Hanne Ørstavik, “Miłość”, tł. Maria Sibińska, [Smak Słowa] Sopot 2009
Seria wydawnicza: Z przyprawami
Czy rodzina bez miłości może być szczęśliwa? I czy w ogóle w rodzinie może brakować tej najważniejszej rzeczy? Jak to jest, że między matką a dzieckiem nie ma nic poza nazwiskiem, więzami ?
Czytając “Miłość” zadawałam sobie ciągle powyższe pytania. Nie wyobrażam sobie braku miłości, uczucia między mną a moją mamą – a Wy?
Mały Jon wraz ze swoją matką, Vibeke, niedawno przeprowadzili się do malutkiej miejscowości na północy Norwegii. Panują tam nieustanne mrozy, cały rok zima i śnieg, lato pojawia się tylko w wyobraźni mieszkańców. Jon, który następnego dnia kończy dziewięć lat i nie może doczekać się tej chwili, wychodzi na miasto w ten ciemny, mroźny wieczór. Dom pozostaje pusty, bo i Vibeke wyprawia się do biblioteki. Żadne z nich nie wie, gdzie jest tak naprawdę drugie – czy matka może nie wiedzieć, że syna nie ma w domu, skoro sama w nim była? Niestety tak. Świadczy to o braku zainteresowania z jej strony. I między innymi o tym jest ta książka.
Czytelnik jest świadkiem wędrówki obojga przez zimowy, mroczny krajobraz; wędrówki, w trakcie której matka i syn nie spotykają się i której finał okaże się tragiczny.
z okładki książki “Miłość”
Hanne Orstavik porusza bardzo ważny temat – samotność. Samotność matki i syna, głównych bohaterów. Pragną bliskości, czułości i uczucia, niestety jedno drugiego nimi nie darzą. Vibeke, zupełnie nieodpowiedzialna, poszukuje miłości nie do końca tam, gdzie ją może znaleźć. Szuka partnera – oczywiście, to zrozumiałe – osoby, którą pokocha z wzajemnością, chociaż przed sobą ma synka, spragnionego miłości tak samo jak i ona. Jon, który następnego dnia ma urodziny, wychodzi, chcąc pozwolić mamie zrobić tort-niespodziankę dla niego. Żadnego tortu nie ma, ukochana mamusia nawet nie pamięta o urodzinach jedynego syna. Niczego innego, mniej istotnego, nie zapomina – wie, że musi oddać książki, że jest wesołe miasteczko, pamięta o tajemniczym mężczyźnie z kawiarni. Dlaczego więc nie zatroszczyła się o to, aby Jon swój najważniejszy dzień w życiu spędził miło, wyjątkowo? Może dlatego, że matka jest dorosłą kobietą o mentalności nastolatki?
Autorka pisze bardzo krótko, oszczędnie, zwięźle, bez zbędnych opisów. Liczy się każde słowo i gest. Uczucie samotności wypełnia książkę po brzegi, co wprawia w lekkie przygnębienie. Zakończenie boli, u mnie nawet wywołało kilka łez. Mimo niewielkiej objętości to emocjonalna mieszanka wybuchowa. W tej książce przejrzy się każdy, znajdzie kawałek siebie.
Myśli o tym, że gdy o niczym nie myśli, to w głowie musi być całkiem ciemno; jak w olbrzymim pokoju, w którym zgaszono światła.
“Miłość”, s. 24
Recenzja gościnna.