Osobiste

To gimnazjum or not to gimnazjum?

Pogoda dzisiaj średnia. Szaro, pada co jakiś czas. Do tego trzeba iść do szkoły i to do gimnazjum. Uczniowie uczyć się, ja uczyć ich. Od przestąpienia progu szkoły miałem wrażenie, że jest strasznie głośno, jakby poddani procesowi edukacji potrzebowali dziś w sposób szczególny coś wykrzyczeć. W takiej atmosferze przystąpiłem do niesienia kaganka oświaty między lud. Co z tego wyszło? Raczej niewiele. Może jestem słabym nauczycielem? Jeżeli tak, to nie tylko ja, ale większość jest słaba albo bardzo słaba. Uczniowie nie są źli, za to rozsadza ich energia, nie potrafią się skoncentrować na czymś dłużej niż kilka minut (może maksymalnie pięć). Na sugestie, aby byli spokojniejsi nie reagują, bo i po co. Co ja mogę im zrobić? Uwaga do dziennika ich generalnie nie wzrusza, a zachowanie, za które ja wyleciałbym ze szkoły, traktują jako normalne. Można więc denerwować się na nich, wyzywać od najgorszych. Można, ale co to da? Poza tym czy jest to zasadne? Pojawia się pytanie, gdzie tkwi problem.

Ojciec dydaktyki, Jan Amos Komeński, podzielił czas edukacji na cztery sześcioletnie etapy. Do szóstego roku życia trwał etap przedszkolny, potem następował drugi etap, gdzie obowiązkowa była 6-klasowa szkoła elementarna dla wszystkich. Po tej szkole następował etap szkoły średniej, czyli łacińskiej. Ta była przeznaczona dla chłopców zdolniejszych (Komeński żył w XVII wieku, stąd tylko chłopcy). Ostatni etap kształcenia stanowiły studia uniwersyteckie. Tu bym widział pierwszy problem edukacji gimnazjalnej. Uczniowie są w tej szkole po prostu za krótko. Niejeden nauczyciel zauważa, że zanim zdąży się uczniów poznać, zanim uda się nawiązać z nimi współpracę, oni idą do nowej szkoły. Pierwszy rok to wzajemne poznanie się, drugi to docieranie się, początki kiełkowania czegoś. Dopiero w trzecim dochodzi do większej współpracy, z której mogą powstać większe owoce. Owoce, których jednak nie widać, gdyż uczniów już w szkole nie ma.`

Drugim problemem jest fakt, który określa się powiedzeniem, że “gimnazjum to wylęgarnia bandytów”. Może i ostre, ale coś w tym jest. Nie ma pomysłu co zrobić z uczniem, który się nie uczy, olewa system szkolny, stanowi zły przykład dla innych wręcz demoralizując kolegów i koleżanki. Wałęsają się między pozostałymi i często sprowadzają innych na złą drogę. Do tego rozbijają tok prowadzonych lekcji, przeszkadzają pozostałym i, delikatnie to ujmując, wyprowadzają nauczycieli z równowagi. Gdyby jakoś tych uczniów wyizolować? Osobne klasy dla nich? A najgorszy “element” usuwać ze szkoły. Dla nich oczywiście należałoby stworzyć jakiś system edukacji, przystosowującej do zawodu, ale w szkole o wojskowym drylu.

Rozwiązaniem idealnym (moim zdaniem) byłaby likwidacja gimnazjów i powrót do modelu 8+4. Wtedy dzieci w podstawówce dłużej są pod kontrolą rodziców i nauczycieli. Nie zmieniają szkoły w najgłupszym wieku. Gdy będą zmieniać szkołę, będą już trochę starsze, będą też trafiać do grona dojrzalszych osób, które będą miały na nich lepszy wpływ. Przynajmniej można wyrazić taką nadzieję. Faktem natomiast jest, że młodzież ma coraz więcej problemów, ale to już inny temat…

About the author

Ioannes Oculus

I am addicted to languages, both modern and ancient. No language is dead as long as we can read and understand it. I want to share my linguistic passion with like minded people. I am also interested in history, astronomy, genealogy, books and probably many others. My goals now are to write a novel in Latin, a textbook for Latin learners, Uzbek-Polish, Polish-Uzbek dictionary, modern Uzbek grammar and textbook for learners. My dream is to have a big house in UK or USA where I could keep all my books and have enough time and money to achieve my goals.

