„Tydzień z życia kobiety” opowiada o losach młodej studentki Wydziału Nauk Społecznych. Dziewczyna rozpoczyna swoją pierwszą w życiu pracę. Uczy historii w Gimnazjum dla Dorosłych. Jej wychowankowie należą do grupy młodzieży niedostosowanej społecznie i są zaledwie kilka lat młodsi od tytułowej Patrycji. Dziewczyna nie może odnaleźć swojego miejsca w życiu, ogarnia ją coraz to większa apatia i zniechęcenie…
Książka porusza wiele trudnych, życiowych problemów. Nie brak w niej również specyficznego humoru i zabawnych sytuacji. Akcja książki jest bardzo dynamiczna, pełna dobrych i złych emocji, śmiechu i łez, radości i smutku. Autorka manipuluje uczuciami czytelników, na przemian wzrusza i bawi, pokazuje prawdziwą stronę życia. Czy nauczyciel musi być nudny? Jak wyglądało życie Partycji i jej przyjaciół? Kim był Gabriel? Jaką rolę odegrał w życiu bohaterki? Czy pamiętny tydzień zmienił coś w jej życiu?
Format: epub
Autor: Sylwia Chmiel
Kategoria: Powieść
Publikacja: Wydawnictwo Nowy Świat
Dystrybucja: Poczytaj.to
Przygotowanie: Wydawnictwo Nowy Świat / Poczytaj.TO
Ebooka można kupić pod tym linkiem: http://e-nowyswiat.poczytaj.to/Tydzien_z_zycia_kobiety.ebook.
* * *
Na podwórku stały trzy pojemniki do segregacji śmieci: zielony kontener na szkło, niebieski na papiery i żółty na plastiki. Obok dwa solidne metalowe kubły lśniły w słońcu i wydzielały paskudną woń. Same w sobie nie śmierdziały, cuchnąca była ich zawartość, złożona w przeważającej mierze ze zjełczałych produktów spożywczych, podgniłych owoców i przywiędłych warzyw, resztek mięsa, strzępów ubrań i zniszczonych zabawek. Na wstępie zaznaczam, że nie jestem śmieciarzem, choć pracuję w miejscu przygnębiającym, ponurym i brudnym. Szkoła Podstawowa i Gimnazjum dla Dorosłych. SZKOŁA: Szkodzi Każdemu Okropnych Łotrów Armia. Moi wychowankowie to ludzie, którzy nigdy nie chcieli i nie zechcą się uczyć. Wyrzuceni dyscyplinarnie z innych szkół młodzieńcy, po zapoznaniu się z aresztami i domami poprawczymi na terenie całego kraju zostają skierowani do gimnazjum… Szkoły nienawidzą, a nauczycielami się brzydzą. Wcale się temu nie dziwię. Sama, po nieprzespanej nocy na melinie, byłabym w kiepskim nastroju i w zależności od natężenia kaca mniej lub bardziej zatruwałabym innym życie. Co zaś się tyczy grona pedagogicznego, to tylko dobre wychowanie sprawia, że patrząc na część moich koleżanek po fachu nie puściłam jeszcze pawia. Reasumując: moje samopoczucie po powrocie z pracy jest takie, że nic tylko się wrzucić do pierwszego lepszego napotkanego zsypu. Towarzystwo odpadów wydaje się być właściwym kompanem na resztę wieczoru. Pociechy dodaje mi myśl, że mieszkam sama. Mogę wpaść w apatię, rozłożyć się i zgnić: równie dobrze w domu. Śmieci też mogę produkować dowolne ilości we własnym zakresie. Ta pokrzepiająca myśl sprawia, że każdego dnia po pracy z ulgą wracam do siebie. Nie zbaczam po drodze, nie interesuję się przydrożnymi barami, nie wizytuję domów pogrzebowych. Może i chciałabym, ale mój promotor mi odradził (domy pogrzebowe, a nie przydrożne bary, rzecz jasna). Poza sadomasochistycznym udręczaniem siebie i innych w szkole, kończę studia i piszę pracę magisterską o cmentarzach. Cudowny temat, można się zrealizować; jak znalazł na mój nastrój. Zepsucie i zgnicie. Nagrobki cmentarne, sarkofagi i trumny. Potrzeba wizytowania domów pogrzebowych była we mnie bardzo silna lecz dr Stefaniuk z niewiadomych przyczyn, nie był zadowolony. Mam pisać z literatury i tylko z literatury, żadnych prac badawczych. Widocznie mój stan psychiczny zaczął się już odbijać na twarzy. Martwe, otępiałe spojrzenie i fioletowe podkowy pod oczami, budziły niepokój. Zapewne promotor uznał, że wyglądam na taką, która spenetruje cmentarz, oceni mogiły, wybierze sobie jedną, po czym wykopie nieboszczyka z grobu i sama podstępnie zajmie jego miejsce… Autorytet uczelni bardzo by na tym ucierpiał.
SOBOTA
Zabrałam się za sprzątanie. Wiadomo, nigdy nie jest w domu tak czysto, jak podczas sesji. Każde znienawidzone zajęcie gospodarskie jest w tym czasie mile widziane. Nawet obieranie ziemniaków i zmywanie naczyń odkrywa nieznane i niedoceniane wcześniej uroki…
Rozłożona na stole książka niemiłosiernie przypominała o czekającym mnie wkrótce egzaminie. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że wykonywana przeze mnie praca jest zupełnie zbędna i może poczekać, a wiedza, którą należy przyswoić, jest obszerna i trudna. Najwyższy czas wziąć się do nauki. Westchnęłam, wylałam brudną wodę z wiadra i postawiłam na piecu czajnik. Zasłużyłam na dobrą kawę. Jeszcze tylko wyrzucę odpadki i zaraz siadam do biurka. Zawiązałam worek na supeł i leniwym krokiem wyszłam na podwórze. Zwykle nie bawię się w dokładną segregację śmieci, tego dnia jednak obudziło się we mnie ogromne umiłowanie ekologii i wciąż grzebałam w worku wydobywając kolejne zużyte przedmioty. Zawiązany trzy minuty wcześniej supeł oczywiście rozwiązałam, czyniąc to nad wyraz powoli i dokładnie. Zdrowemu rozsądkowi i poczuciu obowiązku kazałam się wypchać. Robię rzeczy pożyteczne i zasługujące na pochwałę. Segregując odpady dbam o środowisko naturalne. Czekający na mnie w domu władcy, ich armie i dowódcy, możni tego świata i maluczcy, szlachetni i Ci niegodziwi, wszyscy bez wyjątku dawno już umarli. Rozłożyli się lub zmumifikowali i nic im już nie zaszkodzi, mogą więc te parę minut poczekać (…)