To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, pozostaje świętym i wielkim także dla nas (z listu Benedykta XVI do biskupów z okazji publikacji motu proprio “Summorum Pontificium”).
Może nie wypada tak pisać, ale nareszcie się doczekaliśmy! Wiadomość o tym dokumencie napełniła mnie ogromną radością. Nie chodzi to o jakieś świętowanie zwycięstwa tak, aby wykazać innym, że jest się górą. Chodzi mi bardziej o sam fakt, że ta duchowość (bo to nie tylko sama liturgia, ale i duchowość z niej wypływająca i nią się karmiąca) będzie mogła na stałe wpisać się w życie chrześcijańskie. Kilka razy było mi dane uczestniczyć w Mszy w rycie klasycznym. Za każdym razem byłem tym wielce pociągnięty. Tam jest tak dużo modlitwy, skupienia, aż Msza w Novus Ordo wydaje się czasem po prostu przegadana. Niesamowita jest głębia tej liturgii. Tam nie ma nic podanego kawa na ławę, ta liturgia stawia uczestnika przed wyborem: albo angażujesz się cały i wchodzisz w to, zgłębiasz, poznajesz krok po kroku, albo od razu machniesz ręką, bo to stek starych bzdur.
Ta liturgia niesie bowiem z sobą tyle treści, że nie sposób jej ogarnąć całej, nie sposób zrozumieć, tak na sposób racjonalny. Bo racjonalność podpowiada: po co tyle tych gestów, przecież wystarczy raz, po co ten język, przecież nikt nie rozumie słów. A ludzie dzisiaj chcą wszystko zrozumieć. Tylko, że Boga nie jesteśmy w stanie zrozumieć, a to Jego czcimy w liturgii. Poza tym, kto po Mszy Świętej pamięta o czym była prefacja? Przecież wielu nie wie nawet jaka była Ewangelia czytana, o czym było kazanie. Liturgia to nie lekcja katechezy, czy jakiś pokaz. To moment, w którym człowiek oddaje cześć swemu Stwórcy, Najwyższemu Bogu. A Bóg, uprzedzając ten czyn człowieka, udziela mu przez liturgię swej łaski. Bóg daje się nam sam na liturgii. To wtedy zwykły kawałek chleba staje się najcenniejszym kawałkiem świata, samym Chrystusem, realnie obecnym. Dlatego ja odpowiadam na tę miłość, dlatego chcę by liturgia była piękna, magna, nawet w dzień powszedni. Dlatego rozumiem ludzi, którzy budowali potężne kościoły opływające złotem, boć to i tak mizerna chałupka dla Boga. Tyle przynajmniej mogli dać – wszystko co najcenniejsze. Dziś buduje się kościoły, które przypominają baseny, czy hale sportowe, a w środku są urządzone kiczowato, albo tak, żeby pokazać, że tu nie ma nic nadzwyczajnego. A przecież kościół to mieszkanie Boga. Swoje mieszkania urządzamy z starannością, dbamy o każdy szczegół, a w kościele… tu i tam się coś powiesi i jakoś to będzie. Odszedłem jednak od tematu.
Mam więc nadzieję, że Msza w klasycznym rycie będzie teraz powszechniej sprawowana. Chciałby, aby tu gdzie mieszkam, na Śląsku, w archidiecezji katowickiej, była możliwość codziennie lub przynajmniej w niedziele i święta wziąć udział w takiej Mszy.
Cieszę się jeszcze z jednaj rzeczy. Papież pozwolił odmawiać duchownym wyższych święceń stary brewiarz. Jak najszybciej postaram się go nauczyć i będę go odmawiać. Nie wiem tylko, jak pogodzić oba kalendarze liturgiczne. Może wyjdzie jeszcze jakiś dokument?
Pan wysłuchał próśb. Niech więc kwitnie tradycyjna pobożność, tradycyjna Msza, niech kwitnie Tradycja. Bo żadne drzewo nie przeżyje bez korzeni, a korzeniem Kościoła jest Tradycja.
hm
zastanawiam się, czy rzeczywiście najważniejszą rzeczą jest pamiętanie, o czym była prefacja :adancia: , ale już nie będę truć. Lubicie tradycję, to ją miejcie, niech Wam nawet kwitnie. :kwiatuszek: Bez względu na to, co wyżej podpisana na ten temat osobiście myśli, Kościół bez wątpienia wie, co robi. Zapewne wyniknie z tego jakieś dobro…
Po dzisiejszych obserwacjach liturgicznych myślę sobie, że wcale nie ryt jest tu najważniejszy. Sprofanować Najcenniejszy Kawałek materii wszechświata można zapewne w każdym z nich. Eh, chyba pójdę się wygadać na własnego bloga. :-)))
Pozdrawiam.