na rodzący się slow reading movement, czyli ruch wolnego czytania. W dobie gdy (rzekomo) coraz bardziej pobieżnie czytamy, wręcz skanujemy teksty w poszukiwaniu kluczowych słów, pojawiają się i rozwijają takie serwisy jak Aeon, w których dominuje dłuższa forma zdobywająca coraz liczniejszych fanów. Bardzo żałowałem, że musiałem wyjść ze spotkania przed końcem. Było bardzo ciekawe i dawało zupełnie nowe spojrzenie na współczesną kulturę cyfrową. Jednak o godzinie 15 w Domu Artysty Plastyka miało miejsce to, dla którego wybrałem się do Warszawy.

W ramach cyklu Giganci literatury można było spotkać się z Gavinem Extence i Ignacym Karpowiczem, których książki ukazały się w ostatnim czasie nakładem Wydawnictwa Literackiego. Obie książki przeczytałem i bardzo przypadły mi do gustu, więc nie mogłem sobie odmówić zobaczenia na żywo obu autorów. Tematem rozmowy było poszukiwanie powieści doskonałej. Był to najciekawszy punkt programu i chyba dlatego najtrudniej jest mi go po krótce opowiedzieć. Chciałbym bowiem oddać każde słowo wypowiedziane przez obu autorów.

Rozpoczęto od pytania o książkę, która jako pierwsza przykuła szczególną uwagę autorów. Okazało się, że dla Gavina Extence’a był to Władca Pierścieni, co mnie osobiście bardzo ucieszyło. Ignacy Karpowicz rozczytywał się natomiast w Królu Maciusiu Pierwszym, a później w Nędznikach. Sporo mówiło się o emocjach, o tym jak są ważne w książce i jak je przedstawiać. Ważne jest unikanie przerostu, epatowania. Mają one po prostu wynikać z treści książki. W ten sposób można zachować prostotę i naturalność opowiadanej historii. Mogliśmy też poznać zasady to trzeba robić pisząc, a czego należy unikać. Oboje autorzy okazali się fanami kawy (Coffee is a must, jak powiedział Extence). Przynajmniej ten warunek zostania pisarzem ja też spełniam. Jednak chyba nie warunki są najważniejsze, ale podążanie za intuicją, która prowadzi autora (Karpowicz), pisaniem w taki sposób, jakby czytało się ulubioną książkę (Extence). Do tego należy dołożyć sporą dozę wytrwałości. Pisanie to ciężka praca po osiem godzin dziennie, szlifowanie tekstu, dobór odpowiednich słów. Zdążają się naturalnie kryzysy, okresy przestoju, jednak po nich trzeba wrócić do regularnej pracy. Gdy nadchodzą trudniejsze momenty Karpowicz pozwala sobie na przerwę w pracy, a Extence wzbudza w sobie wiarę, że da radę pokonać ten moment. Dla obu autorów bardzo istotne jest pisanie czegoś nowego, oryginalność, choć zdają sobie sprawę, że wszystko już było i trudno stworzyć dzieło istotowo i jakościowo inne od pozostałej reszty.

Big Book Festival był wydarzeniem bardzo ciekawym, choć niestety niedopracowanym. Gdyby pokonać organizacyjne mankamenty, lepiej czasowo zorganizować poszczególne wydarzenia i umieścić je bliżej siebie mógłby odnieść spory sukces. Brakowało czasami tak prostych rzeczy, jak możliwość zakupienia na miejscu książek autora, problemy z nagłośnieniem (na parterze Domu Handlowego Braci Jakubowskich w tylnych rzędach nie zawsze dało się usłyszeć wypowiedzi mówców) czy punktualność rozpoczynania kolejnych spotkań. Wierzę jednak, że ten festiwal będzie organizowany w przyszłych latach, a organizatorzy za każdym razem lepiej przygotują tę stronę imprezy. Należą się natomiast gratulacje za sprowadzenie wielu ciekawych osób, przygotowanie ciekawych paneli dyskusyjnych i wydarzeń towarzyszących. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że spotkamy się w przyszłym roku!

About the author

Ioannes Oculus

I am addicted to languages, both modern and ancient. No language is dead as long as we can read and understand it. I want to share my linguistic passion with like minded people. I am also interested in history, astronomy, genealogy, books and probably many others. My goals now are to write a novel in Latin, a textbook for Latin learners, Uzbek-Polish, Polish-Uzbek dictionary, modern Uzbek grammar and textbook for learners. My dream is to have a big house in UK or USA where I could keep all my books and have enough time and money to achieve my goals.

Leave a Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.