Sławomir Koper, Ukraina. Przewodnik historyczny, [Bellona] Warszawa 2011
Książkę można taniej kupić w internecie!
Przewodniki można z grubsza podzielić na dwa rodzaje. Jeden to typ „moskiewski”, jakby powiedział organista i przewodnik z Kamieńca Podolskiego. „Na lewo to, na prawo tamto”, dużo dat, nazwisk i zero życia. Drugi typ to przewodnik z duszą, przewodnik, który odkrywa nie tylko piękno zewnętrzne, ale sięga do głębiej, właśnie w duszę miejsc i ludzi. Książka Sławomira Kopra to ten drugi typ.
Terytorialnie zostajemy oprowadzeni po ogromnych obszarach obecnej Ukrainy. Od Lwowa po Kijów, od Wołynia po Odessę i Krym. Wszędzie tam autor odkrywa przed Czytelnikiem losy Polaków zarówno tych, którzy zamieszkiwali te ziemie, jak i tych, którzy bywali tam tylko przejazdem. Nie znajdziemy tutaj tras wycieczkowych czy szczegółowych wskazówek poruszania się po mieście. Znajdziemy za to wspaniałe płótno wypełnione czarownym obrazem, magicznym malowidłem, które przenosi nas w przeszłość i tłumaczy teraźniejszość. Autor nie boi się trudnych kwestii polsko-ukraińskiej historii. Opisuje zbrodnie UPA i reakcje Armii Krajowej na okrucieństwo Ukraińców. Pisze o tym, jak Polacy po prostu czasem mścili się za doznane zbrodnie.
Jednak to co mi najbliższe na Kresach, to Lwów. Od opowieści o tym mieście rozpoczyna się książka. Już od pierwszych stron poznajemy charakter książki. To nie historia zabytków, to historie ludzi, nie zawsze z „happy endem”. Jedną z pierwszych jest historia kryminalna, której bohaterami byli Honorata Makowska z Nowej Soli, która współżyła z własnym ojcem, do spółki z którym udusiła też jej prawowitego małżonka. Winnych zbrodni osądzono. Honoracie odrąbano ręce, a następnie głowę. Uśmiercono także ojca, choć kat wykazał się tak sporą nieudolnością w tej kwestii, że sam stanął przed sądem miejskim.
Właśnie tak Sławomir Koper prowadzi narrację. Przenosi nas z miejsca na miejsce, aby opowiadać historie ludzi, a nie budynków. Nie oznacza to, że książka jest uboga w fakty historyczne, wręcz przeciwnie. Są one jednak umiejętnie wkomponowane w całość opowiadania. Wielokrotnie możemy dzięki temu podziwiać pomysłowość naszych przodków jak wtedy, gdy czytamy o weselu córki hetmana Adama Sieniawskiego w sierpniu 1724 roku. Wtedy do pałacu arcybiskupiego, w którym odbywało się wesele, przypięto cztery rynny, przez które zaczęto wylewać wino na ulice.
Przechodnie nabierali trunek do naczyń, pili prosto z czapek, ale zdarzali się i tacy, którzy po prostu kładli się pod rynnami. Czegoś podobnego we Lwowie więcej już nie oglądano (s. 25).
Na Lwów autor poświęcił proporcjonalnie najwięcej miejsca, blisko 100 stron. Jednak ten fakt nie dziwi, wszak jest to najbardziej polskie z polskich miast! Poza tym znajdziemy się m.in. w Bełzie, Żółkwi, na kozackiej Siczy, w Drohobyczu u Brunona Schulza, na Podolu, razem z Mickiewiczem w Odessie, w Kijowie i na Krymie. Wszędzie tam odnajdujemy polskie ślady, wszystkie te miejsca stają się nagle niewiarygodnie bliskie i swojskie.
Sławomir Koper ma dar opowiadania. Jak wspominałem wcześniej, on mówi o historiach ludzi, dopiero potem o miejscach i zabytkach. Czytając jego książkę zapominałem, że to przewodnik, a nie powieść historyczna czy przygodowa. Przewodników „moskiewskich” mamy na rynku mnóstwo – jedne lepsze, inne gorsze. Mamy wiele opasłych monografii i książek popularnonaukowych o Kresach. Jednak tak dobrego przewodnika, z duszą nie spotkałem dotychczas. Z „moskiewskich” nie doświadczymy tego, czego doświadczamy czytając Kopra. Wiele z opisanych miejsc znam osobiście, jednak dopiero po lekturze mam wrażenie, że zaczynam naprawdę oddychać tamtym powietrzem. Wcześniej jakbym nie do końca rozumiał gdzie jestem, z czego to wszystko wyrosło. Po Ukrainie jest zupełnie inaczej.
Osoby, które wybierają się na wyprawy na naszej południowo-wschodnie Kresy powinny tę pozycję obowiązkowo przeczytać przed wyjazdem. Najlepiej od deski do deski. Potem spakować ją do bagażu i na miejscu jeszcze raz sięgać do opisów tych miejsc, w których się aktualnie przebywa. Lektura i przygoda będzie to niezapomniana. Gorąco polecam książkę także tym, którzy Kresami nie zajmują sobie głowy. Odkryją niesamowite bogactwo tamtych stron Rzeczpospolitej. Książka jest napisana bardzo przystępnym stylem, jest niesamowicie wciągająca. Autor zasługuje na najwyższe uznanie! Jeszcze raz gorąco polecam!
[…] książka jest naprawdę niesamowita, sam niedawno ją przeczytałem (recenzja jest tutaj: Sławomir Koper, „Ukraina. Przewodnik historyczny”). Gorąco ją polecam, bo czyta się świetnie i nie sposób jej odłożyć dopóki nie dotrze się […]