Paweł Siedlar, Czekając w ciemności, [Fabryka Słów], Lublin 2002
Paweł Siedlar urodził się w Krakowie i tam spędził dzieciństwo. Dorastał na Podhalu. Od wielu lat mieszka w Warszawie. Pracuje na lotnisku międzynarodowym Okęcie. Jest żonaty i ma dwóch synów. Jego opowiadania drukowane były w czasopismach, antologiach oraz zbiorach autorskich. Jest autorem dwóch powieści oraz scenariusza horroru dla TVN. Od 1996 roku pracuje (z licznymi i częstymi przerwami) nad półautobiograficzną powieścią o dziwnym tytule „Pożeracz wieczornej bułeczki”. Nie spieszy się z jej ukończeniem. W szufladzie przechowuje zbiory opowiadań, które chce zachować „na czarną godzinę impotencji mózgowej lub wzmożonego, a nieodpartego lenistwa”.
Książka, którą tym razem mam przyjemność dla was recenzować, jest literackim powieściowym debiutem Pawła Siedlara. Akcja powieści jest dwuwątkowa, oddzielona od siebie kilkoma setkami lat. Z rozdziału na rozdział wędrujemy albo po teraźniejszości, albo po XVI wiecznym mieście Fernquez . W pierwszym scenariuszu mamy do czynienia z mężczyzną, którego nie znamy prawie w ogóle. Nie wiemy jak się nazywa, ani co go sprowadza do miasta. Na miejscu tajemniczy gość wynajmuje przewodnika, którego zadaniem będzie skrupulatne oprowadzenie go po mieście i opowiedzenie od początku jego historii. Przyjezdny mężczyzna wkrótce poznaje smutną prawdę o mieście oraz zamku Artrox.
W wątku numer dwa poznajemy Jakuba, księcia owego zamku Artrox. Znajduje się on w zamkowej wieży i na spokojnie spisuje swój życiowy pamiętnik. Dawny szlachcic spisuje swoje życie, w tym także rozległy miłosny incydent. Co łączy te dwie, wydające się całkiem odrębne historie? Dowiemy się podczas lektury, która swoją drogą pozostawia wiele do życzenia. Kuleje na pewno korekta. Do tego dochodzi słaby efekt prowadzenia dwuwątkowej fabuły, który jeszcze w połowie prowadzony jest trudnym od przyswojenia językiem. Klimat całości, który widnieje pod szyldem thriller/horror to też chyba lekkie nieporozumienie, gdyż książka na pewno straszna nie jest.
Podsumowując powieść Siedlara nie jest książka jakoś specjalnie zachwycającą, średnio zaciekawia, czasami niestety nudzi. Fabuła jako tako pomysłowa, wykonanie jednak jak dla mnie pozostawia wiele do życzenia. Ocena? 3/10.
Drogi Marku
Jeżeli dla Ciebie umierający w wieży więziennej okuty w łańcuchy, poraniony i skrajnie wyczerpany więzień po prostu – jak piszesz- “przebywa w wieży”, to coś jest nie tak z Twoją zdolnością do czytania ze zrozumieniem. Jeśli na dodatek piszesz, że tenże więzień “na spokojnie pisze pamiętnik”, to skoncentruj się raczej na oglądaniu seriali. Najlepiej brazylijskich. Ale recenzje powinieneś sobie odpuścić. Pozdrawiam. Zyczliwy Bynio.
Wydaje mi się, że aby dobrze zobrazować to, co dzieje się na kartach powieści i umiejętnie przenieść fantazje na papier, potrzeba pisarskiego talentu. Ja w tym wypadku po prostu go nie dostrzegam. To raczej sprawa gustu, a nie umiejętności pisania recenzji, która ma być w założeniu obiektywną oceną czytelnika. Pozdrawiam
Marku, Marku !
Wytłumacz mi z łaski swojej co znaczy, – cytuję Twą wypowiedź – “…słaby efekt prowadzenia dwuwątkowej fabuły, który jeszcze w połowie prowadzony jest trudnym do przyswojenia językiem.” Rozumiem, że to ten efekt jest prowadzony “trudnym do przyswojenia językiem”, czy tak? I jeszcze jedno: między gustem, a obiektywną oceną zwykle istnieje przepaść. Nie wpadłeś na to, więc ci podpowiadam. Powieść ci się nie podoba, bo lubisz seriale. To nic złego. Ale- powtarzam:recenzje sobie odpuść. życzliwy Bynio.
Odnośnie fragmentu, który przytoczyłeś… Faktycznie może językowo, sensownie, składniowo kuleje, wtedy dopiero zaczynałem kreślić recenzje. Oporny język towarzysz całości – źle mi się książkę czytało, niewygodnie.
Ależ dziękuje Ci, życzliwy Byniu, za ową podpowiedź. Nie poradziłbym sobie bez niej, bankowo! Cieszę się, że walczysz o dobre imię powieści, która najpewniej Ci się podoba, niemniej powinieneś chyba przyjąć do wiadomości fakt, że ktoś ma odmienne zdanie. Generalnie, gdy książka mnie nudzi, bo jest napisana jak dla mnie niezbyt interesująco, to właśnie taki wniosek staram się zawrzeć w recenzji. To, że dobrze przy niej jedynie mi się zasypia, nie pozwala mi napisać czegoś pozytywnego. Nie wiem za to, co mają do tego seriale, których się tak uczepiłeś. Całkiem inna dziedzina…
Dziękuje, ale nie odpuszczę.
Pozdrawiam
Drogi Marku
Zle Ci się czytało prawdopodobnie przez nikły zasób leksykalny. Twój własny i osobisty. Obnażasz go bezwiednie, wypowiadając się publicznie, nota bene o czymś, do czego zrozumienia zabrakło Ci tego, co bywa nazywane “aparatem pojęciowym”. Cóż, skromność nie jest Twoją najważniejszą cechą. W przeciwieństwie do pewności siebie. Co do tego, że “uczepiłem się” seriali, to sam się przedstawiasz jako serialoholik. Czyż nie?
I jeszcze jedno. W zasadzie drobiazg: ja nie walczę o dobre imię powieści, gdyż dobremu imieniu książki polecanej między innymi przez Pilipiuka i Grzędowicza raczej nie jesteś w stanie zagrozić swą chm… recenzją. Natomiast sam uważam ją (książkę, nie recenzję) za ciekawą, wciągającą i baaaardzo dobrą. Z pewnym, trudnym do opisania klimatem. Mam ją od lat i od czasu do czasu czytuję sobie jej ten, czy ów fragment dla samego czytania. Kapitalna stylizacja.
Poza wszystkim jednak, po co pisać recenzję książki wydanej przed kilkunastu laty?Powiem wprost:”Czekając w ciemności” została opisana przez kilkoro lepszych od Ciebie znawców literatury, Polszczyzny i paru jeszcze drobiazgów . Niektórzy ją zjechali straszliwie, inni- przeciwnie. Nie wiem więc na jakiej podstawie uznałeś, że jeszcze tylko Ciebie zabrakło w tym towarzystwie.
Bynio(życzliwy).