Bystra detektyw amator znów na tropie zagadki kryminalnej i… własnych marzeń!
Charlaine Harris, Trzy sypialnie, jeden trup, [Replika], Zakrzewo 2014
Charlaine Harris (ur. 25 października 1951 roku w Tunica w stanie Missisipi) – bestsellerowa pisarka publikująca od ponad trzydziestu lat. Początkowo pisała poezję, później, podczas studiów na Rhodes College w Memphis w stanie Tennessee, tworzyła sztuki teatralne. Kilka lat po ukończeniu studiów zaczęła pisać powieści. Obecnie mieszka w Magnolia w stanie Arkansas ze swoim mężem i trojgiem dzieci.
Na szczyt listy najpoczytniejszych pisarzy i pisarek zdecydowanie wyniosła ją saga o Sookie Stockhouse. W dodatku nakręcony na jej podstawie serial powiększył zapewne rzeszę fanów autorki i sprawił, że stała się ona rozpoznawalna na całym świecie. Niedawno miałem okazję zapoznać się z jej najnowszą, wydaną na polskim rynku sagą kryminalną, gdzie główne skrzypce gra Aurora Teagarden. Trzy sypialnie, jeden trup to już trzeci tom cyklu, jak zatem się prezentuje?
Aurora Teagarden jest młodą kobietą mieszkającą w malutkim miasteczku w stanie Georgia. Była niegdyś bibliotekarką, należącą do klubu Prawdziwe Morderstwa, dlatego ma za sobą pewne doświadczenie w roli pani detektyw. Aktualnie dziewczyna pracuje w handlu nieruchomościami wspólnie ze swoją matką. Swoje pierwsze zlecenie przyjmuje z niemałą radością: pracę zaczyna od oprowadzenia pewnej rodziny po urokliwym domku państwa Andertonów. Niestety, jej debiut w branży jest niezwykle spektakularny i to bynajmniej nie za sprawą dobrze wypełnionego obowiązku. Podczas zwiedzania domu na sprzedaż, Aurora w jednej z sypialni znajduje ciało półnagiej kobiety. Ułożenie zwłok wskakuje morderstwo na tle seksualnym. Teagarden po raz kolejny wciela się w detektywa-amatora by rozwiązać podejrzaną sprawę. Na celownik bierze wszystkich pośredników nieruchomości stacjonujących w mieście. Gdyby tego było mało, naszą bohaterką targają miłosne uniesienia. Jej teraźniejszy związek, mimo że udany, nie wzbudza w niej namiętności. Zmienia to jednak pewien dojrzały, majętny mężczyzna…
Tylna część okładki informuje czytelnika, z jakiego rodzaju lekturą ma do czynienia – „wciągający kryminał retro z wątkiem romansowym w tle”. Czy jednak książka jest aż tak wciągająca? Charlaine Harris w każdej swojej powieści, niezależnie czy to seria poświęcona Sookie, czy Harper czy właśnie cykl o sympatycznej okularnicy Aurorze, prezentuje bardzo łatwy w odbiorze styl pisarski. Nigdy żadne z dzieł autorki, nawet przez chwilę, mnie nie znużyło, co zasługuje na ogromny plus. Niemniej, jak powszechnie wiadomo, nie tylko to się liczy w dobrej powieści. Tym razem autorka ostawiła na bok fantastyczne wątki i stworzyła kryminał, który jednak nie do końca się sprawdza. W moim odczuciu mało treści autorka poświęca faktycznie śledztwu, czytelnik zatem nie odczuwa najważniejszych aspektów, które winny cechować dobry kryminał: rosnące wciąż napięcie, tajemniczość czy odkrywające się stopniowo karty dochodzenia. Sporo jest przemyśleń, które kłębią się gdzieś w zwariowanej głowie Aurory. Ma ona problem z wyborem swojego życiowego partnera, usiłuje sprzedać odziedziczony dom oraz musi znaleźć sobie nowe lokum, z dala od swojego byłego. Jak na stosunkowo krótką lekturę, zbyt dużo jest Aurory, a za mało kryminału.
Muszę niestety przyznać, że książka trochę mnie rozczarowała. Oczekiwałem po Harris czegoś lepszego fabularnie, bardziej porywającego czytelnika. Na moje oko powieść jest nieco bezbarwna, napisana w celu przedłużenia serii, a nie faktycznie wniesienia do niej czegoś nowego, mimo iż pojawia się kilka nowych postaci. Zapewne znajdą się tacy, którzy z moim zdaniem się nie zgodzą – i mają do tego prawo. Chociaż Harris pisuje książki przeznaczone bardziej dla piękniejszej płci odbiorców, to zawsze mogłem w nich odnaleźć coś dla siebie. Tym razem niestety tak się nie stało. Moim numerem jeden pozostanie zatem wciąż Harper Connelly, niemniej ciekaw jestem co autorka zaprezentuje w najnowszej odsłonie Aurory. Może uda jej się zmienić nieco mój dotychczasowy punkt widzenia?