Trwa jedna z ostatnich bitew wojny. Breslau spływa krwią w kleszczach najpotężniejszej armii świata. Pułkownik Razumowski przybywa do miasta w poszukiwaniu ukrytych na rozkaz Himmlera akt, które mogą przechylić szalę zwycięstwa na rosyjską stronę.
III Rzesza powoli traci siły, a wojna wolnym krokiem zmierza do końca. Lada moment dwa mocarstwa Europy, dawni sojusznicy – Rosja i Niemcy – zmierzą się w ostatecznym pojedynku, bezwzględnej walce o panowanie na kontynencie i świecie. Towarzysz Stalin nadal gorliwie szuka rozwiązania w szpiegostwie. Stawia na rywalizację pomiędzy wywiadem wojskowym a NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR). O wyniku starcia mocarstw może zadecydować tajne archiwum Himmlera. Stawka rzecz jasna jest bardzo wysoka, dlatego Beria – radziecki działacz komunistyczny i co najważniejsze, szef NKWD – postanawia grać nie do końca uczciwie. Nikt nie ma zamiaru przestrzegać zasad ani okazywać litości. W samym środku potyczki znajduje się nie kto inny, jak Aleksander Razumowski, którego czytelnicy poznali już w Demonach Leningradu. Szpieg, który z łatwością może konkurować z Jamesem Bondem będzie musiał ryzykować życiem, by uzyskać dostęp do akt Himmlera. Tym razem z Leningradu przenosimy się do umierającego Breslau…
Najmocniejszą stroną książki zdecydowanie jest kreacja głównego bohatera – Aleksandra Razumowskiego. Jego spryt, umiejętność radzenia sobie w najbardziej skomplikowanych sytuacjach, pozytywnie wpływa na jego sylwetkę. Trudno się temu dziwić, gdyż podobnymi cechami jest przecież obdarzony uwielbiany i kultowy już James Bond. Razumowski, mimo iż jest w pewien sposób podobny do amerykańskiego szpiega, różni się sposobem działania. Sowiecki agent wciąż musi udawać kogoś, kim nie jest. W otoczeniu tak brutalnych nacji, sam nie może pozwolić sobie na litość oraz wyrozumiałość wobec ludzi z którymi przebywa. James Bond czasami okazuje miękkość swojego serca, zwłaszcza przy pięknych kobietach. Razumowski, mimo że nie stroni od towarzyskich kontaktów, zawsze zachowuje swoje zasady i mocną ręką brnie do wyznaczonego celu. Sylwetka bohatera to atut książki, który nadaje całości szorstkości i czyni z powieści typowo męskie czytadło, w którym nie znajdziemy zbędnego patosu czy przechwalonych żołnierzyków.
Tak jak w pierwszej części Demonów Wojny, tak i w tej brakuje mi typowej dla sensacyjnej książki akcji. Podczas lektury doskonale da się odczuć klimat zeszłych czasów, autor bardzo umiejętnie opisuje okres światowego konfliktu, przekazując czytelnikowi wiele detali związanych z życiem podczas drugiej wojny światowej. Moim zdaniem jednak książka o tej tematyce winna więcej miejsca poświęcać opisom walk. Akcja może i dzieje się pośród agentów wywiadu, gdzie główną bronią powinna być tęgość umysłu i ludzki spryt, lecz przecież wojna to wojna – niesie za sobą ofiary. W Demonach Leningradu więcej było scen walki wręcz, więcej rozlewu krwi. Prócz tego odczucia nie znajduję w książce słabych stron. Przechrzta już nie raz pokazał, że jeśli chodzi o realia historyczne, jest w czołówce autorów tego typu literatury. Z niecierpliwością oczekuję na tom kończący przygody Razumowskiego – Demony czasu pokoju. Mam jednak szczerą nadzieje, że nie przyjdzie mi długo czekać.