BBC przyniosło dzisiaj informację o świeżo zawartej zgodzie z rządem Nowej Zelandii (The Hobbit will be made in New Zealand, PM confirms). Wszystko więc wskazuje na to, że filmu się w końcu doczekamy, mimo protestów oraz trudności prawnych, nie wspominając o innych produkcyjnych problemach.
Przy okazji warto się zastanowić, na ile ten film odda książkę. Wydaje mi się, że zadanie przy kręceniu Władcy Pierścieni było dużo trudniejsze. Wtedy niestety wiele wątków umknęło lub zostało przekręconych, a w rezultacie film nie oddawał nie tylko powierzchni dzieła (czyli przebiegu akcji), ale także nie oddał pewnej głębszej myśli, która jest obecna we Władcy. Było to bardzo trudne zadanie, co może być wytłumaczeniem dla producentów, gdyż wiele tej myśli było zawarte niejako między linijkami. Może przy produkcji Hobbita będzie lepiej? Okaże się…
To co mniej jednak bardzo cieszy to fakt, że może dzięki temu filmowi, wiele osób sięgnie po książki Tolkiena (a potem i nie tylko jego). Chciałbym by Śródziemie znów zachwyciło miliony, wyrwało ich z szarej egzystencji i wprowadziło do ich życia kolory honoru, sławy, odwagi i tego, czym żyły wolne ludy. Może będzie to jeden z tych filmów, który zmobilizuje ludzi, zwłaszcza młodych, aby sięgali po książki. Jeżeli to się uda, to bez względu na jego wierność książce, będzie to film cenny. Teraz pozostaje więc czekać i zobaczyć, co będzie…