Po raz trzeci w Katowicach odbyły się Targi Książki. Jednak czy były to trzy dni książkowego święta czy raczej też coś przeciwnego? Ogromna hala katowickiego Spodka prawie niczym nie zdradzała, że gdzieś w środku, zagubione w ogromnej przestrzeni miały miejsce wspomniane targi. Świętem tego wydarzenia nazwać nie można, nawet nie takim średniej jakości. Można co najwyżej powiedzieć, że było po japońsku, czyli jako, tako.
Trudno mi powiedzieć o frekwencji, czy była większa, czy mniejsza niż w zeszłym roku, jednak na pewno nie była zbyt duża. Niewielu ciekawych wydawców, prawie zupełny brak reklamy wydarzenia odbiły się małym zainteresowaniem potencjalnych zwiedzających. Było średnio albo słabiej. Kilka plusów jednak się znalazło.
Dział z literaturą dziecięcą był dosyć spory. Rodzice małych dzieci z pewnością mogli znaleźć coś dla siebie. Gorzej z młodzieżą i dorosłymi. Kilka stoisk z dobrymi, popularnymi książkami to Czarna Owca, Sonia Draga i Granice.pl. Zaskoczeniem dla mnie była Nasza Księgarnia, którą jakoś dotychczas omijałem, a tymczasem okazało się, że to wydawnictwo odkurzyło Świat czarownic Andrew Norton i wydało już trzy tomy! Oczywiście musiałem je mieć i teraz czekają na przeczytanie. Niestety poza tymi miejscami nie znalazłem dla siebie wiele ciekawego. Było kilka bibliotek i muzeów, nawet kupiłem bardzo tanio dwutomową monografię o moim mieście. Jednak to nie one są siłą napędową targów i dominowało (niestety) wrażenie, że tu prawie nic nie ma.
Było też kilka ciekawych spotkań, kilku autorów, dla których warto było przyjść do Spodka. Wśród nich była, choć nieoficjalnie, autorka Dożywocia! Mimo pełnej partyzantki fani przybyli w ilości nie spodziewanej przez wyżej wymienioną. Pozwolę więc zacytować główną bohaterkę:
Partyzanckie Spotkanie Ałtorskie nie tylko doszło do skutku, ale nawet doczekało się dokumentacji fotograficznej! Ałtorka dokicała, czytelnicy przypełzli, przyturlał się nawet jeden potat — i przeżył! Były kilometrowe autografy, były pogawędki, pogaduszki, podśmiechujki i połajanki, było nawet TO pytanie. W zasadzie jedyne, czego nie było, to ofiary w ludziach 😉
A ponieważ ałtorka do tej pory szczerzy się jak głupia i nie do końca dowierza, że przyszło więcej niż pół człowieka, to niniejszym z całego serducha wszystkim raz jeszcze dziękuje! 🙂
wypowiedź z Kisiel z Kłulika
Inne spotkania też warto było odwiedzić, np. z Witoldem Jabłońskim. Niektóre odbywały się na terenie płyty, gdzie rozlokowani byli wystawcy, inne w salach, które niestety niektórym ciężko było znaleźć. Do tego było w nich po prostu zimno i niektórzy siedzieli w kurtkach.
To już trzecie targi, które wyglądają podobnie. Ciężko jest więc mieć nadzieję, że coś się poprawi. Wydaje się, że organizator, EXPOSilesia, nie kwapi się do promowania tego wydarzenia, ani rozwiązania problemu braku wystawców. Pomysł, aby w stolicy Górnego Śląska odbywały się targi książki, jest przedni. Niestety realizacja pozostawia wiele do życzenia. Nawet logo tak słabo kojarzy się z książką, że nie jest wykorzystywane na oficjalnym fan page. Książeczki, która jest na nim umieszczona nie widać, jeżeli się nie przyjrzeć. Baner w środku miasta i opłacona kampania reklamowa na Facebooku mogłyby przyciągnąć dwa razy więcej osób, do tego ładne, książkowe logo i strona, na której można znaleźć wartościowe informacje. Tego bardzo brakowało przy promocji. Rozwieszono za to małe plakaty w miejscach tak niewidocznych, jak tylko się dało. Ludzie w mieście nie wiedzieli, że w ogóle odbywają się tam targi książki! Obawiam się, że przy takiej polityce ta impreza prędzej czy później upadnie, bo zniechęcą się zarówno odwiedzający, jak i wystawcy.
Ważnym wydarzeniem, choć nie wprost związany z Targami był organizowany przez Kocham Książki pierwszy w historii BookUp! Jednak o tym w osobnym poście – Pierwszy BookUp w historii.