Nie jest szczególną tajemnicą, że musicale to więcej niż lubię. Gdybym mógł (miał czas i pieniądze), połykałbym je masowo. Jednym z moich ulubionych jest Oliver!, który co jakiś czas pojawia się na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie. Jednak w tej serii dwa z sześciu spektakli nie odbyły się. Jak to się stało, że coś co cieszy się ogromną popularnością na Zachodzie i w Polsce, na co wielu moich znajomych wybiera się chętnie kilka razy, zostaje odwołane? Od wielu osób usłyszałem jedno wytłumaczenie: nie sprzedano wystarczającej ilości biletów.
W tym momencie zaczynam zastanawiać się jak to jest możliwe. Jak tylko napiszę na Facebooku, że byłem na Oliverze! to ktoś odpowiada, że też by poszedł, ale nie wiedział, że grają. Temat nie dawał mi spokoju, więc zacząłem drążyć. Sprawdziłem tu i ówdzie i już rozumiem, gdzie przynajmniej częściowo leży przyczyna problemu. Totalnie leży kanał komunikacji internetowej, od strony po social media. Nic tam nie zachęca do przyjścia do teatru, nic nie daje nawet troszeczkę posmakować tej rozrywki, której możemy doznać na miejscu.
Strona Teatru Rozrywki (teatr-rozrywki.pl) swym designem sięga jakiś dziwnych czasów, gdy jaskrawo zielony komponował się z biało-czarnym logo i kasztanowymi elementami. Wszystko jest średnio czytelne, a obecność przetargów w głównym menu jest intrygująca. Czy faktycznie tak wielu odwiedzających stronę szuka tych właśnie informacji? To, że istnieje angielska wersja strony dowiadujemy się analizując coś, co wygląda jak boksy reklamowy (praktycznie automatycznie przeze mnie pomijany). Niestety z dodatkowym rozczarowaniem, gdyż to nie angielska wersja strony, a jedynie kilka podstawowych informacji. Czy naprawdę postawienie tego na WordPress z elegancką skórką przekracza możliwości finansowe teatru? Chodzi o to, żeby chociaż nie odrzucało, bo jaskrawa zieleń może jest dosyć rzucająca się w oczy, ale przy okazji te oczy kaleczy.
Kolejne kroki skierowałem na Facebook. Wchodzę na fan page i dowiaduję się, że kiedyś go już polubiłem. Widać jego administratorzy nie przykładają wielkiej wagi czy ktoś zobaczy co na nim się dzieje czy nie. Ważne, żeby był. Mamy tam 5 381 fanów i całe 71 osób, które “mówi o tym”. Pod postami aktywność jest jako taka, choć na teatr, który ludzie naprawdę bardzo lubią, znikoma. Jedynie dwa z najnowszych postów uzyskały ogromną aktywność osób, ale to z innych względów. Posty umieszczane są nieregularnie, czasami raptem kilka w miesiącu. Nie zachęcają do dyskusji, dzielenia się. Ba! Nawet nie informują o tym co się dzieje w teatrze. Czerwcowych spektakli Olivera nie zapowiedziano tam ani słowem! Na Twitterze było jeszcze gorzej, tam przez ponad dwa lata nie wysłano ani jednego twitta. Kanał na YouTube… nie istnieje, a szkoda, bo też mógłby sporo zdziałać. Szybka kalkulacja doprowadziła mnie do wniosku, że nawet niewielkie inwestycje w tej dziedzinie mogłyby przynieść wzrost sprzedaży biletów kilkakrotnie przewyższający poniesione wydatki.
Postanowiłem więc napisać maila do dyrekcji teatru. W kilku słowach o korzyściach z aktywnej obecności w social media itp. Odpowiedź dostałem, że teatr nie szuka wsparcia sprzedaży. Szkoda, bo nie pisałem tego tylko jako propozycji ze swojej strony (choć przyznam się, że byłoby mi miło). Chciałem po prostu, żeby teatr, który lubię mógł zarobić więcej pieniędzy i nie odwoływać spektakli. Jedyny sukces jaki w ten sposób osiągnąłem było obudzenie się konta na Twitterze. 10 czerwca 2013 pojawił się pierwszy twitt po przerwie, która trwała od 17 lutego 2011 roku. Do tej pory ktoś puścił w świat “aż” cztery twitty, choć pewnie lepsze to niż nic.
Rozumiem, że instytucje kultury zawsze tonęły w długach i nie miały pieniędzy. Rozumiem, że często znajdzie się jakiś duży inwestor i wyłoży kasę, a wtedy już nie trzeba się starać. Szkoda jednak, że Rozrywka nie reklamuje tego co ma najlepsze, nie dzieli się, a przez to traci. Traci w konkretnym wymiarze biznesowym. Dla widzów to strata podwójna. Z jednej strony mijają ich spektakle, o który nie dowiedzieli się, że są grane. Z drugiej ci, którzy kupią bilety muszą liczyć się z ryzykiem, że spektakl zostanie odwołany. A mi po prostu trochę szkoda, że tak się dzieje z miejscem, które tak bardzo lubię…
Aż z ciekawości się “przeklikałem” przez wrocławskie teatry, i powiem, że u nas jest niewiele lepiej… Jedyne miejsce które daje radę w SM, to http://www.teatr-capitol.pl/ który jest nawet na G+! 🙂