Aurora Teagaren – dla przyjaciół Roe – to sympatyczna, choć niezbyt wysoka okularnica, która tym jest razem na tropie mrocznej zagadki sprzed sześciu lat oraz… tajemnic swojego małżonka!
Charline Harris, Dom Juliusów, [Replika], Zakrzewo 2014
Charlaine Harris (ur. 25 października 1951 roku w Tunica w stanie Missisipi) – bestsellerowa pisarka publikująca od ponad trzydziestu lat. Początkowo pisała poezję. Później, podczas studiów na Rhodes College w Memphis w stanie Tennessee, tworzyła już sztuki teatralne. Kilka lat po ukończeniu studiów zaczęła pisać powieści. Obecnie mieszka w Magnolia w stanie Arkansas ze swoim mężem i trojgiem dzieci.
Dom Juliusów to czwarta część serii o Aurorze Teagarden – młodej, byłej bibliotekarce i jednocześnie miłośniczce kryminalnych zagadek. W nowej części cyklu na pewno dzieje się wiele, przez co tom zdecydowanie wysuwa się na miejsce lidera jako najlepsza spośród dotychczas wydanych w Polsce książek z serii. Aurora powoli stabilizuje swoje życie. Jej związek z Martinem przeradza się w coś więcej i w rezultacie para postanawia się pobrać. Wspólne mieszkanie będzie dla Roe czymś nowym, jednak kobieta bardzo optymistycznie pochodzi do zakupu swojego “gniazdka” . Razem z Martinem decydują się na dom Juliusów, który ma dosyć tajemniczą przeszłość. Jego okoliczna sława wynika z faktu, że przed sześciu laty jego mieszkańcy z dnia na dzień po prostu zniknęli bez śladu, zostawiając dosłownie wszystko w nienaruszonym stanie. Nikt nie wie co stało się z rodziną, o której słuch nagle zaginął, a teorii było wiele: począwszy od ucieczki a skończywszy na porwaniu UFO. Roe zajmuje się zatem organizacją najważniejszych spraw związanych ze swoim nowym życiem, a zbliżając się do Martina poznaje pewne nieścisłości związane z jego osobą. Czy “świeży” małżonek kryje jakieś sekrety?
Seria Charlaine Harris widnieje po szyldem kryminału, lecz każdy, kto interesuje się tym typem literatury przyzna z pewnością, że do prawdziwego kryminału z krwi i kości cyklowi o Aurorze nieco brakuje. Nie jest to jednak coś złego, bowiem książka wykształca swój własny, oryginalny styl dzieła nieco obyczajowego, nieco miłosnego i w dodatku ubarwionego z każdym nowym tomem zagadką morderstwa. W poprzednim tomie denerwowały mnie zbyteczne i liczne fakty tyczące się głównej bohaterki, w Domie Juliusów jest jednak inaczej. Poznajemy Roe z nieco innej strony – żony i zaradnej domowniczki. Nowa życiowa rola nie odsunie jednak na dalszy plan dziwacznego, najpewniej wrodzonego talentu do odnajdywania na swojej ścieżce kryminalnych zagadek. Tym samym dom Juliusów przestanie być tajemnicą, lecz jego prawdziwe realia okażą się nie lada szokujące.
W porównaniu do moich wcześniejszych spotkań a Aurorą, w jej najnowszej odsłonie dzieje się chyba najwięcej, przez co w moim odczuciu jest to najciekawsza część cyklu. Na dalszy plan odsuwają się relacje dziewczyny z mamą, która wcześniej pojawiała się często. Ustępuje ona miejsca małżonkowi Roe. Bohaterka będzie musiała pogodzić fakt zmiany otoczenia, małżeństwa i kryminalnej zagadki, co nie będzie bynajmniej łatwym zadaniem. Denerwuje mnie jednak stosunek Aurory do poważnych spraw. Nie wiem, czy w poprzednich częściach tego nie zauważyłem, czy po prostu nie było to tak wyraziste, ale na ogół sympatyczna Roe staje się… irytująca. Dziewczyna zdaje się być lekko wyprana z uczuć, jej postać nie jest już tak wyrazista. Do tajemnicy męża podchodzi nad wyraz spokojnie. Rzuciło mi się to strasznie w oczy i na tle całości pozbawia powieść kolorów. Szybka akcja i bardzo umiejętne budowanie napięcia odsuwa jednak mankamenty osoby Roe na dalszy plan, co daje w rezultacie książkę dobrą i wciągającą.
Miłośnicy Harris oraz zagorzali fani serii o Teagarden na pewno nie będą zawiedzeni. Książka to dobra kontynuacja losów pakującej się wciąż i wciąż w kryminalne zagadki Aurory. Mam nadzieje, że autorka nie wrzuciła wstecznego biegu przy pisaniu następnych tomów i nowe części cyklu także będą wartę przeczytania – polecam!