Jak donosi tygodnik “Wręcz Przeciwnie” (nr 3/2011), w Argentynie służby celne skonfiskowały ponad milion książek. Książki są tam drukowane… a właściwie nie tam, tylko poza granicami Argentyny, a przez konfiskatę władze chcą wydawców zmusić do drukowania w miejscowych drukarniach. Jeżeli wydawcy przedstawią plany przeniesienia druku do kraju, wtedy książki zostaną im zwrócone. Związkowcy twierdzą, że 60 milionów książek (na 76 mln sprzedanych!) zostało wydrukowanych poza krajem. Wydawcy jednak przekonują, że to bzdura. Na marginesie pojawia się pytanie, czy czasem nie drukuje się tam, gdzie jest to korzystniejsze (tańsze)? W ten sposób czytelnicy mają łatwiejszy dostęp do książek. Czy po takich działaniach czytelnictwo książek w Argentynie nie zmniejszy się?