Początki XXI wieku przyniosły ogromne obawy o naszą prywatność. Boimy się, że władze lub inne instytucje mają lub mogą mieć dostęp do naszych danych. Afera Snowdena wywołała ogromne oburzenie. Gdyby jednak w przyszłości można było nas nie tylko śledzić, ale i kontrolować?
Mistrz polskiej sceny science-fiction ukazuje przed nami w opowiadaniu Kongres Futurologiczny świat przerażający. Akcja zaczyna się w niedalekiej przyszłości, w której spotykamy futurologa, Ijona Tichego. Bierze on udział w kongresie, który ma zająć się problemem przeludnienia. Obrady odbywają się w luksusowym hotelu w stolicy jednego z przeludnionych państw. W trakcie trwania tytułowego kongresu w mieście wybuchają zamieszki a hotel zostaje zaatakowany przez zbuntowany tłum. W trakcie ucieczki Tichy zostaje ranny, w skutek czego trafia do szpitala. Jednak zanim to nastąpi, dostanie się w zasięg działania halucynogennych środków rozpylanych nad protestującymi. Jego wizje są brane za objaw choroby psychicznej. W tej sytuacji Tichy zostaje zahibernowany aby zostać odmrożonym, gdy znajdzie się lekarstwo na jego przypadłości. Tak dzieje się w 2039 roku w świecie, który wydaje się rajem na Ziemi.
Wszystko okazuje się być mirażem, gdyż dzięki chemikaliom rozpylanym w powietrzu oszukuje się ludzi tworząc złudzenie dobrobytu. Obywatele nie widzą, nie czują tego jaki jest prawdziwy świat – zatruty przez zanieczyszczenia, pełen ludzi żyjących w nędzy i rozkładzie. Wszystko, co człowiek odbiera zmysłami jest tylko iluzją wywołaną w celu kontrolowania ludzkich zachowań. Rzeczywistość, gdy się ją odsłoni, jest przerażająca. Problem jest jeszcze większy, gdy okazać się może, że ten nowy, przerażający obraz może także być iluzją, która zasłania… coś jeszcze gorszego.
Kongres Futurologiczny to opowiadanie z mistrzowsko poprowadzoną fabułą w której Czytelnik, podobnie jak główny bohater, ma się zagubić nie wiedząc co z opisywanego świata jest prawdą – a co ułudą. Autor szelmowsko zaprasza nas, abyśmy razem z Tichym próbowali demaskować kłamstwa tych, którzy rządzą w przedstawionej rzeczywistości. Kusi na nadzieją na to, że z satysfakcją przenikniemy wielopoziomowy spisek – aby sprowadzić nas na manowce i wystrychnąć na dudka. Stanisław Lem pokazuje tym samym, jak łatwo manipulować człowiekiem, gdy odebrać mu grunt, fundament prawdy i obiektywizmu. Wystarczy rozmyć rzeczywistość i nawet jeżeli człowiek odkryje to, co prawdziwe, nie będzie mógł mieć co do tego stuprocentowej pewności. Książka w tym wymiarze może stanowić ostrzeżenie przed przyszłością, w której wszyscy zostają poddani totalnej manipulacji.
Stosunkowo krótka forma tego utworu powoduje, że „połyka” się go w całości. Ja się przygotowałem, rozsiadłem i… czas pomknął niesamowicie szybko a po chwili książka była już przeczytana. Osobiście gorąco polecam fanom Lema i science-fiction (o ile jeszcze nie sięgnęli po Kongres). Jest to jedno z tych dzieł, które nawet jeśli się starzeją, to dzieje się to bardzo powoli.