Co może czaić się w lesie, który wyrósł na cmentarzysku w jakie Epidemia zamieniła znany nam świat? Czy logika działania baśni, klątwy, magiczne przemiany mogą niepostrzeżenie wejść w nurt zwyczajnego z pozoru życia w niewielkiej osadzie? Czego chcą opowieści, dziczejące bez tych, którzy mogliby je opowiadać? Lektura Śmierciowiska Anny Głomb jest pasjonującą wyprawą w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania – oraz na wiele innych.
Debiutancka powieść autorki znanej wcześniej z opowiadań publikowanych w czasopismach [1] jest książką niejednoznaczną, wymykającą się klasyfikacjom gatunkowym – i niezmiernie ciekawą. Śmierciowisko jest bowiem po trosze tym, co opisuje – organicznie splecionymi, pozrastanymi w nieoczekiwane formy fragmentami starych baśni, mrocznych mitów, ukrytych emocji. Trudno stwierdzić, czy to postapokaliptyczna fantastyka z elementami grozy, czy może raczej powieść psychologiczna z fantastycznymi wątkami. Jedno jest pewne: miłośnicy różnych gatunków literackich znajdą w Śmierciowisku interesujące elementy. Całość jest dość spójna a przejścia między rzeczywistością i nierzeczywistością tak płynne, że czytelnik nawet nie zauważa, kiedy wraz z główną bohaterką wplątuje się w niebezpieczną Opowieść.
Akcja rozgrywa się kilkadziesiąt lat po Epidemii, która zdziesiątkowała ludzkość a ocalałych zmusiła do powrotu do prostszych sposobów życia – w rolniczych osadach, na gruzach miast, a nawet w lasach, w wędrownych hordach odzianych w skóry Barbarzyńców. Wokół wioski, gdzie mieszka Dorota, zaczynają dziać się niepokojące i niezwykłe rzeczy: las rośnie nienaturalnie szybko, jakby chciał pożreć wszelkie ślady po obecności ludzi, znikąd pojawiają się posągi słowiańskich bóstw a kolejni mieszkańcy osady giną w dziwnych okolicznościach. Bohaterka powoli odkrywa, w jaki sposób logika baśni łączy ze sobą pozornie przypadkowe wydarzenia – i jaka jest rola jej własnych sekretów w tragicznych wypadkach, które mają miejsce. Wraz z rozwojem opowieści mieszkańcy osady zostają wciągnięci w role, z których często nie zdają sobie sprawy: Czerwonego Kapturka, złej macochy, Małgorzaty kuszonej przez diabła, wiernej siostry znoszącej próby, by odczarować bliskich…
Przepisywanie baśni od paru dobrych lat stało się sprawdzonym przepisem na sukces literacki (i nie tylko). Mało kto robi to w tak rozpoznawalny sposób jak Andrzej Sapkowski, jednak wielu autorów przynajmniej próbuje opowiadać „prawdziwe historie” baśniowych bohaterów, często posługując się prostym chwytem: oto sierotka/księżniczka/rycerz/poszukiwacz przygód (niepotrzebne skreślić) pokazuje swoją „dorosłość” przez współczesny, cyniczny sposób myślenia i brutalny język. Na szczęście są jeszcze osoby, których wyobraźnia sięga znacznie dalej, umiejące ze znanych wątków stworzyć coś więcej, niż „niegrzeczną” wersję bajki. W przypadku Śmierciowiska czytelnik sam musi rozpoznać, w jaką opowieść zaprowadziły go tym razem kręte ścieżki lasu a zakończenia wątków bliższe są okrutnym lekcjom braci Grimm niż disneyowskim lukrowanym laurkom.
Wyobraźnia, prawdziwość postaci, z których każda skrywa jakąś tajemnicę, dopracowany styl – to cechy, które najbardziej mnie ujęły podczas lektury. Mroczny klimat oraz literackie zagadki sprawiają, że Śmierciowisko jest pasjonującą lekturą dla każdego, kto pamięta oryginalne wersje baśni.
Cotsillë
[1] W „Esensji” można przeczytać opowiadanie „Zjedz mnie”, które ma związek z akcją „Śmierciowiska”. Jaki – nie zdradzę. http://esensja.stopklatka.pl/tworczosc/opowiadania/tekst.html?id=13645
Książka wydaje się być wielce ciekawa:) Zdecydowanie muszę pokusić się o egzemplarz:)
Autor dziękuje za recenzję i bardzo się cieszy, że książka się podobała. Pozdrawiam. A.G.