Debiut nie jest łatwą sprawą. Wymagania czytelników są takie same jak od o wiele bardziej wprawionych w fachu pisarzy. Czy Piotr Mularczyk spełnia te wysokie wymagania?
Piotr Mularczyk, “Tomasz Ford. Bez powrotu”
Główną postacią książki jest tytułowy Tomasz Ford, detektyw, którego życie zawodowe (dotychczas) nie obfitowało w spektakularne akcje. Średnio zajęty i choć zdarzały się większe zlecenia, to raczej nie przypominały tych z hollywoodzkich filmów. Jak to w książkach bywa, do czasu. Akcja książki rozpoczyna się, gdy jeden z kryminalistów, skazanych m.in. dzięki pracy Tomasza, wychodzi z więzienia. W tym samym czasie na wakacje przyjeżdża do niego siostra Agnieszka.
Pomysł na fabułę jest prosty. Agnieszka zostaje porwana, a jej brat detektyw musi ją odszukać. Jak to często w powieściach kryminalnych bywa, Tomasz znajduje pomoc w kimś z policji. Tym “kimś” jest Iga, jego sąsiadka, która poświęca się sprawie daleko bardziej niż wymagają tego jej obowiązki. Wspólnie muszą wyśledzić przestępce. Działania samej policji pozostają w tle, a funkcjonariusze wydają się niezainteresowani przestępstwem tak, jakby należało. Nawet po strzelaninie, jaka miała miejsce przed domem głównego bohatera, nie wprowadzają nadzwyczajnych środków. Trochę, niestety, jakby autor za bardzo skupił się na pościgu Tomasza i Igi za porywaczem, Andriejem, a zapomniał o reszcie świata.
Bohater negatywny jest postacią ciekawą i udał się autorowi. Żądny zemsty człowiek, który posunie się do wszystkiego, aby zrealizować swoje plany. Tomasz i Andriej to najciekawsze postaci książki. Potem jest jeszcze Iga, a reszta już niestety jest mniej ciekawa albo zbyt marginalna, aby “zabłysnąć”.
Autor w kilku miejscach nie miał chyba pomysłu na wypełnienie upływającego czasu. Jest w książce jedno czy dwa miejsca, gdy na stronie upływa kilka dni. Tomasz jakby nigdy nic, wydaje się niewzruszony w tym czasie sytuacją Agnieszki, spędza czas prawie sielankowo. Kontrastuje to z z tymi momentami, w których wypełnia go gniew lub rozpacz. Są to krótkie fragmenty i choć nie pasują do całości, to nie dominują, co pozwala cieszyć się całością.
Książka nie kończy się happy endem. W tym względzie nie przypomina większości kryminałów, które przychodzą mi do głowy. Jednak wraz z końcem powieści nie pojawiają się też w czytelniku silne emocje, które mogłoby wzbudzić takie zakończenie. O ile akcja przez całą książkę wciąga, o tyle zakończenie nie pointuje całości i zostawia niedosyt.
Mankamentem technicznym książki jest brak wizualnego rozróżnienia kolejnych wątków. Przejście do następnego akapitu może wiązać się ze zmianą miejsca akcji i postaci występujących, którego nic nie zapowiada. Dopiero po dwóch, trzech zdaniach czytelnik orientuje się, że jest zupełnie gdzie indziej. Jest to trochę irytujące i odrywa od fabuły.
Książka ma kilka wad czy niedociągnięć. Jeżeli jednak chodzi o całościową jej ocenę, to mogę uczciwie przyznać, że jest to dobra lektura. Autor co prawda nie jest drugim Larssonem, ale też nie jest to wypracowanie szkolne. Piotr Mularczyk miał dobry pomysł na poprowadzenie akcji i udaje mu się utrzymać zainteresowanie czytelnika do samego końca. Główne postaci wzbudzają emocje, fabuła potrafi zaskoczyć, a czytelnik nie będzie zawiedziony.
Czytam książki już ponad 55 lat, ale takiego “knota” jeszcze nigdy. Jedyne co można określić słowem “dobre” to pomysł fabuły. Reszta czyli treść nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie polecam nikomu. Mam nadzieję, że drugą część tytułu czyli “bez powrotu” połączy się z ewentualną dalszą twórczością autora.