Wizyta we Wrocławiu, niszczycielska siła miłości i patenty Nikoli Tesli. Takie rzeczy tylko u Ziemiańskiego!
Andrzej Ziemiański, Pułapka Tesli, [Fabryka Słów], Lublin 2013
Andrzeja Ziemiańskiego nie trzeba chyba przedstawiać wielbicielom polskiej fantastyki. Jeden z najchętniej czytanych autorów, w swoim dorobku ma kilkanaście powieści, zbiory opowiadań i nie tylko. Tym razem dostajemy do rąk antologię, na którą składa się pięć opowieści. Cztery z nich ukazały się już wcześniej (m.in. w “Nowej Fantastyce”), jedna jest premierą.
Lubię porządek, zacznę więc od początku. Polski dom, czyli historia rodziny, która utknęła w zapadłej dziurze, bez szans na wydostanie się w sensownym czasie. Córka chora, reszta zamarznięta na kość, generalnie wesoło nie jest. Wokół las, na głowę leje deszcz, temperatura bliska zeru – klasyczna polska późna jesień, ewentualnie wczesna zima. W takich okolicznościach przyrody niespodziewanie pojawia się ratunek – nieznajomy mężczyzna przedstawiający się jako Hrabia Bratowski. Na szczęście dla pechowych podróżnych hrabia zaprasza ich do siebie, gdzie w cieple i spokoju mogą doczekać rana. Wszystko układa się świetnie, do pewnego momentu…
Opowiadanie drugie, czyli Wypasacz. Słyszeliście kiedyś o “feedersach”? To mężczyźni, którzy lubują się w obfitych, kobiecych kształtach – waga minimalna w okolicach 200 kg. W tym przypadku obsesyjna, chora miłość jest motorem napędowym ich działania.
Pułapka Tesli, czyli historia tytułowa. Nikola Tesla ma kłopoty z Bellem i Edisonem. Walczy z nimi o swoje patenty, ale to tylko jedna płaszczyzna fabuły. Druga to współczesny Wrocław a w nim ludzie, którzy chcą o życiu legendarnego wynalazcy dowiedzieć się jak najwięcej. Po co? Tego zdradzać nie zamierzam, ale ich cel jest naprawdę… pokręcony.
Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła to przeskok w historii, ale nadal pozostajemy we Wrocławiu. Krzysztof Walicki, nastolatek, który zostaje uratowany przed śmiercią przez tajemniczego mężczyznę. Okazuje się, że jest on pewnego rodzaju ochroniarzem chłopaka. I choć zarówno jeden, jak i drugi nie czują się dobrze w swoim towarzystwie, będą musieli nauczyć się współpracować. Dołączy do nich kobieta, której zadanie również polega na ochranianiu młodego. Rodzeństwo komandosów ma do dyspozycji najlepszy sprzęt i naprawdę ogromne fundusze. Pytanie tylko, po co?
I ostatnia opowieść – A jeśli to ja jestem Bogiem? – klinika leczenia zaburzeń snu. Cenionemu specjaliście, Różyckiemu, zlecone zostaje przeprowadzenie terapii. Jego pacjentami są: dziewczynka, którą całą noc się śmieje, chłopak bez rąk i nóg, któremu co noc śni się, że… nie ma rąk i nóg. Wybudzenie się z koszmaru staje się więc za każdym razem początkiem nowego, tylko że rzeczywistego. Trzeci pacjent to więzień, którego współlokatorzy popełniają samobójstwa. On tym czasie smacznie śpi, ale czy rzeczywiście nie ma z tym nic wspólnego?
Ziemiański kolejny raz zabiera czytelników w podróż pełną wrażeń. Każde opowiadanie jest inne, każde pokazuje innych bohaterów i inna historię. Jest jednak wspólna cecha, która je łączy. We wszystkich można odnaleźć to, co najlepsze w twórczości autora – zaskakujące rozwiązania, humor i nadzwyczajną umiejętność zaczarowania czytelników. Ta antologia, choć króciutka, jest nie tylko świetną rozrywką, ale również książką, która uświadomiła mi własną niewiedzę. I choć nie jestem typem czytelnika, który po lekturze rozpamiętuje i analizuje treść książki (nie mam zwyczajnie na to czasu), to mimo wszystko może kiedyś rzeczywiście prześledzę losy Nikoli Tesli, choćby po to, żeby wiedzieć co tak naprawdę wynalazł.
Książkę polecam, bo jeśli lubicie to co ja, na pewno Wam się spodoba. 🙂
Jednym z najważniejszych wynalazków Tesli jest… zdalne sterowanie. Tak,tak wszystkie leniuchy wychwalają jego wynalazek leżąc przed telewizorem.
Drugim jest, i tu niespodzianka, radio.
P.S. Wszystkie wynalazki powstają z lenistwa.
Ziemiańskiego bardzo lubię! nie mogę się doczekać aż wezmę do ręki jego książkę, zwłaszcza że recenzja całkiem zachęcająca:-)