Marie Lu, Legenda. Rebeliant, tłum. Marcin Mortka, (tyt. org. Legend), [Zielona Sowa], Warszawa 2012
Mroczna przyszłość, w której nic nie jest takie, jak się wydaje. Dwa odmienne światy i dwoje młodych bohaterów, którzy stają w walce przeciwko sobie. Piętnastoletnia June – geniusz militarny kontra jej rówieśnik Day – nieuchwytny przestępca. Ich ścieżki krzyżują się. Rozpoczyna się wyścig na śmierć i życie.
Marie Lu była niegdyś dyrektorem artystycznym firmy zajmującej się tworzeniem gier komputerowych „Online Alchemy”, jest właścicielką marki „Fuzz Academy”, obecnie autorka dystopijnych powieści.
Powieść Legend – pierwszy tom trylogii – Marie Lu napisała pod wpływem Wiktora Hugo. Pewnego dnia, oglądając ekranizację „Nędzników”, zaczęła zastanawiać się nad relacją między znanym kryminalistą, a detektywem.
Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych to Republika – kraj zamieszany w ciągłe potyczki z sąsiadami – Koloniami. Republika stanowi niemal idealnie zorganizowany mechanizm pod każdym względem. Mieszkańcy już jako dzieci zobowiązani są do podjęcia Próby. W jej trakcie oceniane są ich możliwości fizyczne i intelektualne. Najlepsi trafiają do Uniwersytetów, gdzie kształcone są na wojskowych i naukowców – stanowić będą elitę kraju. Słabsi kierowani są do prac w zakładach produkcyjnych, a najgorsi wywożeni są do obozów pracy. Poniekąd dzięki temu kraj nie poddał się w walce z Koloniami i ma siłę wciąż stawiać im czoła. Wydaje się, że nic nie jest w stanie zakłócić funkcjonowania tej potęgi. Jest jednak inaczej. Co kilka lat nad Republiką zawisa groźba epidemii, troskliwe władze robią co w ich mocy, żeby zdusić zagrożenie w zarodku, nawet kosztem życia cywili.
June jest piętnastoletnią dziewczyną pochodzącą z dobrej rodziny. Jako jedyna uzyskała na Próbie maksymalną ilość punktów i trafiła na Uniwersytet wcześniej, niż inni studenci. Nastolatka jest niesforna i często pakuje się w tarapaty. Przysparza przez to zmartwień swojemu bratu – Matiasowi, który jest jej opiekunem od czasu śmierci rodziców. Jednocześnie June jest świetną uczennicą i niesamowicie sprawną dziewczyną, ślepo wierzącą w “słuszność” działań przywódcy.
Day jest rówieśnikiem June. W przeciwieństwie do niej oblał Próbę, ale udało mu się uciec w drodze do obozu pracy. Żyje teraz na marginesie społeczeństwa, a swoje działania koncentruje na szeroko pojętym “szkodzeniu” interesom Republiki.
Najmłodszy brat Day’a pada ofiarą epidemii. Jedynym ratunkiem jest podanie małemu leków dostępnych wyłącznie dla elity, a zdobyć je można w szpitalu. Day podejmuje ryzykowną akcję, w trakcie której nie dość, że nie udaje mu się zdobyć odpowiednich specyfików, to jeszcze zostaje ranny, a w czasie ucieczki rani jednego ze ścigających. Pech chce, że oficer umiera. Okazuje się, że był nim brat June – Matias. Od tego czasu dziewczyna zrobi wszystko, żeby pomścić śmierć brata. Rozpoczyna więc pościg za najbardziej poszukiwanym przestępcą w kraju.
Powieść, słusznie zresztą, porównywana jest do Igrzysk Śmierci. Zapewne dlatego, że zarówno autorytarne rządu jednostki, jak i ściśle zmilitaryzowane państwo stanowią główną oś opowiadania. Gdyby nie to, gdyby nie ta antyutopijna wizja, książkę łatwo można byłoby sklasyfikować jako powieść sensacyjną, i już. Marie Lu nie jest jednak naśladowcą, nie kopiuje sprawdzonych pomysłów. Ona je ulepsza.
Narracja powieści toczy się cały czas dwutorowo – jeden rozdział to relacja June, kolejny to już opowieść Day’a. I tak na zmianę. Pozwala to czytelnikowi poznać opisywane wydarzenia nie tylko z jednej strony. Z kolei prowadzenie narracji w pierwszej osobie sprawia, że czujesz się uczestnikiem akcji, odbierasz emocje bohaterów – a tych emocji jest tu mnóstwo.
Legenda to opowieść o tym, że każdy z nas jest inny, a mimo to wobec systemu wszyscy jesteśmy równi. Władza okłamuje obywateli, bywa że każdego z nich w inny sposób, pewne jest jednak, że nie możesz liczyć na szczerość. W dobie niemal powszechnego dostępu do Internetu, w Republice jest on niemal wydzielany, podobnie zresztą jak energia elektryczna. Państwo sprawuje kontrolę nad każdą sferą życia mieszkańców, a wszystko po to, żeby armia mogła walczyć w imię wolności.
Powieść niesamowicie wciągająca od samego początku, mam nadzieję, że kolejne tomy będą co najmniej równie ciekawe. Dodatkowym atutem jest świetne tłumaczenie Marcina Mortki – w tekście nie ma zgrzytów, lektura upływa spokojnie, bez żadnych językowych niespodzianek. Polecam gorąco!