Milena Wojtowicz, Wrota, [Fabryka Słów] Lublin 2006
Tytuł jest może trochę przesadny, ale Milena Wójtowicz może spokojnie rywalizować z mistrzem humoru. “Wrota” są moim pierwszym kontaktem z twórczością Mileny Wójtowicz, więc niestety nie mogę ocenić całości jej dorobku. Na pewno jednak sięgnę po kolejne jej książki.
Skoro zacząłem od końca, to należy przynajmniej wspomnieć o czym jest książka. Otóż jest sobie pewna Salianka. I byłaby sobie tak, jakby nigdy nic, aż w końcu w jej przynudnawe życie wkroczył książę z bajki. To znaczy, wkroczył książę, a czy był taki jak z bajki, to już trzeba samemu osądzić. Miał nadzieję uratować księżniczkę, zamkniętą w wieży przez złą czarownicę, a uratował… Tego nie mogę powiedzieć. Uratował Saliankę, a kim ona była sami przeczytajcie. W rolach głównych i mniej głównych pojawiają się też władza, spisek, zdrada i miłość, choć ta ostatnia ku zaskoczeniu wszystkich w nią zaangażowanych. Poza tym jest jeszcze Rada, która ostatnio często zmienia swój skład, kilka demonów, mama, dobry bohater z problemami moralnymi i jeszcze kilku, ale po co zdradzać za dużo. Ta wszystko wrzucone jest w wartką akcję, pełną zaskakujących zwrotów. Autorce nie można ufać do końca, bo zakończenie zaskakuje i to bardzo.
Czytając tę książkę należy zachować najwyższą ostrożność. Istnieje bowiem kilka możliwości reakcji organizmu na kontakt z tekstem: tarzanie się po podłodze ze śmiechu, bóle brzucha (również ze śmiechu), płakanie (też ze śmiechu) oraz inne dolegliwości śmiechopochodne. U czytelników zauważono także zwiększoną ilość dobrego humoru we krwi.
Jaka jest ta książka? Świetnie się czyta, boki się zrywa. Polecam. Można, moim zdaniem, stosować w ramach terapii wszelkich czarnowidzów i pesymistów. Czyta się jednym tchem, choć (chyba już o tym wspomniałem) przerywanym śmiechem. Czy można ją porównać z mistrzem humoru fantastycznego Terrym Pratchettem? Myślę, że tak. Milena Wójtowicz ma świetny dowcip, jest mistrzem języka, gier słownych, sytuacji. Do tego nie jest to, podobnie jak u Pratchetta, zlepek gagów, które może i śmieszne, ale nie dają poczucia spójność. Tu humor jest wpisany w strukturę świata, jest bardziej naturalny, a przez to całość jest śmieszniejsza. Dla ostudzenia atmosfery dodam, że można też wyciągnąć i głębsze przesłanie, bo książka skłania do refleksji nad pojęciami dobra i zła, nazywania jednych dobrymi , a innych złymi. Jest to jednak przede wszystkim lektura służąca rozrywce, więc nie będę już ciągnął metafizycznych wywodów. Jeszcze raz polecam 🙂
Wpis pochodzi z mojego bloga: iocus.pl.