12 Comments

  • Tak. Niestety szkoły gimnazjalne stanowią wielki problem dla nauczycieli. Sam z zatrwożeniem często słucham o kolejnych przypadkach agresji, przestępstwach, których bohaterami są własnie uczniowie tych szkół. Jestem studentem historii i we wrześniu idę na praktyki. Idę do szkoły społecznej więc mam nadzieję, że obejdzie się bez takich przypadków i wszystko przebiegnie w sympatycznej atmosferze.

    • Do której społecznej szkoły pan idzie? Są różne. Ja osobiście polecam tą, którą sam ukończyłem!

  • Społeczna Szkoła Podstawowa i Społeczne Gimnazjum w Chorzowie. One działają pod egidą stowarzyszenia “Szkoła Przyszłości”.

    • No to nie jest moja szkoła. W każdym bądź razie, życzę panu powodzenia w starciach edukacyjnych.

  • Bardzo dziękuję 🙂 Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować wszystkie cele, które sobie wyznaczę.

  • Niestety muszę zgodzić się z przedstawionym w poście wizerunkiem gimnazjalistów. Jest jednak jeszcze jeden, nieporuszony tu aspekt, mianowicie zachowanie nauczycieli względem uczniów.
    Dla mnie nauczyciel zawsze był kimś, kogo się szanuje i przed kim czuje się respekt. W czasach mojej edukacji nauczyciele nie starali się być “kumplami” uczniów, oni przekazywali nam wiedzę i swoje doświadczenia. Oczywiście nie mam zamiaru generalizować, ale w tej chwili część nauczycieli (najczęściej tych z mojego pokolenia – świeżo po studiach), stara się zbudować z uczniami komitywę. Nie chodzi mi o to, że nauczycieli należy się bać, jestem daleko od takich sądów.
    Niemniej jednak szacunek i respekt to podstawa sukcesu w tym zawodzie.

  • Tylko, że teraz polski nauczyciel nie ma do dyspozycji zbyt wielu środków dyscyplinujących. Jest obowiązek edukacji szkolnej do 18 roku życia i trzeba tych uczniów trzymać w szkole. Niestety.

    Inną sprawą jest, że trzeba sobie wypracować autorytet ale w przypadku młodych nauczycieli wymaga to czasu.

  • Jasne, że potrzeba czasu. Jak najbardziej to rozumiem. Jednak młodzi nauczyciele muszą wypracowywać autorytet od początku i nie pozwalać sobie na poufałość koleżeńską z uczniami. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich młodych pedagogów, sama w gronie znajomych mam kilku takich, niektórych ze świetnym podejściem, innych bez pomysłów na siebie i swoją pracę z dziećmi.

  • Fraternizacja od pierwszej lekcji skazuje z góry na porażkę w dalszym cyklu. Niestety prawdą jest też to, że my jako studenci mamy bardzo niewiele zajęć pedagogicznych czy dydaktycznych. Owszem uczymy się podstawowych metod pracy z uczniami ale z przykrością muszę stwierdzić, że w konfrontacji z uczniami będą się one miały nijak.

