Rainer M. Schröder, Dni ciemności, tłum. Miłosz Urban, (tyt. org. Tage Der Finsternis), [TELBIT], Warszawa 2011
Dni ciemności to kolejna po Świadectwie Judasza powieść pióra Rainera Schrödera, wydana nakładem wydawnictwa TELBIT. Tym razem autor przenosi nas do klasztoru Cystersów w Himmerod. Klasztor ten jest miejscem autentycznym. Autor od siedemnastu lat spędza tam przynajmniej kilka tygodni w roku i właśnie fascynacja tym miejscem skłoniła go do umieszczenia w nim akcji swojej powieści.
We wspomnianym klasztorze dzieją się dziwne rzeczy… Przeor Martinus prosi o pomoc tajemniczego mężczyznę, który przybywszy do Himmerod przybiera imię Thomasius. Oficjalnie ma zająć się porządkowaniem biblioteki, które zostało przerwane niespodziewaną śmiercia jednego z braci, ma również, teoretycznie, uzupełnić braki w wiedzy o historii klasztoru.
Przed bratem Thomasiusem zostaje jednak postawione o wiele cięższe i bardziej skomplikowane zadanie. Jeden ze współbraci – Paulinus, pełniący funkcję organisty – odbiera sobie życie skacząc z chóru kościoła. Inny – brat Niklaus – odmawia wyjścia z kaplicy, trwając w nieustannej i żarliwej modlitwie. Brak odpoczynku, skromne posiłki i zimno sprawiają, że zaczyna staczać się w otchłań obłędu.
To wszystko stanowi dopiero początek cyklu niewyjaśnionych zdarzeń, które mają miejsce w klasztorze. Czy za nimi wszystkimi stoi ktoś z zewnątrz, a może któryś z braci postanowił zabawić się kosztem pozostałych? Hipotez jest co najmniej kilka. Thomasius, jako zagorzały ateista, nie jest w stanie uwierzyć w żadną, która choćby zahacza o działanie sił nadprzyrodzonych. Czy uda mu się wyjaśnić zagadkowe wydarzenia?
Książka króciutka, ale… Nie udało mi się przeczytać jej tak szybko jak zamierzałam. Nie dlatego, że była nudna, wprost przeciwnie. Mieliście kiedykolwiek wrażenie, że nie dacie rady czytać dalej, bo będziecie bali się zasnąć? Tak właśnie było ze mną w tym przypadku. Autor buduje napięcie w taki sposób, że nie ma możliwości odłożenia książki na bok, żeby tak po prostu przestać o niej myśleć. Przez kilka dni miałam wrażenie, że naprawdę jestem w klasztorze, widzę to co się dzieje, i tak samo jak bohaterowie boję się tego, co będzie dalej. Mroczne piwnice, nieoświetlone krużganki, brrr… ciarki same przechodzą po plecach. Akcja nieprzewidywalna do ostatniej strony.
Kiedy podszedłem bliżej, okazało się, że to mnisi w białych szatach. Stali tak, oparci o ściany, każdy w nasuniętym na głowę kapturze. Wtedy jeden z nich obrócił głowę i spojrzał na mnie. Zamiast twarzy miał trupią czaszkę. Spuściłem wzrok; z rękawów, zamiast rąk, sterczały zbielałe kości szkieletu.
Przez niemal całą książkę zastanawiałam się nad czasem, w którym dzieją się opisane w niej wydarzenia. Okazuje się, że nie sposób go określić. Można oczywiście przyjąć jakieś ramy czasowe, ale w tym przypadku obejmują one nie miesiące, lata, czy dekady, ale wieki. Akcję można umieścić między początkiem XII wieku a schyłkiem XX. Gdyby kiedykolwiek ktoś powiedział mi, że książkę taką da się czytać, pewnie zostałby wyśmiany. Bo jak wyobrazić sobie fabułę, nie mając pojęcia o czasie, w którym ma ona istnieć. A jednak. Powieść porwała mnie. Z czystym sumieniem mogę polecić ją wszystkim czytelnikom o mocnych nerwach.
Kup tę książkę w księgarni Selkar w naprawdę korzystnej cenie!