Zimowa zamieć na jednej ze Szweckich wysp zatrzymuje w domu bogatą, szanowaną rodzinę. Niestety jednak ktoś zaburza bożonarodzeniowy spokój, mordując najstarszego seniora rodu. Na całe szczęście wśród obecnych jest policjant Martin Mohlin.
Camilla Läckberg, Zamieć śnieżna i woń migdałów, [Czarna Owca], Warszawa 2012
Camilla Läckberg – urodziła się i dorastała w miasteczku Fjällbacka, położonym na zachodnim wybrzeżu Szwecji, niegdyś osadzie rybackiej, obecnie miejscowości turystyczno-urlopowej. Choć już jako dziewczynka zajmowała się pisaniem opowiadań „kryminalnych”, nie podjęła jednak studiów w dziedzinie nauk humanistycznych. Kryminalne powieści Läckberg osiągają czołowe miejsca na listach bestsellerów w Szwecji. W swoim kraju pisarka sprzedała ponad milion egzemplarzy. Jej książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków i również poza Szwecją cieszą się powodzeniem.
Zbliża się święto Bożego Narodzenia. Szwecje pokrył już obszerny dywan białego puchu, zamieniając krajobraz w typowo zimową scenerie. Policjant Martin Mohlin jedzie na wyspę Valon, by poznać rodzinę swojej narzeczonej – Lisette. Na miejscu atmosfera od razu jest napięta, rodzina kobiety prowadzi poważną, bogatą firmę. W dodatku rodzina to równocześnie też wspólnicy, którzy ewidentnie rywalizują o to, kto zdobędzie więcej władzy. Podczas kolacji staję się jednak rzecz straszna, umiera senior rodu, najbogatszy krewny Lisette o imieniu Ruben. Wszystko wskazuje na atak serca, lecz policyjny instynkt Martina pozwala stwierdzić nikłą woń migdałów w winie starca. Wyrok jest ewidentny – morderstwo. Wszystko wskazuje na to,że morderca nadal jest wśród nich. Zamieć śnieżna uniemożliwia wszelkie próby wydostania się z wysypy, zatem mieszkańcy zostali uwięzieni we własnym domu, czując na plecach oddech śmierci.
Książka to zaledwie 142 strony lektury, którą bez problemu można pochłonąć w jeden zimowy wieczór. Mistrzyni kryminału tym razem jednak, moim zdaniem, nie stanęła na wysokości zadania. Nie dość, że całość ilościowo jest znikoma, to w dodatku fabuła mimo wszystko wydaje się schematyczna i nudna. Wprawdzie mamy nieco tajemnicy, związanej tradycyjnie z rozwiązaniem zagadki morderstwa, niemniej jak dla mnie jest to zbyt mało, by przykuć uwagę cenionego wielbiciela kryminału. Zamieć śnieżna i woń migdałów to krótka opowieść o morderstwie, które kierowało się chciwością, zemstą i zazdrością. Problem międzyludzki, jak najbardziej znany w naszym codziennym życiu, ubarwia jedynie fakt, że mordercą jest ktoś z rodziny. Dla mnie za słabo.
Lekturę jednak czyta się dosyć szybko i w miarę przyjemnie, więc jak już wspomniałem, góra dwie godziny wystarczą na to, by przeczytać ją od deski do deski. Idealna rozrywka na krótki czas, bez zbędnych łamigłówek i wytężania umysłu.
inspirująca książka z dreszczykiem emocji , polecam na długie wieczory