Gdyby jeszcze tydzień temu ktoś pytał mnie, czy polecam Philipa K. Dicka, odpowiedziałbym, że nie czytałem, ale słyszałem dużo dobrego. Wszakże to klasyka. Gdy jednak wysłuchałem nowej “superprodukcji” zmieniłem zdanie.
Philip K. Dick, Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?, Rebis, Poznań 2012
Czytając książkę przenosimy się do roku 2021, do San Francisco. Ziemia jest po kolejnej, trzecie wojnie światowej. Jej skutki były gorsze niż poprzednich wojen, gdyż została użyta broń atomowa i nasza planeta przestała być przyjazną dla życia. Wiele gatunków zwierząt wymarło, ludzie przez promieniowanie stają się “specjalami”, którzy mają zakaz rozmnażania się. Głównym bohaterem jest Rick Deckard, łowca androidów. Mimo tak wielkich zniszczeń technologia rozwija się w szybkim tempie, czego rezultatem są androidy – humanoidalne roboty. Niektóre z nich zaczynają zagrażać ich twórcom, wtedy muszą zostać usunięte. W tym świecie ważna jest jeszcze specyficzna religia, merceryzm., opierająca się na poczuciu winy. W pewnym momencie okazuje się, że Deckard zaczyna odczuwać empatię do androidów, które likwiduje.
Autor chce, aby jego powieść osadzona w realiach post apokaliptycznych była jednocześnie rozważaniem filozoficznym. Takie wrażenie na mnie zrobiła, gdyż między wierszami można wyczytać istotne pytanie – czym jest człowieczeństwo. Autor nie stawia jednoznacznej, ostatecznej odpowiedzi. Kwestia pozostaje otwarta, przez to otwarte pozostaje pytanie o sens istnienia człowieka, o dobro i zło. Ten temat książki jest całkiem ciekawy. Pytanie o granice człowieczeństwa wydaje się istotnym dla zrozumienia nas samych. Otwarte pozostaje pytanie czy uda się stworzyć takiego robota, który już robotem nie będzie. Dla nas wydaje się to abstrakcyjne, jednak pozwala zastanowić się nad tym czy jesteśmy tylko zlepkiem biologicznej materii czy takie zjawisko jak np. empatia istnieje naprawdę. Co czyni nas ludźmi?
Poza interesującym tematem egzystencjalnym fabuła powieści mnie nie zachwyca. Jest po prostu poprawna, jakby była tylko dekoracją. Jakby autor szukał sposobu na opowiedzenie swoich rozważań filozoficznych. Akcja ma kilka takich miejsc, w których Czytelnik jest zaskoczony. Nie rekompensuje to jednak wizerunku całości, któremu brak ikry. Do samego zakończenia, które po prostu przegapiłem słuchając książki w samochodzie.
Z mniej istotnych elementów rzucił mi się w oczy jeden. Czytając książkę zastanawiałem się w jaki sposób po katastrofie atomowej ludzkość osiąga tak wysoki poziom techniczny. Ziemia prawie wymarła i choć Mars jest skolonizowany, to raczej poruszanie się na co dzień latającymi pojazdami czy aż tak technicznie zaawansowane roboty jak androidy czy nawet elektryczne zwierzęta dziś wydają się ciągle odległą przyszłością, a co dopiero w sytuacji kryzysu.
Wszystkie powyższe wady nie stanowią jednak powodów do odrzucenia książki. Ona po prostu w wersji drukowanej nie jest dla wszystkich. Gorsza niestety jest wersja audio, z którą ja miałem (nie)przyjemność. Po raz pierwszy szukałem w moim samochodowym radio equalizera, który wyeliminowałby wszystkie basy i buczenie. Tego się po prostu nie dało słuchać! Głos aktorów, szczególnie gdy coś wydawało dźwięki w tle był momentami zupełnie niezrozumiały. Bardzo fajnie, że twórcy tej”superprodukcji” chcieli ją urozmaicić. Może to i dobry pomysł, że słyszymy w tle telewizor, gdy któryś z bohaterów go ogląda, ale na litości! To nie może powodować, że treść istotna jest niezrozumiała. Podobnie, gdy bohaterowie rozmawiają w dwóch różnych pomieszczeniach. Jeden jest wtedy nagrywany z oddali chyba i trzeba się wsłuchać, żeby go zrozumieć. Do tego dochodzi nie najlepsza muzyka. Denerwująca byłą długa, za długa przygrywka na początek. Jako niezdatną do słuchania chciałem ją skrócić przeskakując do następnego fragmentu. Niestety! Ten track na którym jest niefortunny, około pięciominutowy wstęp ma ponad 27 minut i musiałem ręcznie “przewinąć” pseudo muzyczny wstęp. Do tego narrator, który przywoływał mi skojarzenia z syntezatorem tekstu. Inni aktorzy świetni i należą im się pochwały.
Podsumowując, książka ma swoje ciekawe wątki i tym, którzy lubią prozę filozofującą oraz oczywiście fanom Philipa K. Dicka polecam. Ostrożniejszy byłbym z kupowaniem jej na prezent nawet dla lubiących S-F, może się nie spodobać. Jednak jeżeli kupować, to jedynie w formie drukowanej. Audiobook moim zdaniem, ze względów technicznych, odpada. Chyba że słuchamy na jakimś wysokiej jakości sprzęcie, który łatwo umożliwi korekcję dźwięku. Ja słuchając książki w samochodzie, jak to mam w zwyczaju postępować z audiobookami, po prostu się męczyłem przez muzykę, przez niezrozumiałe teksty i buczenie w tle nagrania.
Jeżeli słuchałeś tej samej wersji audiobooka co ja, to nie dziwie się że miałeś problem ze słuchaniem tego na sprzecie w samochodzie, bo gdy nie masz naprawde dobrego audio w samochodzie to nic z tego. Wersja czytana przez Więckiewicza jest przeznaczona dla słuchawek, ja własnie w taki sposób ją słuchałem i musze powiedzieć że w wypadku tego słuchowiska i efektów dzwiękowych słowo superprodukcja jak na Polskie warnunki naprawde daje rade. Co do reszty, bardzo dobra recenzja. Pozdrawiam.