Choć czasu mało to napiszę jeszcze co nie co o Polconie 2007, w którym miałem przyjemność brać udział. Ponieważ pierwszy raz brałem udział w takiej imprezie, to nie mam porównania do poprzednich. Nie wiem, czy było lepiej, czy gorzej. Moim zdaniem było rewelacyjnie! Przede wszystkim dlatego, że mimo ogromnej ilości osób (chyba nie przewidywanej przez organizatorów) właściwie wszystko szło do przodu swoim tempem. Jedyne na co można było narzekać, to kolejki do rejestracji, ale mi i innym udało się tego uniknąć przez wcześniejsze przybycie na teren konwentu.
Niestety, z racji chaosu, który coraz bardziej ogarnia mój pokój, zgubiłem konwentowy plan, tylko z grubsza opowiem, co tam się działo (lenistwo nakazuje mi nie otwierać tego w pdf’ie). Spotkania (prelekcje i panele dyskusyjne) były na ogół na wysokim poziomie. W trakcie trwania konwentu spotkałem się z negatywnymi opiniami na temat tylko dwóch spotkań (nie powiem których). Z tych poza tolkienowskich (o tym za chwilę) będę długo pamiętał prelekcję Witolda Jabłońskiego, Co się stało z mitologią słowiańską. Obecność na sali osoby w koloratce spowodowała u niego pewne zaniepokojenie albo coś w tym stylu. Nie rozumiem czemu, ale dla tych co chcą sensacji powiem: Watykan wysłał mnie na przeszpiegi 😉
Ciekawy był także panel o trudnościach w tłumaczeniu. Chwała tym wszystkim, którzy podejmują się tej ciężkiej pracy i wykonują ją sumiennie! Wiele pozostałych spotkań było również bardzo ciekawych. Świetną sprawą były targi popkultury, na których pozbyłem się resztek oszczędności kupując ledwie czubek góry lodowej książek, które koniecznie chcę przeczytać. W tym miejscu należy się jeszcze hołd dla Cafe Paradox, która podczas konwentu wspierała darmową kawą 🙂 a także magicznymi zakładkami, które poz tym, że miały wartość 5 zł w Cafe Paradox to jeszcze mają instrukcję obsługi zakładki. Poza czwartkiem, kiedy wróciłem do mieszkania kuzynki o przyzwoitej porze, to po całym dniu zawsze lądowaliśmy w Paradoksie przy szklanicy zacnego trunku.
Co do części tolkienowskiej. Rozrzucona niemiłosiernie po całych czterech dnia. Jednak poziom był wysoki. Dla mnie pierwsze spotkanie z większością wielkich nazwisk polskiej tolkienistyki, a od tego czasu już dobrych i życzliwych ludzi. Pierwsze spotkanie z wielką Tolkienistyką (przez duże T) to był Mińsk Mazowiecki i spotkanie z M.L. i Sil. Dużo się dowiedziałem, przekonałem się o tym, jak jeszcze wiele muszę się nauczyć (świetne ćwiczenie dla pokory!). Jeśli miałbym wskazać najciekawszą z prelekcji to powiedziałbym, że ten laur należy się Nifrodel za Funkcje mitów i archetypów w Śródziemiu, choć mogę być nieobiektywny. Powód mojej nieobiektywności pozostawiam domysłom. Pamiętać będę też zmagania w konkursie tolkienowskim. Wraz z Conducatorem i … (właśnie, znowu zapomniałem jej imienia) utworzyliśmy prawie w ostatniej chwili zespół o nazwie “Nie Wiem”. Ku nawet własnemu zaskoczeniu zdobyliśmy pierwsze miejsce, co było głównie przyczyną pozostałych członków drużyny. Panel “Czy Ch. Tolkien jest dobrym tolkienistą?” był bardzo emocjonujący, Lomedil natomiast uraczył nas śpiewami wprost z Rivendell :). Poza tymi był jeszcze prof. Lichański “Ostatni? – uwagi nt. Silmarilionu” i ks. Kalemba “Tolkien wierzący i piszący”.
Z Polconu pamiętam także sytuację, gdy jeden z uczestników po moim wystąpieniu podszedł do mnie i poprosił o autograf, aby “miał dowód, że ksiądz był na Polconie”. Długo zajęło mi potem, aby przestał mi “księdzować” – jak Polcon, to Polcon, jesteśmy na ‘ty’, ale dał się chyba przekonać 🙂
Całą imprezę oceniam jako bardzo udaną. Podobało mi się, Cafe Paradoks uratowała honor stolicy, Conducator i inni wiedzą dlaczego. Jeżeli tylko będzie to możliwe wybiorę się do Zielonej Góry.
Jeszcze last, but not least. Dziękuję M.L. i Sil za rzucenie rękawicy, bez której pewnie bym się nie zjawił w Warszawie. Jestem waszym dłużnikiem, zwłaszcza twoim Sil 🙂 Pozdrawiam.
Ta, co jej nie pamiętasz, to pewnie Arganthe 🙂
Po przemyśleniu: jednak nie mam ochoty być tolkienistką. Rękawice czy nie. :))))
Nie, na pewno nie Arganthe. Ona nie brała udziału w konkursie z nami.