    • Teoria to jedno, a praktyka to drugie. Niestety, ale nasz system nie przygotowuje dobrze nauczycieli…

  • Nasz system nie przygotowuje dobrze do wykonywania żadnego zawodu. Teoria, teoria, teoria … praktyka traktowana marginalnie. Z własnego doświadczenia wiem, że to bardziej praca pomogła mi w w studiach, niż studia w pracy. Sama wiedza zdobyta w trakcie studiów, w moim przypadku zarządzania, nijak ma się do sytuacji polskich przedsiębiorstw. Na zajęciach wbijano nam w głowy systemy zachodnie, zarządzenie wg ekspertów japońskich, a w firmie maszyny z lat 60. i 70., organizacja jak trzydzieści lat temu, generalnie manufaktura.

  • Zgadzam się ,że gimnazjum w efekcie końcowym,okazało się totalnym nieporozumieniem.Patrze na to z pozycji matki,której potomkowie uczyli się w dwu systemach oświatowych.Syn ośmioletnią szkołę podstawową ,obecnie studenta uczelni wyższej.Córka miała to nieszczęście po szóstej klasie zawitać w progi gimnazjum. Jej osobowość szybko chłonęła to co w podstawowej szkole było nie do pomyślenia.Z pracowitej ,solidnej i bardzo dobrze się uczącej dzuiewczyny szybko zjechała w lokatach.Gdyby nie kategoryczne kroki podjęte we współpracy nas rodziców i pedagogów ,mogło się to skończyć różnie.Na szczęście Bóg czuwał i rozjaśnił nam i jej w głowie.Teraz jest już dorosłym człowiekiem.Tamte lata uważa jako czas głupoty . Zgadzam się że wiek dorastania nie jest odpowiednim czasem do przeprowadzania zmian w życiu ,zrywania przyjaźni,rozstań . Moim zdaniem ,gdyby Ci co przeprowadzają zmiany w ustawach ,częściej korzystali nie tylko z literatury ,ale ogarnęli sprawę behawioralnie ,wówczas mniej było by obecnych problemów.Nie można eksperymentować na żywym organiźmie ,jeszcze tak wrażliwym i podatnym na wpływy ,jak organizm dorastającego młodego człowieka. Tak jak napisano,to nie młodzież jest zła ,zły jest system.Prawne ograniczenia zabierają nauczycielom narzędzia wychowawcze.System resocjalizacji w Polsce ma wspaniałe tradycje .Prof.Otton Lipkowski w 1957 podpisał dokument z ramienia ówczesnego Departamentu Oświaty.Mój zaprzyjaźniony Ośrodek Wychowawczy zajmujący się pracą dydaktyczną i wychowawczą do dziś pracują zgodnie z ideą Profesora Lipkowskiego “Pomagam tym dzieciom ,którym w życiu najtrudniej”…dlaczego tak słabo jest wykorzystywana resocjalizacja w drastycznych przypadkach.Nadzór kuratora ,niestety ,jest czasami nie wystarczający …moje doświadczenia wskazują ,że kuratorzy niejednokrotnie są przeciążeni pracą,lub słabo przygotowani do tak odpowiedzialnej pracy. Również współpraca pedagogów szkolnych ,nauczycieli , psychologów i rodziców szwankuje.Na pewno to jednak na nas rodzicach ciąży główny ciężar wychowania swoich pociech.To nasza postawa i opina o nauczycielach naszych dzieci ,jest powielane prze nie właśnie.Tak jak wspomniano ,brak dyscypliny,folgowanie naszym dzieciom,zaniżanie wymagań i brak naszej konsekwencji powoduje u młodych ,inteligentnych i szybko wyłapującej nasze słabości młodzieży ,poczucie bezkarności i pewnego rodzaju zagubienia….myślę ,ze dosyć tego trucia .Młodzież mamy wspaniałą ,mądrą ,ale potrzebująca również nie tylko wsparcia ekonomicznego,ale przede wszystkim wysłuchania, zrozumienia ,poważnego traktowania ,miłości i konsekwencji nas rodziców.
    Należy się modlić o mądrych i odpowiedzialnych rodziców ,mądrych pedagogów i ..Bogiem jako tym Pierwszym w naszym życiu rodzinnym…i nie tylko.

Leave a Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.