Lektury szkolne tak wielu kojarzą się po prostu źle. Obowiązkowe, niezrozumiałe i nudne książki, których znajomość treści ocenia się przez wypytywanie o szczegóły. Po latach warto czasem jednak wrócić do tych książek i odkryć ich prawdziwą wartość.
Pośród Mickiewiczów, Słowacki i innych zacnych wieszczy polska literatura może cieszyć się dorobkiem Aleksandra Fredro. Tworzył w słynnej epoce romantyzmu, w której to w modzie było za miliony kochać i cierpieć katusze. Jednak nie do końca pasuje do wizji kreślonej przez współczesnych mu kolegów po fachu. Jednak ze względu na Lwów, blisko którego się urodził, w którym przebywał nie raz i mieszkał, nie poddał się wzniosłym romantycznym wzdychaniom z odchyłem martyrologicznym, ale postanowił rozśmieszać i bawić swoimi dziełami.
Fredro ze szkoły wspominam dobrze, nawet na studniówce grałem Papkina w pewnej słynnej scenie z Klarą. Zemsta Fredry do dziś jest w zestawie lektur szkolnych, obecnie czyta się ją w gimnazjum. Podejrzewam, że może wzbudzać trwogę. Gdy jednak sięgnąłem (zachęcony przez Martę Kisiel) po tego autora, już po kilku stronach szkolne wspomnienia uleciały w niepamięć. Nie miałem może wstrętu do lektur szkolnych, ale zawsze to jakoś zostaje w pamięci. Tymczasem nie mogłem się oderwać. Kapitalne dialogi i sytuacje, przy których niejedna współczesna komedia może się schować. Książka “odarta” z szkolnych skojarzeń bawi, śmieszy i wciąga także dzisiaj.
Kombinacje i intrygi to chleb powszedni Cześnika i Rejenta. Prowadzą nieustanną walkę, jak to sąsiedzi i jeden drugiemu nie odpuści za nic. Wątek miłosny jest oczywiście obowiązkowo obecny, gdyż Cześnik kocha Podstolinę, Podstolina Wacława, Wacław Klarę (i tu uwaga, bo z wzajemnością!). Klarę kocha Papkin. Brzmi ciekawie? Oczywiście na tym się nie skończy, bo już miał być ślub Cześnika z Podstoliną, jednak Rejent wykorzystał dogodną chwilę i namówił Podstolinę, aby ta wzięła jednak za męża Wacława. Ona była w skowronkach, Wacław już nie tak bardzo. Cześnik się delikatnie mówiąc zdenerwował, ale Wacław wpadł mu szczęśliwie w ręce i szybki ślub Wacława i Klary rozwiązał sytuację na korzyść zakochanych. Był więc happy end (niestety tak rzadki w polskiej kulturze), a nawet Cześnik z Rejentem się pogodzili. Kto czytał ten wie, że zabawności wszelakiej jest więcej, a kto nie czytał ten trąba niech przeczyta. Nudzić się nie sposób.