Kanon fantasy, czyli czego IMO brakuje w kanonie Sapkowskiego (tylko nie bić mnie proszę za subiektywizm!):
Po pierwsze dzieła J.R.R. Tolkiena należy potraktować oddzielnie. Tzn. osobno Silmarilion a osobno Władca Pierścieni. Dodałbym do spisu jeszcze Niedokończone opowieści i może także Księgę Zaginionych Opowieści. Tolkien to klasyk, najważniejszy autor, więc ktoś kto chce poznać literaturę fantasy nie może przejść obojętnie obok tego wszystkiego. Oczywiście jest jeszcze kilka jego książek, ale nie stanowią raczej lektury podstawowej w kanonie (za to obowiązkową dla poznania twórczości Mistrza).
Ze znanych autorów w ogóle pominięty został, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, Terry Pratchett. Jego cykl Świat Dysku powinien stanowić ważny element kanonu. Choć utrzymany w konwencji komediowej, prześmiewczej, to nie jest to literatura bez przesłania. Także popularność autora zmusza do zapoznania się z jego twórczością. Poza tym cyklem napisał także kilka innych książek, ale już z listy lektur nadobowiązkowych.
To z zagranicznych autorów. Ponieważ najbliższy jest mi kraj nad Wisłą i Odrą, więc tu też brakuje mi kilku nazwisk. Kanon Sapkowskiego obejmuje światową literaturę, jednak moim zdaniem niejedna polska fantasy jest niejednokrotnie lepsza. I tak…
Po pierwsze sam Andrzej Sapkowski. Cykl o Wiedźminie jest zdecydowania kanonem fantasy w naszym kraju. Doczekał się też tłumaczeń na języki obce, więc nie jest zupełnie obcy za granicą. Drugi autor (nota bene mój ulubiony z polskich, a właściwie to zaraz po Tolkienie) to Pilipiuk. Trylogia (mam nadzieję, że tylko do czasu) Kuzynki, Księżniczka i Dziedziczki oraz opowiadania o Jakubie Wędrowyczu to podstawa. Bez tego ani rusz! Dodałbym jeszcze Ewę Białołęcką, Annę Brzezińską i Macina Wolskiego.
To tyle. Na razie (mam nadzieję).
Co prawda, to prawda… kanon bez Pratchetta to skandal! 🙂 Ale bardziej zaskoczyła mnie nieobecność Franka Herberta, czyli całego cyklu Diuny! Toż to klasyka i to jaka…
Klasyka, ale raczej nie fantasy, tylko SF.