Osobiste Teaching

“Ja poprostu pootwieram wam głowy…”

Written by Ioannes Oculus

“… i naleję do nich oleju”. Na tym chyba powinna polegać edukacja w szkole. Tymczasem jest źle albo gorzej. I nie dlatego, że uczniowie są źli, głupi, czy jeszcze jacyś inni. Nie, oni są w porządku. To często myślenie (albo bezmyślność) systemu do tego prowadzi. Zamiast uczyć młodych czytać tekst ze zrozumieniem, prowadzenia logicznego rozumowania, dawania mu narzędzi i korzystania z nich, uczy się gotowców. Oczywiście, że to szybsze. Bo uczeń od razu poda poprawną odpowiedź na sprawdzianie, zgodną z odgórnym kluczem. Wygodniejsze, bo zrealizowano minimum programowe. Ale czy nauczyło go pasji? Czy nauczyło myślenia, szukania? Czy wychodząc ze szkoły jest w młodym człowieku coś więcej niż niechęć lub nienawiść do czytania, nauki, używania mózgu? Nie znam cudownej receptury, która by uzdrowiła system edukacji w Polsce, czy gdziekolwiek indziej. Jak na razie trend, który idzie z Unii jest tylko niszczącym ucznia pogłębieniem problemu. Bo uczeń ma się uczyć myśleć. A Unia zakłada, że już umie. Zakłada, że niepotrzebny jest Mistrz, który go poprowadzi, że sam już od wieku 6 czy 5 lat wszystko sam wie najlepiej. Może dla przypomnienia starszym, a młodszym jako ciekawostka fragment jednej z piękniejszych bajek:

About the author

Ioannes Oculus

I am addicted to languages, both modern and ancient. No language is dead as long as we can read and understand it. I want to share my linguistic passion with like minded people. I am also interested in history, astronomy, genealogy, books and probably many others. My goals now are to write a novel in Latin, a textbook for Latin learners, Uzbek-Polish, Polish-Uzbek dictionary, modern Uzbek grammar and textbook for learners. My dream is to have a big house in UK or USA where I could keep all my books and have enough time and money to achieve my goals.

3 Comments

  • Niestety, w jednym nie masz racji. Unijni spece od “edukacji” nie zakładają, że dziecko już umie myśleć. Oni zakładają, że nie powinno się tego nauczyć. “Produktem zadanym” współczesnej szkoły jest bezkrytyczny konsument reklam (także tych politycznych). Temu służą przekształcenia w systemie oświatowym, w tym coraz wcześniejsze odrywanie dzieci od rodzin (jeśli przejdzie szkoła dla sześciolatków, za parę lat pojawi się postulat obowiązkowej “zerówki” dla pięciolatków), a także zastępowanie egzaminów, sprawdzających wiedzę – testami, sprawdzającymi umiejętność udzielania oczekiwanych odpowiedzi (czego wzorcem jest teleturniej “Familiada”).

  • TAO ma rację. Kiedy załamujemy dzisiaj ręce nad stanem edukacji w Polsce, nad kurczącą się listą lektur, nad spadkiem wymagań, nad spadkiem poziomu nauczania, to warto pamiętać, że to nie przypadek.
    Kiedy w XIX wieku wprowadzano szkolnictwo powszechne, to ówczesne elity traktowały, z bardzo różnych powodów, edukację, jako przygotowanie do życia publicznego. Szkoła miała kształtować dojrzałego, myślącego człowieka, gotowego prać pełny i aktywny udział w życiu publicznym. W dobie demokracji medialnej, to jest niepotrzebne. Nie jest potrzebny obywatel, ale konsument. Dzisiejsza szkoła, tak jak chciałaby ją widzieć większość klasy politycznej i mediów, ma kształtować konsumenta. Człowieka bezkrytycznie akceptującego to co mu się mówi, otwartego na bodźce propagandowo-reklamowe. Czytacza ulotek reklamowych i instrukcji obsługi. Bo reszta to zbędny balast, wiedzy, która niczemu nie służy.

    Pozdrawiam

Leave a Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.