Jarosław Grzędowicz, Popiół i kurz, [Fabryka Słów] Lublin 2010
Popiół i kurz to trzecia książka Jarosława Grzędowicza, po ktorą sięgnęłam. Dwie poprzednie – Ksiega jesiennych demonów i Wypychacz zwierząt czyta się świetnie, nie inaczej jest tym razem.
Autor wprowadza czytelnika w świat Pomiędzy, świat zwany półsnem. Coż to takiego? To miejsce, w które trafiają ludzie po śmierci. Nie jest to jednak niebo ani piekło, czyściec też nie. Miejsce to niewiele ma współnego z naszymi wyobrażeniami zaświatów głównie dlatego, że zaświatami nie jest. To odzworowanie naszego świata, skladające się z Ka przedmiotów. Można to przyrównać do cieni przedmiotów, znajdujących się w realnym świecie, nie jest to jednak takie proste.
Główny bohater przenosi się do świata Pomiędzy wprowadzając się w swoisty trans. Zapytacie po co żywy człowiek z własnej woli przenosi sie do świata umarłych… Pytanie jak najbardziej na miejscu, jednak odpowiedź może zdziwić. Otóż nasz bohater przeprowadza dusze w zaświaty. Jest psychopompem. Nie robi tego jednak z potrzeby serca, za tą usługę każe sobie płacić, a zapłatę przyrównuje do starogreckiego obola, wkładanego w usta zmarłym by mogli zapłacić Charonowi za przewiezienie przez Styks.
W niejasnych okolicznościach umiera brat Michał, przyjaciel głównego bohatera. Przed śmiercią chciał wysłać do niego paczkę i choć nie zdążył, koniec końców przesyłka trafiła do odbiorcy. W ten sposób bohater zostaje wciągniety w walkę, której stawką jest życie, zarówno w świecie Pomiędzy, jak w świecie realnym. Wsiada więc na wysłużony motor i z obrzynem w ręku rusza wypełnić testament przyjaciela. Koniecznie przeczytajcie o jego dalszych losach!
To nie jest zaświat. Żaden czyściec ani piekło. To anomalia. Szczelina. Dziura, w którą niechcący trafiają zagubione dusze. Ogłupiałe, nieznające swojej drogi, nic nierozumiejące. Rozbitkowie. To rozmyta granica pomiędzy tym i tamtym. To świat Pomiędzy. Nie ma tu chórów, łaski, kary ani oznakowanej Światłem drogi na tamtą stronę. Tylko popiół i kurz.
Książkę czyta się świetnie, wciąga niesamowicie. Kilka stron i już byłam w krainie półsnu, czułam posmak kurzu i popiół pod stopami. W trakcie czytania nie można pozbyć się ciągłego uczucia niepokoju. Dlaczego? Wydaje mi się, że każdy z nas podświadomie boi się zabłądzić w drodze na tamtą stronę. Popiół i kurz to jednak nie tylko wizje świata Pomiędzy, wizje szaleńca. To książka pełna osobliwych postaci i niesamowitych zwrotów akcji, w której trup ściele się gęsto, krew leje strumieniami, a zarzynają się głównie… umarli. Dla mnie zdecydowanie bardziej mroczna niż dwie poprzednie książki tego autora, które miałam okazję przeczytać. Tak czy inaczej, polecam gorąco – lektura z gwarantowanym dreszczykiem, czy raczej dreszczem emocji. Gęsia skórka pewna!
Na koniec fragment, który spodobał mi się, bo… mówi o zwykłych ludziach, do których ja mam nadzieję się nie zaliczać i o tym w co zamienia się telewizja 🙂
Normalny człowiek. Tak spędzają czas normalni ludzie, nie? Siedzą w fotelu z pilotem w ręku i zmieniają kanały. Albo przestają zmieniać, rezygnują i oglądają cokoliwek. Kiedy to się stało? Kiedy telewizja zmieniła się w cmentarzysko staroci i mównicę dla przemądrzałych imbecyli? Zacząłem się obawiać, że pod moją niepbecność światem zawładnęli obcy. Może nie ma już nowych filmów, bo kosmici dysponują tylko skromnym zapasem, który ocalał po poprzedniej cywilizacji. Dlatego w kółko leci to samo. Dziuty wypełnia się bełkotem jakichś odmóżdżonych ofiar porwań.